×

W trakcie epidemii można wychodzić na spacer. Lekarz wyjaśnia jak robić to bezpiecznie

Komunikat „zostań w domu” zrozumieli już prawie wszyscy Polacy i większość stara się unikać ekspozycji na środowsko zewnętrzne. Niestety, piękna, wiosenna pogoda zachęca do opuszczenia czterech ścian. Czy spacery w odludnych miejscach są bezpieczne?

Spacery w czasie epidemii koronawirusa

Jak łatwo się domyślić spacerowanie w tłumie nie jest bezpieczne w dobie epidemii koronawirusa. Nie oznacza to jednak, że musimy się całkowicie zaszyć w domu i zerwać wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym. Można przecież udać się na spacer do lasu. Epidemia koronawirusa ma również kilka plusów. Sprawiła, że wiele dotychczas przepełnionych miejsc się wyludniło i można swobodnie je odwiedzać. Paweł Grzesiowski, immunolog, ekspert do spraw zakażeń opowiada o tym, jak w bezpieczny sposób można przebywać poza domem.

Możemy wychodzić do sklepu, na spacer, ale w taki sposób, żeby nie spotykać się w dużych grupach. Rzecz polega na tym, że wirus przenosi się drogą aerozolu rozpryskiwanego na odległość dwóch metrów.

Zaznaczył, że bezwzględnie należy unikać dużych skupisk ludzkich. To oznacza, że spacerujemy w miejscach gdzie nie spotykamy tłumów ludzi – czyli np. wycieczka na oblegane bulwary nad Wisłą to fatalny pomysł! Do aptek, sklepów czy kiosków należy wchodzić pojedynczo lub zgodnie z wywieszonymi komunikatami.

Mam na myśli zbiorowiska ludzi powyżej dwóch-trzech osób. Jednak spacerujący w pojedynkę to dobry znak, bo nie mamy w tej chwili zakazu opuszczania mieszkania, oczywiście poza kwarantanną. Możemy wychodzić do sklepu, na spacer, ale w taki sposób, żeby nie spotykać się w dużych grupach. Rzecz polega na tym, że wirus przenosi się drogą aerozolu rozpryskiwanego na odległość dwóch metrów.

Specjalista podzielił się powszechnie znanymi wskazówkami co do tego, z kim możemy przebywać na świeżym powietrzu. Należy jednak pamiętać, że nawet samotny spacer nie chroni nas w pełni przed zakażeniem, ponieważ wirus może unosić się w powietrzu przez długi czas po odejściu z danego miejsca zarażonej osoby. 

Jeśli zatem spacerujemy, jeździmy na rowerze w pojedynkę lub z partnerem albo partnerką, nie jest to problem. Zwłaszcza, że robimy to z osobą, z którą mieszkamy. Ale jeśli spacer ma polegać na tym, że mamy się gdzieś spotkać w grupie, zaprzeczymy w ten sposób zaleceniom, żeby nie komunikować się z bliskiej odległości. Oczywiście nie da się utrzymać ludzi w czterech ścianach. Lepiej jest im pozwolić na wyjście, ale z zachowaniem środków ostrożności. Na świeżym powietrzu może to być metr odległości między osobami, bo wirus ulega rozproszeniu. Zaś w zamkniętym pomieszczeniu odległości powinna wynosić dwa metry.

Grzesiowski jednocześnie przyznał, że zamknięcie siłowni czy placów zabaw było słusznym krokiem.

To są miejsca, które uważamy za niebezpieczne, jeśli gromadzi się tam dużo osób. Przekazujemy w nich wirusa twarzą w twarz.

Tedros Adhanom Ghebreyesus, Szef Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w poniedziałek podczas konferencji w Genewie zaapelował o to, aby wykonywać możliwie jak najwięcej testów na obecność koronawirusa.

Testować, testować, testować. Testować każdego podejrzanego o zakażenie.

Lekarz podkreśla, że wykonywanie testu pod kątem obecności koronawirusa jest uzasadnione dopiero po upływie pewnego czasu od kontaktu pacjenta z osobą zakażoną. Zbyt wczesne przeprowadzenie testu może dać bowiem błędny wynik.

Mam wrażenie, że w tej sferze jest totalne nieporozumienie, bo testów nie można wykonywać profilaktycznie. Nie można ich robić, zanim nie minie odpowiednio długo czasu. Test dzień po kontakcie z zakażonym nic nie wykaże, okres wylęgania wirusa trwa pięć dni. Jeśli nie ma objawów, a przebywało się z chorym, test ma sens pięć lub siedem dni później. Inaczej zostanie zmarnowany.

Źródła: tvn24.pl, tvn24.pl
Fotografie: Twitter (miniatura wpisu), Twitter.com, YouTube.com

Może Cię zainteresować