×

Sprawców zatrucia Odry można było odkryć wcześniej. „Dowody spalono”

Już pod koniec lipca wędkarze zauważyli śnięte ryby na Odrze. Zareagowali natychmiast. Chcieli zbadać ryby na własną rękę. Sęk w tym, że… państwowe laboratorium odmówiło badania ryb z zatrutej Odry. Jak to możliwe?

Skażenie Odry. Laboratorium odmówiło badania ryb

Jeszcze niedawno sprawę skażenia Odry bagatelizowali czołowi politycy. Temat ten traktowano lekceważąco, zwlekano z interwencją, a jednocześnie twierdzono, że wszystko jest „pod kontrolą”. Szybko okazało się, ile te zapewnienia były warte. Sprawy wymknęły się spod jakiejkolwiek kontroli.

„Dowiedziałem się za późno” – mówił premier Mateusz Morawiecki, podczas gdy z Odry wyławiano tony śniętych ryb. Ale narzekanie na to, że premier „dowiedział się za późno”, wydaje się co najmniej nie na miejscu. Pierwsze sygnały na temat tego, że dzieje się coś bardzo złego, pojawiły się już pod koniec lipca. Gdy wędkarze odkryli śnięte ryby w Odrze, chcieli, by zbadano przyczyny ich śmierci. Sęk w tym, że państwowe laboratorium… odmówiło badania śniętych ryb. O bulwersującej sprawie informuje „Gazeta Wyborcza”.

Ponieważ WIOŚ we Wrocławiu poinformował wtedy, że w próbkach wody pobranych na śluzie w Lipkach znaleziono metyzylen, chcieliśmy sami oddać ryby do badania w laboratorium w Puławach, ale powiedziano nam tam, że badanie jest niemożliwe, bo brakuje potrzebnych odczynników. Oddaliśmy więc wyłowione ryby do utylizacji, były już w stanie rozkładu, żywych ryb nie było. Osobno zutylizowane zostały ryby, osobno worki

— mówi „Gazecie Wyborczej” Robert Suwada, dyrektor zarządu okręgu wrocławskiego Polskiego Związku Wędkarskiego.

Skażenie Odry. Dowody, które mogły pomóc w odkryciu sprawców, zostały spalone?

Podczas wtorkowej konferencji prasowej minister klimatu i środowiska Anna Moskwa unikała odpowiedzi na pytanie, czy pod koniec lipca zabezpieczono śnięte ryby i poddano je badaniu. Moskwa dwukrotnie stwierdziła jedynie, że zabezpieczone próbki są „reprezentatywne”. Tylko jak znaleźć winnego tej katastrofy ekologicznej, jeśli w lipcu nie zabezpieczono próbek i nie wykonano stosownych badań?

Według „GW”, prawdopodobnie pierwsze dowody zatrucia Odry trafiły do firmy Ekolas z Kotlarni (woj. opolskie). Firma z kolei przewiozła je do punktu przeładunkowego w Węgrach pod Turawą. Finalnie zostały zutylizowane przez firmę Farmutil, do której trafiły z tzw. kategorią 1 — wyłącznie do usunięcia i zostały spalone.

Te pierwsze doby i dni są tak ważne, bo sprawcy zapewne odkąd stało się głośno o tragedii na Odrze, pracują nad zatuszowaniem, skomplikowaniem czy zmanipulowaniem obrazu sprawy. Czas działa na niekorzyść przyrody

– mówi w rozmowie z „GW” Karolina Kuszlewicz, adwokatka znana z obrony praw zwierząt.

Minęły trzy tygodnie od katastrofy, a my wciąż nie mamy podstawowych informacji na ten temat. Gdy komendant główny policji wyznaczył nagrodę za pomoc w ustaleniu kto zatruł Odrę, już następnego dnia wpłynęły setki zgłoszeń. Obecnie są one analizowane.

Fotografie: Twitter (miniatura wpisu), Twitter.com

Może Cię zainteresować