„Świątynie wcale nie są niebezpieczne. Kościoły to źródło uzdrowień”
Nowe obostrzenia w kościołach w dużym stopniu ograniczają liczbę wiernych w świątyni. Czy to wstęp do wyłączenia budynków sakralnych z użytku?
„Dociskamy hamulec”
W ostatnich dniach liczba nowych zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2 utrzymuje się na poziomie powyżej 30 tysięcy. To najgorsze statystki od początku pandemii w Polsce. W związku z sytuacją epidemiczną rząd wprowadził kolejne obostrzenia, które obowiązują od soboty (27 marca).
Taki stan rzeczy ma się utrzymać do 9 kwietnia. Jeżeli sytuacja w tym czasie się nie poprawi, rząd prawdopodobnie przedłuży wprowadzone restrykcje, a nawet zdecyduje się na całkowity lockdown, jak to miało miejsce w ubiegłym roku.
Nie ma czasu na analizy, trzeba szybko działać. Dociskamy hamulec w sytuacji krytycznej.
– mówił podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski.
Nowe obostrzenia w kościołach
Dodatkowe obostrzenia dotknęły również miejsca kultu. Od 27 marca wewnątrz świątyń obowiązuje nowy limit, który zakłada jedną osobę na 20 metrów kwadratowych. Do tej pory było to 1 os./15 mkw.
Jednakże część duchownych ignoruje część obostrzeń, twierdząc, że kościoły są bezpieczne. Decyzja ta nie przypadła do gustu m.in. biskupowi Ignacemu Decowi. W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” powiedział, że wprowadzenie nowego limitu to posunięcie, „którego nie można zaakceptować”:
Nonsensem jest zamykanie w okresie epidemii źródła uzdrowień duchowych i fizycznych.
Duchowny podkreślił, że zawsze „gdy dochodziło do strasznych epidemii, a ludzie masowo umierali, to żadna władza – nigdy – nie zdecydowała się na zamknięcie świątyń”:
To były te miejsca, gdzie ludzie wierzący szukali ratunku i gdzie go znajdowali. Teraz próbuje się nam wmówić, że świątynie są niebezpieczne dla naszego zdrowia. Mamy prawo się gromadzić i oddawać Bogu chwałę. A to możliwe jest w pełni tylko w świątyniach. Dlatego mam nadzieję, że katolicy i organizacje katolickie wyjdą z oficjalnym stanowiskiem, w którym stwierdzą, że na ponowne zamykanie świątyń nie ma zgody.
Nie wszyscy wierni się zgadzają na zamykanie kościołów
Odkąd pandemia uderzyła w Polskę, z ust różnych polityków czy lekarzy można było usłyszeć prośby o zamykanie kościołów. Wierni oraz kapłani jednak sprzeciwiają się takim pomysłom, tłumacząc, że jest to uderzenie w ich wolność religijną.
W sieci znajdziemy wiele wpisów internautów, którzy nie zgadzają się, aby zamykano świątynie w okresie wielkanocnym. Uważają oni, że taka decyzja nie ma sensu, gdy obok są otwarte wielkopowierzchniowe sklepy spożywcze.
Sam Episkopat Polski tłumaczy, że nie może wpływać na decyzje rządu w tej sprawie. Uspokaja także wiernych, że nikt nie rozważał całkowitego zamknięcia kościołów. Rzecznik KEP ks. Leszek Gęsiak powiedział:
Z tego co wiem, nie było mowy o czymś takim. Natomiast to, czy zostaną takie czy inne restrykcje wprowadzone, nie zależy od nas, nie zależy od Kościoła, zależy od rządu, Ministerstwa Zdrowia i od rekomendacji. My chcielibyśmy takiej sytuacji uniknąć, bo (…) człowiek jest istotą psychofizyczną. To nie tylko ciało, ale także duch i ten duch też musi być zdrowy, i psychika musi być zdrowa. Wszystko wskazuje na to, że byłoby dobrze, by dostęp do kościołów, także do liturgii, był – chociaż wiemy i mamy świadomość, że w bardzo ograniczonym ze względu na pandemię – zakresie.