×

Siostrzeniec demolował jej mieszkanie. Ale to reakcja siostry doprowadziła ją do furii

Święta bez wątpienia to istotny czas dla każdego z nas – możemy spotkać się z najbliższymi, co na co dzień najczęściej jest utrudnionym zadaniem przez masę obowiązków… Dla Ani jednak niedzielne spotkanie z rodziną nie skończyło się tak, jakby tego oczekiwała. Wszystko przez jej siostrę, Kamilę, która przyjechała ze swoim synkiem, Dawidkiem. 8-latek nie tylko okazał się rozpuszczony, ale na wszystko miał pozwolenie.

Ania napisała do nas wczoraj wieczorem wiadomość, ponieważ potrzebowała komuś wygadać się z tego, co się stało

W tym roku udało mi się wykończyć mieszkanie, które mam od dwóch lat. Bardzo się cieszyłam, bo moim marzeniem w końcu było nie tylko zdobyć część funduszy na to, aby zainwestować w nieruchomość, ale mieć swoje gniazdko. Udało mi się to! Niestety okazało się, że nie wszyscy potrafią to docenić. Nie spodziewałam się, że własna siostra zachowa się w taki sposób…

„Zacznę jednak od początku. Ustaliłam z mamą, że w pierwszy dzień Świąt wszyscy przyjadą do mnie. Wszyscy to znaczy: moi rodzice, siostra z synem, brat z żoną i córką oraz brat z dziewczyną”

Przygotowałam śniadanie wielkanocne według przepisów, które są w naszej rodzinie od pokoleń. Poświęciłam na to cały tydzień i nieskromnie powiem, że wyszło wszystko przepysznie. Udekorowałam stół i czekałam na gości. Pierwsza oczywiście przyszła moja mama z tatą – jeszcze dołożyła swoje trzy grosze, jak każda mama.

O prawie godzinę spóźniona przyszła Kamila z synkiem Dawidem… Od progu oczywiście zaczęła się niezbyt miła rozmowa, bo ja w żartach zagadałam, że się spóźniła, a ona rzuciła mi trochę wredne: „No po pierwsze to ja mam dziecko, a po drugie nie mam auta jak Wy wszyscy”. No cóż, pomyślałam sobie, że może zwyczajnie nie ma humoru.

Zasiedliśmy do stołu, było nawet miło, zjedliśmy i przyszedł czas na ciasta. Piliśmy także likier kawowy taty i wspominaliśmy dzieciństwo. Mama zerknęła na karafkę, która stała na samym środku stołu i powiedziała, że zawsze będzie jej się miło kojarzyć, bo jej mama dostała ją w prezencie ślubnym. Dla mnie także był to ważny element w moim domu, ponieważ babcię Jagnę kochałam z całego serca. Gdy wiedziała, że choruje i zaczęła pisać testament, ja ją poprosiłam tylko o tę karafkę, ponieważ miałam z nią bardzo miłe wspomnienia. Gdy odeszła i zostaliśmy wezwani do tego, aby odczytać jej ostatnią wolę, dowiedziałam się, że otrzymuję nie tylko karafkę, ale przy okazji także przepisała na mnie swoją działkę pod miastem. Inne wnuczęta dostały mniejsze „prezenty”.

„Od tamtego czasu moja siostra była dla mnie bardzo złośliwa i przy każdej możliwej okazji wypominała mi tę działkę. Raz nawet, mając dość już tego dogryzania, powiedziałam, że ją na nią przepiszę”

Wiedziała, że nie zależy mi na tej ziemi, a jedyne, czego pragnęłam, stało właśnie dziś na samym środku stołu. Nalałam do karafki własnoręcznie wykonany kompot – zupełnie tak jak robiła to nasza babcia. Wszystko wydawało się zmierzać w dobrą stronę. Nie było niemiłych tematów dotyczących polityki, śmialiśmy się i wspominaliśmy. Jedynie Dawidek nie potrafił bawić się z kuzynką i cały czas się dokuczał… A to nie chciał ściągnąć butów i chodził po moim białym dywanie w sypialni, a to okazało się jakimś cudem, że do WC wpadły trzy rolki papieru, a to w kuchni znalazłam w koszu na śmieci jabłka, które przywiozła mi mama… Po prostu robił mi na złość, a Kamila nie zwracała mu uwagi.

Czara goryczy jednak przelała się, gdy skończył się sok, a ja chciałam dolać go do karafki. Stałam w kuchni i zawołałam, aby ktoś mi przyniósł karafkę. Kamila uznała, że najlepiej jeśli przyniesie mi ją Dawidek… Gdy mu ją dawała, powiedziała w taki dziwny złośliwy sposób: „Tylko nie stłucz tego. To podobno dla cioci Ani bardzo ważne”.

Chyba nie muszę mówić, jak skończyła się ta historia. On nie zrobił tego przypadkiem. Celowo i z premedytacją uderzył karafką o ścianę!!!! Roztrzaskała się w drobny mak. Serce mi stanęło, gdy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Wybiegłam z kuchni, spojrzałam na Dawida, który w jednej sekundzie z uśmiechu nagle zamienił minę. Zaczął płakać i mówić, że tego nie chciał zrobić. Podbiegła Kamila, złapała go i powiedziała, że nic nie się stało. Rozumiecie to? NIC SIĘ NIE STAŁO? Dokładnie powiedziała tak:

Synuś, nic się nie stało. Ciocia sobie kupi kilka takich, bo ma pieniążki po babci

Ani składu, ani ładu, ani przede wszystkim nie na miejscu takie słowa. Szlag mnie trafił totalnie!! Nie dość, że przez cały dzień znosiłam tego rozwydrzonego bachora, to jeszcze zniszczył dla mnie coś tak cennego. Nie wytrzymałam też i krzyknęłam do niej:

Jesteś zawistną su*ą, która niczego nie potrafi docenić. Nie umiesz nawet wychować syna, mimo że mieszkasz u rodziców i oni przymknęli oko na to, że nawet nie wiadomo z kim masz to dziecko. Niewdzięczna i wyrachowana z ciebie osoba i mam nadzieję, że synek jak dorośnie to ci pokaże, gdzie raki zimują!

Czy przesadziłam? Pewnie tak, ale siedziało to we mnie od jakiegoś dłuższego czasu. Spojrzałam na resztę moich gości i wszyscy patrzyli się w podłogę. Nikt nic nie mówił. Tylko Kamila jeszcze powiedziała:

Żałuję, że nie zniszczył Ci więcej rzeczy

To była już przesada. Kazałam jej wyjść z mojego domu i nigdy więcej nie pokazywać mi się na oczy. Wiecie o czym to świadczy? O tym, że przez lata czuła do mnie nienawiść, która się w niej gromadziła i narastała. Nie umiała znieść tego, że dostałam działkę, mimo że wcale jej nie chciałam. Boże, jak siostra mogła się tak zachować? Jak ona wychowa to dziecko?

Współczujemy takiej atmosfery…

_________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić: redakcja@popularne.pl

Może Cię zainteresować