×

Zbrodnia w Borowcach. Mieszkańcy żyją w ciągłym strachu

Na początku lipca zbrodnia w Borowcach wstrząsnęła całą Polską. Mężczyzna podejrzewany o dokonanie potrójnego zabójstwa wciąż pozostaje nieuchwytny. Tymczasem mieszkańcy małej wsi żyją w strachu – boją się, że sprawca powróci.

Zbrodnia w Borowcach

Tragedia w Borowcach pod Częstochową rozegrała się w nocy z piątku na sobotę (9/10 lipca). Wezwani na miejsce funkcjonariusze odkryli zwłoki małżeństwa 44-latków i ich 17-letniego syna. Wszyscy zginęli od strzału z broni palnej. Z życiem uszedł jedynie 13-latek, który schronił się u rodziny.

Tuż po zabójstwie sprawca uciekł. O dokonanie brutalnej zbrodni policja podejrzewa Jacka Jaworka (52 l.), który od pewnego czasu mieszkał z rodziną. Aktualnie mężczyzna poszukiwany jest listem gończym, Europejskim Nakazem Aresztowania, wystawiono za nim również czerwoną notę Interpolu. Wyznaczono też nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych za informacje, które pomogą zatrzymać Jaworka lub odnaleźć jego ciało.

Śledczy nie wykluczają jednak, że mężczyzna mógł popełnić samobójstwo:

Musimy brać tę hipotezę pod uwagę. Miał broń, popełnił to, co popełnił. Z naszego doświadczenia wiemy, że różnie takie osoby myślą w takich sytuacjach.

– powiedział w rozmowie z portalem RadioZET asp. szt. Adam Jachimczak z biura prasowego śląskiej policji.

Mieszkańcy wsi żyją w strachu

Tymczasem, jak podaje serwis Fakt, życie w Borowcach zupełnie zamarło. Mieszkańcy kryją się w domach z obawy, że mężczyzna wróci. Podobno Jacek Jaworek odgrażał się wielu ludziom. Tak uważa pani Jadwiga (66 l.), najbliższa przyjaciółka zamordowanego małżeństwa – Justyny i Janusza Jaworków. Według kobiety, miał zastraszać także swoją najstarszą córkę, która podała go o alimenty:

My tu nie wychodzimy poza obręb ogrodzenia… Jak go znam, to nie jest taki typ człowieka, że krzywdę by sobie zrobił.

Henryka Olszewicz (77 l.) krewna rodziny Jaworków zdradziła, że Jaworek groził, iż wystrzela całą rodzinę. Natomiast mieszkańcy opowiedzieli o przestrzelonej tablicy na początku wsi, na której poszukiwany mężczyzna miał ćwiczyć strzelanie.

Ludzie próbują odbudować swoją psychikę. Nie jest łatwo. Jak czymś się zajmę, myśli ulatują. Wystarczy chwila, wracają natrętne. Cięgle widzę ich twarze przed oczami.

– opowiada Aleksandra Fuchs (77 l.), sołtys Borowców.

Co roku we wsi odbywał się festyn – Borowieckie Grzybobranie organizowany przez koło gospodyń wiejskich i miejscowych strażaków OSP. Zmarłe małżeństwo także pomagało w przygotowaniach. Teraz o festynie nikt nie mówi. Wszyscy są w żałobie.

Justyna nad wszystkim czuwała, by nikomu nic nie zabrakło przy zabawie. Rozlewała piwo, z każdym zagadała. Janusz grillował kiełbaski. Byli niezastąpieni. Musi minąć sporo czasu, żeby ludzie pogodzili się. To nie będzie tak szybko.

– przyznała pani sołtys.

O domu Jaworków mówi się „przeklęty dom”. Obecnie stoi opustoszały pośrodku wsi. Mieszkańcy Borowca zgodnie twierdzą, że „tam nikt się już nie wprowadzi”. Natomiast w samej wsi każdego dnia dyżuruje patrol policji.

Źródła: www.fakt.pl, wiadomosci.radiozet.pl
Fotografie: Facebook (miniatura wpisu), Facebook

Może Cię zainteresować