×

Udawał chorego na białaczkę, żeby wyłudzać pieniądze. Zgolił nawet włosy i brwi

Krzysztof M. to Polak, który mieszka w Wielkiej Brytanii. Pełnił funkcję asystenta społecznego Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Mężczyzna udawał chorego na białaczkę, żeby wyciągnąć pieniądze od ludzi dobrego serca. Przy tym perfidnie podpierał się wizerunkiem chłopca, który naprawdę zmaga się z tą śmiertelną chorobą.

Udawał chorego na białaczkę

Do czego jest w stanie doprowadzić ludzka zachłanność i chciwość? Krzysztof M., nasz rodak w Wielkiej Brytanii, udowodnił, że dla pieniędzy można się posunąć do najbardziej odrażających zachowań.

Natan Gajk, znany też jako Pan Torpeda, pochodzi z Sosnowca. Chłopiec ma zaledwie 6 lat i zmaga się z nowotworem złośliwym. Jego codzienność to szpital, badania, chemioterapia, strach i ogromne cierpienie. W sieci prowadzone są zbiórki pieniędzy na leczenie chłopca. Rokowania są złe. Natana zdiagnozowano w czwartym stopniu złośliwości i w czwartym stopniu rozsiewu. Miał przerzut do mózgu i przerzut do kości. Chłopiec czeka na przeszczep szpiku.

Historię Natanka poznało wielu ludzi dobrego serca, którzy wspierają 6-latka i jego bliskich, jak tylko mogą. Ale jego historię poznał także Krzysztof M. – Polak, który mieszka z rodziną w Wielkiej Brytanii.

Mężczyzna udawał, że choruje na białaczkę. By się uwiarygodnić, podpierał się wizerunkiem Natanka – chłopca, który naprawdę cierpi i zmaga się z tą przerażającą chorobą. Naciskał jego mamę, żeby skontaktowała go z chłopcem. Twierdził, że wie, co przeżywa dziecko, ponieważ sam jest chory. Mężczyzna kłamał, rozmawiając z mamą 6-latka i bez skrupułów kłamał, patrząc Natankowi w oczy. Dlaczego to robił? Odpowiedź jest prosta – dla pieniędzy.

Wspierały go osoby, które również są chore na raka, które mają w rodzinie dziecko chore na raka, czy rodziny osób, które zmarły na raka. Pisały pod spodem: moja żona, niestety, przegrała walkę, ale wspieram cię, Krzysiu

– opowiada pani Marta, mama małego Natanka w odcinku programu „Interwencja”, przedstawiającym historię Krzysztofa M.

Był jedną z pierwszych osób, jeżeli nie jedyną osobą spoza rodziny, z którą Natan zgodził się porozmawiać przez wideo. On nie chce za bardzo rozmawiać z obcymi ludźmi, a tu zgodził się, bo ten „wujek” też jest chory, też go kroją, też miał chemię. On to rozumie, nie ma włosów (…)

– dodaje.

Przez rok zebrał ponad 120 tys. złotych

Jak się okazało, Krzysztof M. nie miał włosów i brwi, ponieważ sam je zgolił. Zrobił to, żeby się uwiarygodnić i wzbudzić w ludziach litość.

Nieoczekiwanie rzekoma białaczka Krzysztofa M. przeistoczyła się w rzekomego raka wątroby. Mężczyzna twierdził, że potrzebuje pieniędzy na leczenie w USA. Wśród swoich potrzeb wymieniał także badania, które w Wielkiej Brytanii (gdzie mieszka), można wykonać za darmo w każdym szpitalu.

Powiedział, że to będzie eksperymentalny zabieg radioembolizacji wątroby, notabene od siedmiu lat z powodzeniem wykonywany w Polsce, a on jedzie do USA, żeby zrobić tomografię komputerową, dla pacjentów onkologicznych dostępną za darmo w Anglii, wszędzie, w każdym szpitalu

– tłumaczy mama Natanka w „Interwencji”.

Krzysztof M. miesiącami zmyślał, zabiegał o poparcie. Ale jedno w tym wszystkim było prawdziwe – na jego konto wpływały pieniądze od ludzi, którzy naprawdę chcieli pomóc.

Według szacunków, przez rok mógł uzbierać ponad 120 tys. zł. Ludzie wpłacali, ile mogli. Niektórzy kilka złotych, inni nawet kilka tysięcy złotych. Łączyła ich chęć pomocy umierającemu mężczyźnie.

Tłumaczył się depresją

Oszustwa Krzysztofa M. wyszły na jaw na początku czerwca tego roku. M.in. dzięki Wiesławowi Jaworskiemu, który od razu się zorientował, że Krzysztof M. kłamie. Gdy zaczął o tym mówić głośno, spłynął na niego potężny hejt. Ale mimo to udowadniał, że ma rację. Wokół sprawy zaczęło się robić coraz większe zamieszanie.

O wyjaśnienia poprosiła Małgorzata Kidawa-Błońska, z którą oszust współpracował i – sądząc po jego profilu na Twitterze, całym sercem popierał.

W końcu przyłapany na oszustwie Krzysztof M. przyznał, że nie jest chory na białaczkę, a pieniądze zbierał na życie. Wpadł też na kolejny podły pomysł. Aby się wybielić, tłumaczył, że jest chory na depresję i z tego powodu nie może podjąć pracy.

Uważam, że wszystkie szkody wyrządzone przez Krzysztofa Malinowskiego muszą zostać przez niego naprawione, a on sam powinien ponieść konsekwencje prawne swojego zachowania

– podkreśliła Małgorzata Kidawa-Błońska na Twitterze.

Sprawą Krzysztofa M. zajęła się Prokuratura Rejonowa w Wałczu, ponieważ wyłudzacz pochodzi właśnie z tej okolicy. Zawiadomienie o oszustwie i fałszowaniu dokumentów złożyła spółka, gdzie wpłacano pieniądze.

Zawiadomienie o popełnieniu oszustwa złożono także w Londynie. Nawet gdy Krzysztof M. odpowie za swoje czyny, straty, które wyrządził, ciężko będzie naprawić. Przez takich jak on, pomoc może nie trafić do ludzi, którzy naprawdę jej potrzebują.

Już widzimy, że coraz więcej osób wycofuje się z tego wsparcia

– mówi Elżbieta Białach, jedna z osób, które odkryły oszustwa Krzysztofa M.

Ilu chorym oszuści tacy, jak Krzysztof M. odbierają szansę na życie?

Fotografie: Interwencja Polsat screenshot (miniatura wpisu), Facebook, Twitter, Zrzutka

Może Cię zainteresować