Tragedia pod Inowrocławiem. Nowe fakty w sprawie zabójstwa 3- i 5-latka
W piątkowy poranek doszło do tragedii pod Inowrocławiem. Ojciec znalazł ciała dwójki swoich dzieci. Miały one rany kłute. Są nowe fakty w tej sprawie. Czy to matka zabiła swoje pociechy?
Tragedia pod Inowrocławiem
Jak donosi Fakt, 5 lutego doszło do makabrycznej zbrodni pod Inowrocławiem. W miejscowości Turzany (woj. kujawsko-pomorskie) na ciała dwójki swoich dzieci natknął się ojciec, który właśnie wrócił do domu.
Policja informację o tej tragedii uzyskała około godziny 9:30. Dzwoniła babcia chłopców, matka pana Waldemara. Najprawdopodobniej była ona świadkiem zdarzenia, gdyż wówczas przebywała na posesji.
Potwierdzam, że w miejscowości na terenie gminy Inowrocław doszło do tragedii. W jednym z domów zostały znalezione ciała dwóch chłopców w wieku 3 i 5 lat. Śmierć dzieci potwierdził lekarz, który przybył na miejsce zdarzenia. W trakcie oględzin stwierdzono na ciałach dzieci obrażenia, rany, które mogły przyczynić się do ich śmierci
– przekazała Faktowi asp. szt. Izabella Drobniecka z Komendy Powiatowej Policji w Inowrocławiu.
Oficer dodała, że policja pod nadzorem prokuratury prowadzi czynności dochodzeniowo-śledcze, aby „wyjaśnić okoliczności tragicznego zdarzenia”.
Jak tłumaczy prok. Agnieszka Adamska-Okońska z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy:
Obrażenia, rany na ciałach dzieci wskazują, że zgon nie nastąpił z przyczyn naturalnych. Podejrzewamy udział osób trzecich.
Nieoficjalnie serwis dowiedział się, że były to rany kłute zadane w okolice klatki piersiowej i pleców. Dokładną przyczynę śmierci dzieci pozwoli ustalić sekcja zwłok, która zaplanowana jest na sobotę (6 lutego).
Leczyła się psychiatrycznie
Z ustaleń Faktu wynika również, że 37-letnia matka dzieci miała zadać im śmiertelne ciosy, a potem próbowała odebrać sobie życie. Katarzyna W. trafiła do szpitala. Jej obrażenia wskazują na użycie noża. Na razie nie ma z nią kontaktu.
Dlaczego kobieta zdecydowała się na tak drastyczny krok? Jak ustalił PAP, 37-latka leczyła się psychiatrycznie. Do tego, jak powiedzieli sąsiedzi w rozmowie z Faktem, była ona skonfliktowana z teściową i mężem:
Nie mogła wytrzymać ciągłych pretensji i to popchnęło ją do tak dramatycznej decyzji
– powiedział jeden z sąsiadów.
Inny dodał:
Poprzednia żona zdążyła od niego uciec. Ta już nie. Naprawdę miała powód, żeby to zrobić
Prokurator Szelągowski nie skomentował hipotez, które pojawiły się w mediach. Nie zabrał także głosu w sprawie leczenia psychiatrycznego 37-latki, ani nie miał też informacji o tym, jakby w rodzinie mogło dochodzić do aktów przemocy lub znęcania się.