×

Nauczyciele mówią „dość”. Planują protesty, atmosfera może być napięta

Kolejna grupa zawodowa zamierza manifestować swoje niezadowolenie. Nauczyciele mówią „dość” i zapowiadają protesty. Będą walczyć o godne płace i „demokratyczną szkołę”. Na ulicę wyjdą już w najbliższą sobotę.

Nauczyciele mówią „dość”

Spór pomiędzy medykami a przedstawicielami resortu zdrowia trwa już od tygodni. Medycy obstają przy swoim, politycy przy swoim. I chociaż niejednokrotnie zapowiadano wypracowanie kompromisu, w praktyce chyba nadal nie ma co na niego liczyć. Dowodem jest szpital w Prokocimiu, z którego zwolniło się 26 lekarzy. A i bez tego sytuacja na oddziałach była trudna.

Kolejną grupą zawodową, która ma zamiar powalczyć o swoje, są nauczyciele. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz zapowiedział protest, który odbędzie się w sobotę 9 października w Warszawie. A ponieważ z restrykcji wynika, że  w sobotniej manifestacji ZNP może wziąć udział maksymalnie 150 osób, zorganizowanych zostanie kilka zgromadzeń. Dlaczego nauczyciele chcą wyjść na ulicę?

Odpowiedź wydaje się prosta: chodzi o pieniądze. Ale nie tylko.

Związek Nauczycielstwa Polskiego decyzją Zarządu Głównego postanowił w najbliższą sobotę zorganizować manifestację, która ma być wyrazem naszej dezaprobaty dla tego, co dzieje się w sferze polityki edukacyjnej, a przede wszystkim wyrazem walki o demokratyczną szkołę, o godne płace nauczycieli, o to wszystko, co służy poprawie prestiżu zawodowego nauczyciela

– poinformował Broniarz.

Awans, pieniądze, warunki pracy

Lista zarzutów ZNP wobec rządzących jest bardzo długa.

Sprzeciw i naszą dezaprobatę budzi po pierwsze radykalizm przedstawionych przez MEiN zmian. One dotyczą awansu zawodowego, pensum , czasu pracy nauczycieli, sfery ekonomii, wynagrodzeń, a jednocześnie nie zawierają w sobie żadnych działań na rzecz poprawy warunków pracy nauczyciela

– wylicza prezes ZNP.

Nauczyciele sprzeciwiają się zmianom proponowanym przez MEiN. Ministerstwo zaproponowało m.in. zmniejszenie liczby stopni awansu zawodowego nauczycieli z czterech do trzech – likwidację stażysty i nauczyciela kontraktowego, a w ich miejsce wprowadzenie jednego. Problemem jest również zwiększenie 18-godzinnego pensum o 4 godziny (zwiększenie liczby godzin spędzanych przez nauczycieli przy tablicy) i wprowadzenie 8-godzinnej dostępności nauczycieli dla uczniów i rodziców. Broniarz uważa, że te rozwiązania doprowadzą do masowych zwolnień nauczycieli.

Próba pokazania przez pana ministra, że musi dodatkowo dołożyć 8 godzin, bo nauczyciele uchylali się od pracy z dzieckiem, jest błędnym odczytywaniem tego, co dzieje się w szkole

– podkreślił podczas konferencji.

Zmiany miałyby dotyczyć również systemu wynagradzania nauczycieli. MEiN chce wprowadzenia przeciętnego wynagrodzenia nauczycieli zamiast średniego, ustalanego na podstawie kwoty bazowej ogłaszanej corocznie w ustawie budżetowej. Po tych zmianach wynagrodzenie dla nauczyciela bez stopnia awansu zawodowego wyniosłoby – 140 proc., nauczyciela mianowanego – 181 proc., nauczyciela dyplomowanego – 219 proc. kwoty bazowej. 

Nauczyciele mówią wprost: czują się oszukani.

Zupełnie nie jest tak, jak głosi resort, że nasza pensja wzrośnie o 1300 zł. Operuje się jakimiś średnimi, które MEiN nie wiadomo skąd wziął. My wiemy, skąd się biorą takie średnie. Nie ma takich pieniędzy na podwyżki w budżecie państwa. Na całej tej reformie skorzystaliby tylko stażyści, którzy i tak zarabiają najmniej. Natomiast spora większość na tym straci.

– uważa Monika Ćwiklińska z NSZZ Solidarność, cytowana przez „Fakt”.

Czy dojdzie do powtórki z 2019 roku, gdy nauczyciele zorganizowali ogólnopolski strajk?

Fotografie:

Może Cię zainteresować