×

Jacek Rozenek miał wylew na parkingu. Przez kilka godzin nikt mu nie pomógł

Jacek Rozenek miał wylew na parkingu. Był zupełnie sam. Przez kilka godzin walczył o życie w samochodzie. Aktor wrócił wspomnieniami do feralnego dnia. Zdradził wszystko ze szczegółami.

Jacek Rozenek miał wylew na parkingu

Było to 2019 roku. Jacek Rozenek w maju przeszedł rozległy udar mózgu. Do szpitala trafił w bardzo ciężkim stanie. Medycy robili, co mogli aby mu pomóc. Mimo to był częściowo sparaliżowany i miał problemy z mówieniem. Lekarze nie dawali wielkich nadziei. Jednak aktor nie poddawał się. Kolejne miesiące walczył dzielnie w czasie rehabilitacji. Dzięki swojemu uporowi i ciężkiej pracy udało mu się wrócić do sprawności.

W rozmowie z Radiem ZET Jacek Rozenek opowiedział o udarze. Wyznał, że pewne niepokojące objawy zauważył u siebie już wcześniej.

W okolicach Wigilii zachorowałem. Miałem gorączkę, poszedłem do lekarza, dał mi antybiotyk. Potem drugi i trzeci. Za czwartym razem u lekarza ze zdziwieniem odkryłem, że frakcję wyrzutową serca mam na poziomie 12 procent. Robiłem dziesięć kroków i musiałem usiąść. Przeszedłem zawał, do tego miałem wylew

– opowiadał Rozenek w audycji „NieZŁY pacjent w Radiu ZET”.

Jak się okazuje, aktor miał dużo szczęścia, mimo że długo nie miał znikąd pomocy. Ostatecznie jednak ją otrzymał. Gdyby nie to, mógłby już nie żyć. Co dokładnie wydarzyło się tego feralnego dnia? Jak wspomina Jacek Rozenek, doznał udaru będąc samemu w trasie.

Aktor 14 maja 2019 roku jechał na konferencję. Nagle źle się poczuł. Był bardzo zmęczony. Zjechał więc na parking. Tam przesiedział unieruchomiony w samochodzie aż 4 i pół godziny. Kiedy udało mu się dodzwonić do organizatorów konferencji z przeprosinami, zrozumiał, że może normalnie mówić. Ostatecznie spróbował się zebrać i ruszył z postoju. Jednak nie miał siły, aby wrzucić drugi bieg. W końcu ktoś zauważył, że ma problem. Pomocy udzielił mu pracownik obsługi autostrad.

„Miałem wtedy strasznego pecha”

Kiedyś w rozmowie w „Dzień dobry TVN” Jacek Rozenek stwierdził, że miał ogromnego pecha. Aktor jest wręcz pewien, że gdyby ktoś pomógł mu odrobinę wcześniej, byłby w o wiele lepszym stanie.

Miałem wtedy strasznego pecha, że byłem sam

– wyznał.

Cztery i pół godziny spędziłem na parkingu, co było takim przekroczeniem okna terapeutycznego. Później przewieziono mnie do szpitala, gdzie nie podejmowano szczególnych działań medycznych. Poinformowano moją rodzinę, żeby się przyjechała ze mną pożegnać

– dodał. 

Na szczęście lekarze byli w błędzie. Jacek Rozenek nie tylko przeżył, ale wrócił też do sprawności. Aktorowi udało się wyjść na prostą. Wszystko dzięki jego ogromnemu samozaparciu. Szczegółowo opowiedział o tym w książce „Padnij. Powstań. Życie po udarze”. 

W ramach tej choroby odkryłem, że można robić rzeczy, nie mając żadnego wsparcia i motywatora

– wyznał także w DDTVN. 

Źródła: dziendobry.tvn.pl, rozrywka.radiozet.pl
Fotografie: Instagram

Może Cię zainteresować