×

„Kradzież” bułki za 33 grosze w Biedronce. W takich sprawach zapadały już wyroki

„Kradzież” bułki za 33 grosze w rzeszowskim sklepie sieci Biedronka odbiła się szerokim echem w mediach. Wezwanie policji do matki, która przez nieuwagę nie zapłaciła za kajzerkę, zjedzoną przez dziecko, wywołało spore kontrowersje. Choć sytuacja wydaje się absurdalna, w przeszłości w podobnych przypadkach zapadały wyroki sądu…

„Kradzież” bułki za 33 grosze

O tej sprawie informowaliśmy wczoraj. Tuż przed sylwestrem pani Justyna wybrała się z trójką swoich dzieci w wieku 1, 4 i 7 lat na zakupy do Biedronki, znajdującej się przy ulicy Witolda w Rzeszowie. Podczas zakupów dzieci pani Justyny wzięły sobie trzy bułki. Sęk w tym, że kobieta nie zauważyła, iż jedna z jej pociech zjadła kajzerkę. Dlatego w kasie zapłaciła jedynie za dwie bułki. Jak zapewnia, chodziło o zwykłą nieuwagę. Jednakże ten argument nie przekonał pracowników sklepu. Ci wezwali policję i po pewnym czasie pod Biedronkę przyjechał radiowóz na sygnale. Gdy policjanci usłyszeli, z jakim „przestępstwem” mają do czynienia, dali kobiecie upomnienie i odjechali. Funkcjonariuszy rozbawiła ta sytuacja, ale pani Justynie wcale nie było do śmiechu. Po wszystkim Jan Kołodyński, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka, przyznał, że „w tej sytuacji zabrakło zrozumienia okoliczności sprawy”, a pracownik sklepu „podjął błędne decyzje”.

Choć właściwie całą sytuację można by skwitować śmiechem, fakty są takie, że przypadek pani Justyny jest jednym z wielu, a w przeszłości w podobnych sprawach zapadały już wyroki sądu, o czym przypomina Wirtualna Polska.

Stanął przed sądem za śliwkę w czekoladzie

Do innej absurdalnej sytuacji doszło w Kołobrzegu. Pewien emeryt spędzał tam wakacje i udał się do Biedronki na zakupy. Gdy był w sklepie, „poczęstował się” śliwką w czekoladzie, wartą nieco więcej, niż bułka kajzerka: dokładnie 40 groszy. Zjedzenie czekoladki miało swój finał w sądzie.

Byłem w wakacje w Kołobrzegu. W sklepie zobaczyłem te cukierki, wziąłem jednego, odpakowałem i zjadłem. Jako marynarz z Polskiej Żeglugi Morskiej opłynąłem świat i przyzwyczaiłem się, że przed kupieniem cukierków jednego można spróbować. Zauważyli to ochroniarze, zabrali mnie na zaplecze i zarzucili mi kradzież. Wezwali policję. Policjanci proponowali mandat, nie pamiętam już, jakiej wartości. Może popełniłem błąd, ale nie mogłem się przecież zgodzić na mandat za zjedzenie jednego cukierka. Nie przyjąłem mandatu, do niczego się nie przyznałem

– opowiadał potem mężczyzna w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Pana Romana skazano na miesiąc ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych. Posiedzenie odbyło się na wniosek Komendy Powiatowej Policji w Kołobrzegu bez udziału stron.

Areszt za batonik

W związku z tym, że o kłopotach pana Romana zrobiło się głośno, sprawą zainteresował się prawnik Dariusz Niebieszczański, który postanowił zaskarżyć kuriozalny wyrok sądu. Ostatecznie uznano, że adekwatną karą będzie… symboliczna grzywna.

Gdy sprawę opisały media, zainteresowała się nią Prokuratura Krajowa. W efekcie Sąd Rejonowy w Kołobrzegu uznał, że emeryt popełnił wykroczenie, a adekwatną karą będzie grzywna w wysokości 20 zł

– przypomina Wirtualna Polska.

Podobny wyrok zapadł kilka lat temu w sprawie Arkadiusza K., który ukradł batonik wart 99 groszy. Jak się okazało, mężczyzna był ubezwłasnowolniony, ale i tak zasądzono mu 100 zł grzywny, a ponieważ K. jej nie zapłacił, karę zamieniono na… pięć dni aresztu.

Może Cię zainteresować