×

Związek z bogaczami nie ułożył się po ich myśli. Majątek przepadł całkowicie

Związek z bogaczem nie zawsze może oznaczać wielkie szczęście. Jak mówi przysłowie: „nie wszystko złoto, co się świeci”. Przekonały się o tym dwie kobiety, które postanowiły podzielić się swoimi historiami z czytelnikami serwisu WP Kobieta.

Myślała, że „łapie Pana Boga za nogi”

Teresa przez całe życie marzyła o warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Niestety nie udało jej się tam nigdy dostać. Dlatego zdecydowała się na Politechnikę. Po obronie dyplomu rozpoczęła pracę w małej pracowni architektonicznej. Rodzinna firma wydawała się dla niej idealnym miejscem – nabrałaby doświadczenia, dzięki któremu mogłaby się wspinać po dalszych szczeblach kariery.

Jednak wszystkie plany legły w gruzach, gdy kobieta poznała przystojnego syna właścicieli. Wtedy zupełnie zapomniała o karierze.

Zamiast skupiać się na projektowaniu, skupiałam się na synu właścicieli pracowni, zresztą też architekcie. To znaczy, zagiął na mnie parol, gdy tylko pojawiłam się w pracowni. Nie musiał się za długo starać, bo zakochałam się na zabój.

– opowiada Teresa.

Niedługo potem wzięli ślub, a na świeci pojawiły się dzieci. To zupełnie przekreśliło kobiecie dalsze plany rozwoju zawodowego, rozbudowę firmy, czy ubieganie się o stypendium w Nowym Jorku. Za to jej mąż robił karierę w oszałamiającym tempie. Jak wspomina Terasa:

Cieszyłam się rozwojem męża, sama zajęłam się wychowywaniem dzieci i administrowaniem naszą firmą. Projektowałam bardzo rzadko, zwyczajnie nie miałam na to czasu.

Miało być jak w bajce, a skończyło się rozwodem

W dniu 12. rocznicy ślubu Teresa dostała e-maila z nieznanego adresu. Nie zawierał on żadnej treści, tylko załączniki ze zdjęciami, które zupełnie ją zszokowały:

E-mail był pusty, zawierał tylko załącznik w postaci fotografii. Na nich roznegliżowane towarzystwo na imprezie w jakiejś luksusowej willi.

Okazało się, że mąż kobiety świetnie bawi się w towarzystwie dużo młodszej dziewczyny.

Nikogo nie mogłam rozpoznać z wyjątkiem mojego męża. Błędny wzrok, jakaś pijana czy naćpana młodziutka dziewczyna uwieszona na jego szyi. To w sumie był gwóźdź do trumny naszego związku, w którym od dawna byłam samotna. Mój mąż agresywny wobec mnie i dzieci był w naszym domu tylko gościem.

To wszystko przelało czarę goryczy. Teresa złożyła w sądzie pozew o rozwód z orzeczeniem winy męża. Zażądała również alimentów na dzieci i siebie, oraz podziału majątku. Wtedy na jaw wyszła cała prawda. Okazało się bowiem, że jej partner nie posiada zupełnie niczego.

O ile udowodnienie winy mężowi nie stanowiło problemu, sąd zgodził się na alimenty na dzieci, mnie ich nie przyznał, to przy podziale majątku okazało się, że… nie ma czego dzielić. Dom, firma, działka, nawet samochód stanowiły własność teściów. Okazało się, że mój 40-letni mąż nie ma absolutnie nic. Nie wiem, jak to możliwe, ale nigdy nie przywiązywałam wagi do tego, czy dom, w którym mieszkamy jest nasz czy nie… Nie dostałam nic.

– opowiada Teresa. Dzisiaj kobieta żałuje wszystkich decyzji, które podjęła na początku kariery. Jej życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie poznała swojego męża. Przekonała się, że związek z bogaczem nie daje prawdziwego szczęścia.

Jak powiedziała na koniec:

Gdybym nie poszła na architekturę, nie spotkałabym mojego przyszłego męża, Maćka. A tak to zmarnowałam życie obok oszusta i kombinatora.

Chciała mieć prawdziwą rodzinę

Sylwia pochodzi z biednej rodziny. Jej mama samotnie wychowywała ją i jej dwie młodsze siostry. Od zawsze chciała się kształcić, ale ze względu na brak pieniędzy, postanowiła pójść do zawodówki i zacząć zarabiać. Swojego przyszłego męża poznała, kiedy pracowała w zakładzie fryzjerskim w podwarszawskim Nowym Dworze Mazowieckim.

Taniec godowy nie trwał długo. Był ujmująco uroczy, zaprosił mnie na kawę, nie umiałam mu odmówić. Tym, co ujęło mnie w Waldku, była też jego rodzina. Miał dużą, kochająca się rodzinę. Tak przynajmniej mi się wtedy wydawało. Ich dom był dostatni, pełen ciepła, chciałam tego samego dla siebie. Zignorowałam wszystkie znaki ostrzegawcze.

