×

Bobi umierał w męczarniach. „To był psi szkielet, nie był w stanie się podnieść”

Właściciel zagłodził psa na śmierć. Pracownicy Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt nie mogli uwierzyć własnym oczom. Bobi był w stanie krytycznym. Niestety nawet pomoc ze strony kliniki dla zwierząt nie była w stanie przywrócić mu zdrowia. Pies zmarł, a sprawą zajmie się prokuratura.

Przerażający widok

W zeszły piątek około godziny 21:30 Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt otrzymało zgłoszenie dotyczące wychudzonego psa rasy shar pei. Jak powiedział TVN24, Piotr Korpal, prezes Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt, pracownikom szybko udało się dostać do miejsca, w którym przebywało zwierzę.

Po nitce do kłębka udało nam się dotrzeć do tego, kim jest właściciel i jak do tego mieszkania się dostać. Z samego rana w sobotę tam pojechaliśmy.

Gdy wolontariusze przyjechali na miejsce, właściciel mieszkania od razu wpuścił ich do środka. W budynku nie było jednak właściciela Bobiego. Piotr Korpal wspomina, że na żywo zwierzę wyglądało znacznie gorzej niż na fotografiach.

Właściciel lokalu wpuścił nas do środka, co ułatwiło sprawę, bo nie musieliśmy wzywać policji. To, co zobaczyliśmy, trudno opisać. Skrajnie wychudzony pies, który nie był w stanie się podnieść, leżał na kanapie w swoich odchodach. Nie kontaktował. Wyglądał dużo gorzej niż na zdjęciach, które otrzymaliśmy dzień wcześniej.

Widząc, że Bobi jest w fatalnym stanie, pracownicy zrezygnowali z formalności i natychmiast zawieźli go do kliniki weterynaryjnej w Toruniu.

Właściciel zagłodził psa na śmierć

Prezes TTOPZ opowiada, że pomoc psu okazała fundacja Najlepszy Przyjaciel w Toruniu.

Zwróciliśmy się o pomoc do zaprzyjaźnionej fundacji Najlepszy Przyjaciel w Toruniu, by nam pomogli w opiece weterynaryjnej. Oni zajęli się opieką, a my dogrywaniem całej sprawy od strony strony formalnej, czyli między innymi zawiadomieniem do urzędu miasta o odbiorze zwierzęcia, zawiadomieniem do prokuratury i kontaktem z właścicielem.

Niestety pomimo zaangażowania ze strony weterynarzy i wolontariuszy, następnego dnia okazało się, że Bobi zmarł. Zwierzę było skrajnie wycieńczone. Wygłodzony organizm „pożerał” kolejne organy.

Bobik nie dał rady. Miał zapalenie płuc, miał powiększone serce, miał niewydolność nerek, chorą tarczycę, właściwie miał wszystko. Na podstawie wstępnych badań medycznych lekarze twierdzą, że Bobik był prawdopodobnie chory, ale trzeba jasno powiedzieć, że do takiego stanu doprowadziło go ludzkie zaniedbanie. Każdą chorobę można leczyć.

Zdaniem lekarzy, pies od długiego czasu chorował. Mimo to, właściciel nie podjął leczenia zwierzęcia.

Wiadomo, że bywają choroby śmiertelne, ale jeśli ten pies faktycznie był chory, to był nieleczony, a ustawa o ochronie zwierząt mówi wyraźnie, że nieleczenie zwierzęcia jest również znęcaniem się.

Sprawę zbada prokuratura

Bobi był psem rasy shar pei. Ze względu na skrajne wychudzenie, pracownicy TTOPZ nie są w stanie precyzyjnie określić jego wieku. Niemniej jednak, wydaje się, że zwierzę mogło mieć w chwili śmierci pięć lat. Korpal przypomina, że brak pieniędzy nie jest wymówką od leczenia czworonoga. Istnieje wiele organizacji, które charytatywnie udzielają pomocy zwierzętom.

Był skrajnie wycieńczony, niedożywiony. Według informacji, jakie uzyskaliśmy, nie jadł od pięciu dni. Brak pieniędzy nie jest przeszkodą, weterynarze mają kontakt z organizacjami pożytku publicznego, które pomagają, istnieje też schronisko dla zwierząt, które by przygarnęło takiego psa.

We wtorek Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt złożyło zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa dotyczącego znęcania się nad psem. Właściciel Bobiego nie skontaktował się z Toruńskim Towarzystwem Ochrony Praw Zwierząt.

Niestety przypadki bestialstwa wobec zwierząt zdarzają się każdego roku. Jakiś czas temu internetem wstrząsnęła historia psa, który został celowo rozjechany przez kierowcę.

Źródła: tvn24.pl, www.fakt.pl
Fotografie: Facebook

Może Cię zainteresować