×

Nie żyje 4-letnia dziewczynka. Potrzebowała pomocy, ale nie było wolnej karetki

Potworna tragedia w Swarzędzu. Nie żyje 4-letnia dziewczynka, u której doszło do zatrzymania krążenia. Ponieważ akurat nie było wolnej karetki, dziewczynkę musieli ratować strażacy. Niestety, reanimacja nie przyniosła rezultatów. Życia dziecka nie udało się uratować.

Karetka nie mogła przyjechać na czas

Ratownicy medyczni nie mogą być w kilku miejscach jednocześnie. Może gdyby ten zawód był zdecydowanie lepiej opłacany, mielibyśmy więcej ratowników i więcej karetek, a sytuacje takie jak ta by się nie zdarzały. Ale to tylko gdybanie. Jest jak jest.

Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, Wielkopolska ma najmniej zespołów ratownictwa medycznego w przeliczeniu na mieszkańca w Polsce, przez co karetki niejednokrotnie przekraczają przepisowe czasy dojazdu.

Tym razem na pomoc czekała czteroletnia dziewczynka ze Swarzędza. W niedzielę (19 listopada) ok. godz. 10:00 u chorego przewlekle dziecka doszło do zatrzymania krążenia. Niestety, pomoc dotarła dopiero po kilkunastu minutach.

Karetka, która stacjonuje w Swarzędzu, ratowała w tym czasie innego ciężko chorego pacjenta

– poinformował Jakub Wakuluk z biura prasowego Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.

W związku z tym, że najbliższa wolna karetka znajdowała się w Pobiedziskach (to miejscowość oddalona od Swarzędza o 20 kilometrów), w dodatku sypał śnieg i było ślisko, dyspozytor wezwał na miejsce straż pożarną oraz śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Nie żyje 4-letnia dziewczynka

Strażacy zjawili się na miejscu po 11 minutach. Rozpoczęto reanimację dziecka, a po dwóch minutach do interwencji przyłączyła się załoga LPR. Niestety, życia czteroletniej dziewczynki nie udało się uratować.

Problem polega na tym, że chociaż mundurowi są przeszkoleni w ratowaniu ludzi, nie posiadają specjalistycznego sprzętu.

Strażacy pojawili się w domu jednorodzinnym o godzinie 10.18 i rozpoczęli reanimację dziecka. Po dwóch minutach na miejscu byli też ratownicy medyczni, którzy przylecieli śmigłowcem z Poznania. Oznacza to, że strażacy dotarli do dziewczynki po 11 minutach od zdarzenia, a śmigłowiec LPR na miejscu był po 13 minutach

– relacjonuje w rozmowie z TVN24 Jakub Wakuluk z biura prasowego Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.

Doszło do tragedii, ale po dokładnym przyjrzeniu się sprawie jesteśmy pewni, że brak dostępnej karetki ze Swarzędza nie przyczynił się do śmierci dziecka

– zaznacza Wakuluk, dodając, że strażacy oraz ratownicy dotarli do wzywających przed upływem wyznaczonego przez ustawodawcę czasu.

Warto jednak podkreślić, że karetka pogotowia przyjechała do dziecka dopiero po 25 minutach od zgłoszenia. Natomiast czas dojazdu powinien wynosić do ośmiu minut.

Fotografie: YouTube (miniatura wpisu),

Może Cię zainteresować