×

Zostali wyproszeni z restauracji. Wszystko przez zachowanie ich dzieci

Rodzice z kilkuletnimi pociechami nie mają łatwo. Czasem wyjście z dzieckiem może być powodem nieprzyjemnych sytuacji, migreny czy nieprzychylnych spojrzeń obcych ludzi na ulicy, w sklepie lub restauracji. Wiadomo, że dzieci szybko się nudzą. Nie mają żadnych skrupułów, by manifestować swoje niezadowolenie i inne nastroje. Właśnie tutaj zaczyna się problem. Bardzo często widzi się rodziców, którzy nawet nie próbują opanować sytuacji. Z drugiej strony równie częstą reakcją jest niezadowolenie innych, choć od dorosłych raczej oczekuje się przynajmniej odrobiny zrozumienia.

Ciężko stwierdzić, kto ma rację

Prawdą jest, że nie każdy ma ochotę słuchać rozwrzeszczanych dzieci – szczególnie podczas zakupów czy posiłku w restauracji. Czasami jednak pociechy w ogóle nie reagują na prośby rodziców i wszelkie próby uspokojenia. Co należałoby wtedy zrobić? No cóż, zdania na ten temat są mocno podzielone.

Wyproszona z restauracji

Joanna jest matką trzech chłopców. Najstarszy z synów ma 10 lat, a najmłodszy 3. Ostatnio wraz z mężem postanowiła wybrać się ze swoimi pociechami do restauracji, gdzie wszyscy razem mieli zjeść rodzinny obiad, a przede wszystkim spędzić miło czas. Niestety wypad szybko okazał się jednym wielkim niewypałem, a to dlatego, że rodzina… została wyproszona z restauracji! Oburzona matka chłopców postanowiła podzielić się tym, co ich spotkało w mediach społecznościowych.

Z góry przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia, ale targają mną emocje. Właśnie wróciliśmy całą rodziną do domu. Wszyscy jesteśmy wzburzeni tym, co się wydarzyło. Zaplanowaliśmy miłe popołudnie, ale nic z tego nie wyszło. Stoi za tym bardzo niemiła obsługa restauracji, której nazwy na razie nie wymienię. Nie mam zamiaru zostawić tej sprawy – skieruję ją do managera. Tutaj chcę tylko nakreślić szersze tło sytuacji. Żeby wszyscy rodzice wiedzieli, jaka nagonka panuje w niektórych miejscach publicznych na rodziny z dziećmi. A zwłaszcza matki z dziećmi

Miałam wrażenie, że jedna z kelnerek od początku patrzyła się na nas niechętnie. Wydaje mi się, że powodem byli chłopcy. Zachowała się jednak odpowiednio i grzecznie zaprowadziła nas do wolnego stolika. Złożyliśmy zamówienie. Nie czekaliśmy długo na realizację. Na naszym stole wylądowała duża pizza, makaron i sałatki. Zaczęliśmy wsuwać. Chłopcy zachowywali się wzorowo. Byli zajęci pałaszowaniem przysmaków

My z mężem zagłębiliśmy się w rozmowę. Cieszyliśmy się, że wreszcie udało nam się wyjść na miasto całą rodziną. To nie zdarza się często. Wtedy Szymek i Marek powiedzieli, że chcą do toalety. Mateusz, najstarszy syn, powiedział, że ich zaprowadzi. Bardzo się ucieszyłam i pomyślałam, że mam bardzo odpowiedzialne dziecko. Na nowo pogrążyliśmy się z mężem w rozmowie. Minęło może 15-20 minut, gdy usłyszeliśmy trzask talerzy, szuranie krzeseł i jakieś okrzyki. Dobiegały z drugiej części sali. Miałam złe przeczucia i nie pomyliłam się. Po chwili przyszli chłopcy z dwoma kelnerkami. One zapytały, czy to nasze dzieci

Okazało się, że po skorzystaniu z toalety chłopcy postanowili nie wracać do rodziców, a wykorzystać ogromną przestrzeń do zabawy w chowanego. Zostali jednak szybko dostrzeżeni przez kelnera, który miał zamiar odprowadzić ich do stolika. Dzieciom nie za bardzo się to uśmiechało. Uznały, że zachowanie kelnera jest zabawne i zaczęły przed nim uciekać

W efekcie potrącili kelnerkę, która niosła tacę wypełnioną jedzeniem. Ona sama przewróciła się, a jedzenie wyleciało z talerzy. Wylądowało na niektórych klientach.Poza tym chłopaki przewrócili kilka krzeseł i zrzucili dwa talerze z jedzeniem ze stołu, przy którym siedzieli ludzie. Straty wyniosły około 400 zł. Taką informację dostałam od obsługi lokalu.

Przyznaję, że zagadaliśmy się z mężem i nie zwróciliśmy uwagi na to, że chłopcy już powinni byli wrócić do stolika. Moja wina. Ale jak przykładni rodzice obiecaliśmy pokryć straty z własnej kieszeni. Zganiliśmy też chłopców. Chcieliśmy zaprowadzić ich z powrotem do naszego stolika, ale wtedy kelnerki poprosiły nas o opuszczenie lokalu. Byliśmy wstrząśnięci. Próbowaliśmy rozmawiać, ale nie dało się. Tym bardziej, że pozostali ludzie byli zdenerwowani i usłyszałam z daleka kilka komentarzy dotyczących bezstresowego wychowania. W końcu mąż powiedział, że to bez sensu i wychodzimy

Zapłaciliśmy za zmarnowane jedzenie, a nasze zostało zapakowane do torby i wręczone nam przy wyjściu. To by było na tyle, jeżeli chodzi o miłe, sobotnie popołudnie spędzone w rodzinnym gronie

Czułam się jak jakaś zbrodniarka. I ci wszyscy ludzie patrzący na nas takim nieprzyjemnym wzrokiem… Chciało mi się płakać. Przecież zachowaliśmy się jak trzeba. Zapłaciliśmy za straty, przeprosiliśmy… Czy naprawdę trzeba było wyprosić nas z restauracji? Ja uważam, że to była duża przesada, a wręcz publiczne znieważenie. Nie mogliśmy dokończyć posiłku. Nie zamierzam tak tego zostawić. Na pewno złożę skargę

Matka trójki chłopców zgadza się ze stwierdzenie, że chłopcy zachowali się strasznie i zasłużyli na karę. Pytanie tylko, czy wraz z rodziną zasłużyli na wyproszenie z lokalu w tak kompromitujący sposób? Jak myślicie?

*zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować