×

Szturm na Biedronkę. Tłumy ludzi rzuciły się na testy wykrywające koronawirusa

Szturm na Biedronkę to efekt pojawienia się w sklepie testów wykrywających przeciwciała SARS-CoV-2. Tłumy Polaków postanowiły przekonać się, czy w przeszłości przeszli zakażenie koronawirusem. W jednym z warszawskich marketów testy znikły z półek w przeciągu niecałej godziny.

Ogromne zainteresowanie

Dziś w godzinach południowych dziennikarze portalu wawainfo wybrali się do jednej z warszawskich Biedronek, aby sprawdzić dostępność testów na koronawirusa. Reporterzy odwiedzili market przy ulicy Abrahama. Na miejscu ku ich zdziwieniu okazało się, że wszystkie zostały wykupione. Obsługa przyznała, że zainteresowanie testami jest ogromne. 

Jeśli chce pan kupić, to nie ma już ani jednego.

Jedna z kobiet zatrudnionych w Biedronce poinformowała, że testy były sprzedawane na półkach umiejscowionych przy kasach.

Rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Wiele osób czekało przed sklepem, na otwarcie. Przyszli tylko po to.

Ostatni produkt zniknął ze sklepu zaledwie godzinę po otwarciu. Wciąż jednak do Biedronki przychodzą osoby, pragnące zakupić cieszący się popularnością test.

Wielu klientów nadal o nie pyta. Niestety, nie wiemy kiedy będzie kolejna dostawa.

Szturm na Biedronkę

Cena testu na obecność przeciwciał firmy Pimacovid wynosi 49,99 zł. Pomimo wygórowanej kwoty, nie brakuje chętnych, pragnących sprawdzić czy zakażenie koronawirusem mają już za sobą. Towar cieszy się tak dużym zainteresowaniem, że sklep wprowadził reglamentację. Jedna osoba może kupić maksymalnie trzy sztuki.

Test został opracowany przez szwajcarskie laboratorium PRIMA Lab. Jest to typowy test serologiczny, który można wykonać w warunkach domowych. Producent zapewnia, że jego skuteczność sięga 98 procent.

Biedronka to pierwsza duża sieć w kraju, która postanowiła wprowadzić go do swojej oferty. Piotr Konopko, dyrektor handlowy w sieci Biedronka powiedział, skąd pojawił się pomysł na sprzedaż takiego produktu:

Misją Biedronki od początku istnienia jest umożliwianie kupującym dostępu do towarów, które są dla nich ważne i to zawsze w niskich cenach. Dotyczy ona nie tylko produktów spożywczych, ale i takich, które pozwolą na zaspokojenie ważnych potrzeb psychologicznych i zwiększenie bezpieczeństwa. Do nich należy z pewnością test Primacovid.

Specjaliści przypominają, że test nie służy do wykrywania obecności koronawirusa. Za jego pomocą można jedynie potwierdzić obecność przeciwciał. Te z kolei mogą, ale wcale nie muszą oznaczać przebytej choroby. Producent radzi, aby w przypadku uzyskania pozytywnego wyniku zgłosić się do lekarza na konsultację.

Jak zrobić test na COVID-19?

Jeszcze przed rokiem dr Maciej Jędrzejko ze Śląskiego Instytutu Matki i Noworodka w Chorzowie opublikował na Facebooku materiał, przedstawiający, jak należy prawidłowo wykonać test serologiczny na COVID-19. Za jego pomocą możliwe jest wykrycie przeciwciał, które powstały po infekcji koronawirusem.

Test należy rozpocząć od zdezynfekowania dłoni i ich rozgrzania. Następnie przy użyciu znajdującej się w zestawie igły trzeba przebić skórę np. na palcu. Kroplę krwi umieszcza się we wgłębieniu i nakłada na nią specjalny płyn, umieszczony w opakowaniu. Wynik pojawia się po upływie ok. 10 minut. Maciej Jędrzejko tłumaczy jak interpretować wyniki:

 Na tym teście znajdują się trzy pola: IgM, IgG oraz C, czyli pasek kontrolny. Jeśli pasek kontrolny się nie pokaże, to test jest nieważny. Jeżeli jesteśmy zdrowi i nie mieliśmy kontaktu z wirusem, to pasek kontrolny musi być dodatni, a pozostałe dwa paski ujemne.

Tymczasem naukowcy poinformowali o odkryciu kolejnego objawu typowego dla zakażenia koronawirusem.

Fotografie: Facebook (miniatura wpisu), Facebook, Twitter

Może Cię zainteresować