Bardzo szybko kobieta zaszła w ciążę. Kiedy była w czwartym miesiącu, para postanowiła się pobrać, aby zapewnić dziecku prawdziwą rodzinę. Szczęście nie trwało jednak długo.

Uderzył mnie pierwszy raz w noc poślubną. Wtedy powinnam była go rzucić, ale tak bardzo zależało mi na tym, by mieć rodzinę, że postanowiłam zawalczyć o moje małżeństwo.

W końcu wylądowała w szpitalu

Sylwia wytrzymała 14 lat w związku z agresywnym zazdrośnikiem, który nie stronił od imprez i alkoholu. Kobieta w tym czasie zajmowała się ich dziećmi. Mąż nigdy się nie zmienił, wciąż traktował ją okropnie i bił.

Za każde nieposłuszeństwo karał mnie biciem. Czasem otwartą dłonią w twarz, jak był pijany – pięścią. Z drugiej strony był wspaniałym ojcem, zakochanym w swoich synach. Doskonale zarabiał, nie brakowało nam absolutnie niczego. Spełniał też moje zachcianki. Gdy postanowiłam otworzyć własny zakład fryzjerski, zgodził się sfinansować to przedsięwzięcie, ale pod warunkiem, że mój salon umiejscowimy w pawilonie należącym do teściowej.

– opowiada 34-latka.

Pewnego dnia mężczyzna posunął się o krok za daleko. W pijackim szale pobił kobietę tak, że wylądowała w szpitalu ze złamaną szczęką. Wtedy Sylwia postanowiła od niego odejść na dobre. Zabrała swoje dzieci i wróciła do domu matki, a także wniosła pozew o rozwód. Jednak nie miała co liczyć na majątek męża.

Batalia, którą musiałam stoczyć z mężem i jego rodziną kosztowała mnie zdrowie, popadłam w głęboką depresję, straciłam pracę, bo okazało się, że mimo iż salon fryzjerski jest mój, to wszystko, co w nim jest, włącznie z lokalem, należy do mojego męża i teściowej. Rozwód został orzeknięty po trzech latach bez orzekania o winie, mimo że o to wnosiłam. Zostałam z niczym, bo okazało się, że wszystko, co mieliśmy – nasz dom, samochody, firma, należą do rodziców męża, a on i ja nie mamy nic.

Sylwia przekonała się na własnej skórze, że związek z bogaczem nie zawsze oznacza szczęśliwą i bezpieczną rodzinę.

Związek z bogaczem

Na pytania natury prawnej odpowiedziała radczyni prawna Małgorzata Alf-Grabowska z kancelarii Snażyk Korol Mordaka. W rozmowie z WP Kobieta powiedziała:

Zdarza się, że po zawarciu związku małżeńskiego, małżonkowie postanawiają wybudować dom na działce należącej do rodziców jednego z nich. Zdarza się też tak, że małżonkowie decydują się na zamieszkanie w domu czy mieszkaniu formalnie należącym do rodziców jednego z nich, a następnie inwestują własne środki finansowe, dostosowując nieruchomość pod swoje potrzeby. Obie sytuacje są ryzykowne i mogą wiązać się z poważnymi konsekwencjami prawnymi.

W pierwszym przypadku, pomimo, że dom wybudowany zostanie przez małżonków, to jego usytuowania na działce teściów przesądzi o tym, że jego właścicielami będą… teściowie. W drugim przypadku, dojdzie do sytuacji, w której małżonkowie będą czynić nakłady finansowe na nieruchomość, która formalnie nie będzie do nich należała. W przypadku orzeczenia rozwodu małżonków i zamiaru podzielenia przez nich majątku, może dojść do postępowania o zwrot poczynionych nakładów. Takie postępowanie może trwać wiele lat oraz pochłonąć znaczne środki finansowe, w związku z czym, małżonkowie już na początku swojego związku powinni zadbać o kilka formalności.

Jak rozwiązać ten problem? Najprostszym wyjściem, pozwalającym na uniknięcie powyższego postępowania, jest nabycie przez małżonków od teściów domu lub działki. Musi być to drogą formalną, czyli za pośrednictwem umowy sprzedaży lub darowizny. Następnym krokiem jest zadbanie o ujawnienie się w księdze wieczystej jako współwłaścicieli. Może się okazać to niemożliwe. W tym wypadku małżonkowie muszą rzetelnie dokumentować wszelkie poczynione na nieruchomości nakłady. Jeśli dojdzie do konfliktu, mają rzeczowy dowód w sądzie i mogą udowodnić, ile zainwestowali w dom bądź działkę.

Źródła: kobieta.wp.pl
Fotografie: Pixabay (miniatura wpisu), pl.freepik.com

Może Cię zainteresować