×

Śmierć ks. Dymera. Ks. Isakowicz-Zaleski komentuje oskarżenia wobec duchownego

„Śmierć ks. Dymera nie powinna zakończyć tej sprawy”— mówi ks. Isakowicz-Zaleski. Duchowny nie szczędzi krytyki władzom kościelnym. Podkreśla, że wciąż mogą żyć ludzie, którym zależy na wyjaśnieniu spraw sprzed lat.

Oskarżony o nadużycia seksualne

W 1991 ks. Andrzej Dymer założył w Szczecinie Ognisko św. Brata Alberta – miejsce dla chłopców w trudnej sytuacji życiowej. Właśnie tam miało dochodzić do molestowania seksualnego nieletnich.

W całej sprawie mocno bulwersuje fakt, że już od 1995 roku szczecińscy biskupi wiedzieli o tym, czego miał się dopuszczać ks. Dymer. Na alarm bili inni duchowni, za ofiarami wstawiały się siostry zakonne. Zeznania ofiar  wskazywały na winę ks. Dymera. Mimo to, duchownego nigdy nie spotkała kara.

Dopiero tekst „Gazety Wyborczej” z 2008 roku sprawił, że sprawą zajęła się prokuratura i sąd kościelny. Śledczym wystarczyło kilka miesięcy, by umorzyć sprawę. Nie uwierzono zeznaniom ofiar. Ale sąd kościelny prawdopodobnie uwierzył, bo odsuną duchownego od pracy z dziećmi.

Śmierć ks. Dymera

Ks. Dymer od lat zmagał się z chorobą nowotworową. Walkę przegrał we wtorek, niespełna tydzień po tym, jak odwołano go z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego imienia Jana Pawła II w Szczecinie. Ks. Andrzej Dymer miał 58 lat. Od dłuższego czasu jego stan był bardzo ciężki.

Po śmierci duchownego państwowa komisja do spraw wyjaśniania przypadków pedofilii poinformowała za pośrednictwem komunikatu, że nie będzie kontynuować badania dokumentów, które wpłynęły do niej w sprawie oskarżeń o nadużycia seksualne księdza.

Ks. Isakowicz-Zaleski komentuje

Ks. Isakowicz-Zaleski uważa, że decyzja państwowej komisji do spraw wyjaśniania przypadków pedofilii jest zła. Duchowny nie szczędzi gorzkich słów pod adresem kościelnych hierarchów. Podkreśla, że opieszałość władz kościelnych jest krzywdząca również wobec ks. Dymera.

Dzisiaj (wtorek – red.) dowiedzieliśmy się o śmierci oskarżonego i myślę, że to też jest jego dramat, bo jeżeli czuł się niewinny, to nie dostał szansy (na wytłumaczenie się – red.)

– podkreśla duchowny w wypowiedzi dla WP.

Śmierć ks. Dymera nie powinna zakończyć tej sprawy. Najważniejsze jest wyjaśnienie wszelkich wątpliwości dotyczących molestowania seksualnego. Zawaliły władze kościelne, które przez 25 lat nie były zdolne do stwierdzenia, czy zarzuty są słuszne, czy nie

– mówi duchowny w rozmowie z „Faktem”.

Jeśli zarzuty są słuszne, to ofiary mają pełne prawo do niego, w tym także odszkodowania finansowego, nie tyle od księdza, który zmarł, ile od diecezji, która to tuszowała

Ks. Isakowicz-Zaleski odważnie wskazuje winnych tej trudnej sprawy.

Największą winę w tym wszystkim ponosi obecny arcybiskup szczeciński Andrzej Dzięga jak i jego dwaj poprzednicy (bp Marian Przykucki oraz bp Zygmunt Kamiński – przyp. red.), którzy o tym wiedzieli, ale także arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, który jak widać z „Faktów”, blokował przeprowadzenie tej drugiej instancji procesu kościelnego.

Duchowny podkreśla, że śmierć księdza nie sprawia, że znika problem ofiar, jeśli takie faktycznie są. Niestety, ks. Isakowicz-Zaleski często bywa odosobniony w swoich staraniach.

Fotografie:

Może Cię zainteresować