×

Przeżyły wypadek autokaru w Chorwacji. Zdradzają, co się działo tuż po

Przeżyły wypadek autokaru w Chorwacji. Teraz opowiadają, jak zapamiętały te dramatyczne chwile. Dla kobiet pielgrzymujących do Medjugorje 6 sierpnia okazał się jednym z najgorszych dni życia. Tamte obrazy i głosy zostaną z nimi na zawsze. Coś strasznego to było. Wycie, jęki, ludzie mieli chyba tę świadomość, że umierają — mówi jedna z ocalałych kobiet.

Wypadek autokaru w Chorwacji. Relacja uczestników

Niektórzy nie pamiętają momentu, w którym doszło do tragedii. Była godz. 5:40, większość pielgrzymów jeszcze spała. Ale kilka osób dokładnie zapamiętało te traumatyczne wydarzenia… obrazy, odczucia, głosy.

Dobrze pamiętam moment wypadku. Gdy autokar zjechał z drogi, powiedziałem sobie: jedziemy w pole, zaraz będziemy fruwać! Okazało się, że trafiliśmy prosto w wybetonowany rów

– powiedział w niedzielę PAP ks. Rafał Działak.

„Fakt” rozmawiał z trzema poszkodowanymi kobietami, które przebywają w Szpitalu Klinicznym w Zagrzebiu. To do tej placówki trafiło ośmioro Polaków: dwóch mężczyzn i sześć kobiet, ocalałych z tragicznego wypadku na autostradzie A4. Każdy z nich zajrzał w oczy śmierci…

Pani Beata Krychowiak dołączyła do autokaru wraz z pięcioma innymi osobami w miejscowości Jedlnia Kościelna. Kobieta podkreśla, że kierowcy byli doświadczeni, zachowywali się odpowiedzialnie. Pielgrzymi czuli się przy nich bezpiecznie.

Nie pamiętam samego momentu wypadku, bo trochę spałam. To były sekundy. Nie straciłam przytomności, natomiast byłam zakleszczona. Widziałam ludzi, ale nie mogłam się ruszyć. Czekałam, aż rozetną autokar i mnie wydostaną. Nie wiedziałam, co się dzieje dookoła, bo byłam przygnieciona fotelami. Miałam wrażenie, że to trwa z godzinę, a czekaliśmy chyba z 13 minut na pomoc

– wspomina kobieta.

Wpadek z pielgrzymami w Chorwacji. „Ludzie mieli świadomość, że umierają”

W rozmowie z „Faktem” pani Beata stwierdza, że trudno opisać słowami to, co działo się w autokarze tuż po tragedii.

Coś strasznego to było. Wycie, jęki, ludzie mieli chyba tę świadomość, że umierają. Część była przygnieciona. Widok pana, który nie miał skóry na twarzy, to coś strasznego. Szok, nie da się tego opisać

– wspomina.

Wśród pielgrzymujących do Medjugorje była również mama pani Beaty. Kobieta przeżyła, ale jest w ciężkim stanie. Pani Beata nie wie, w którym szpitalu przebywa jej matka.

Inna uczestniczka wycieczki do pielgrzymujących dołączyła w Warszawie. Wsiadła razem z córką. Obie zajęły miejsca znajdujące się mniej więcej w środku autobusu. Być może właśnie ten fakt ocalił ich życie.

Kobieta doskonale pamięta, co działo się 6 sierpnia po godz. 5:40.

Byłam przytomna. Pamiętam, jak mnie brali ratownicy. Jak byłam na miejscu, to ze cztery osoby wynieśli, już nie żyły. Widziałam to. To było straszne. Pomodliłam się za nich, bo co mogłam więcej

– mówi.

„Jak tylko wyzdrowieję, to jeszcze raz pojadę do Medjugorje”

Pani Zofia do Medjugorje wyruszyła z Konina. To była jej druga podróż do tego miejsca – ośrodek maryjny odwiedziła już trzy lata wcześniej. Kobieta chciała podziękować Matce Boskiej za pierwszą pielgrzymkę. Jak mówi, wróci do Medjugorje, gdy tylko wydobrzeje. Tym razem będzie mogła podziękować za ocalenie życia…

Pamiętam moment wypadku. Zatrzęsło się i od razu poleciałam do samego przodu. Siedzenie od kierowcy przycisnęło mnie. Ale nie straciłam przytomności. Akcja ratunkowa była szybka. Raz, dwa pomoc, pogotowie

– opowiada kobieta.

Dziękuję Bogu i Matce Najświętszej z Medjugorje, że udało się uniknąć najgorszego. Jak tylko wyzdrowieję, wydobrzeję, to jeszcze raz pojadę do Medjugorje. Ja jestem odważna i bardzo wierząca. Codziennie się modlę

– dodaje.

W wypadku polskiego autokaru zginęło 12 osób. Kolejne 32 osoby zostały ranne. Stan 19 z nich określany jest jako ciężki.

Fotografie: Twitter.com (miniatura wpisu),

Może Cię zainteresować