Scena z „Kevina” z Donaldem Trumpem. Jak to się stało, że w niej zagrał?
Zbliża się Boże Narodzenie, a to oznacza, że zbliża się czas na powrót Kevina McCallistera. Czy w 1992 roku ktokolwiek mógł przypuszczać, że w filmie epizod zagrał przyszły prezydent USA? Słynna scena z „Kevina” z Donaldem Trumpem nadal wzbudza spore emocje. Prawdę o niej ujawniono dopiero teraz.
Prezydent USA usunięty
W świetle ostatnich wydarzeń ta decyzja miała niemal symboliczne znaczenie.
Chociaż produkcje mają już niemal 30 lat, „Kevin sam w domu” i „Kevin sam w Nowym Jorku” w okresie świątecznym regularnie powracają na ekrany, nie tylko w Polsce. Gdy Donald Trump został prezydentem USA, wszyscy przypomnieli sobie o jego epizodycznej roli w produkcji. Wtedy był jeszcze „tylko” nieprzyzwoicie bogatym biznesmenem.
W ubiegłym roku szerokim echem odbiła się decyzja o usunięciu z filmu sceny z Trumpem. Podjęła ją kanadyjska stacja CBC. Z trwającego 120 minut filmu wycięto 8 minut. „Ofiarą” edycji padł m.in. epizod z Donaldem Trumpem. Kanadyjczycy przekonywali, że decyzja nie miała związku z polityką, ale w to tłumaczenie nie uwierzył główny zainteresowany i jego bliscy. Syn Trumpa określił decyzję „żałosną”. A prezydent USA skomentował na Twitterze:
I guess Justin T doesn’t much like my making him pay up on NATO or Trade! https://t.co/sndS7YvIGR
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) December 27, 2019
Słynna scena z „Kevina” z Donaldem Trumpem
Gdy powstawał uwielbiany przez widzów film, Donald Trump był właścicielem hotelu Plaza w Nowym Jorku. To w nim powstawały sceny „Kevina”, m.in. ta z udziałem obecnie urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych, który w filmie wskazywał chłopcu drogę do lobby.
To był dobry film, a ja byłem trochę młodszy, delikatnie mówiąc. To był dla mnie zaszczyt
– wspominał ostatnio polityk cytowany przez serwis Deadline.
Biznesmen cieszył się w latach 90. dużą popularnością. Twórcy filmu przyznają, że ludzie wiwatowali, gdy pojawił się na ekranie. Ale jak doszło do tego, że zagrał w filmie?
Trump wymusił swój udział?
Dopiero po latach szczegóły zdradził reżyser Chris Columbus, który twierdzi, że Trump… wymusił swój udział w produkcji. Epizod z biznesmenem nie był planowany.
Twórcy wiedzieli, że za nagrywanie scen w hotelu Plaza będą musieli zapłacić. Ale ówczesny właściciel – Donald Trump, postawił jeszcze jeden warunek. Chciał wystąpić w filmie.
Zapłaciliśmy opłatę, ale on [Donald Trump – przyp. red.] powiedział również: „Jedynym sposobem, żebyś mógł korzystać z Plazy, jest to, że jestem w filmie”
– mówi Columbus w wywiadzie dla Insider.
Zgodziliśmy się więc umieścić go w filmie, a kiedy wyświetliliśmy go po raz pierwszy, wydarzyła się najdziwniejsza rzecz: ludzie wiwatowali, gdy na ekranie pojawił się Trump. Więc powiedziałem do edytora: „Zostaw go w tym filmie. To chwila dla publiczności”
– wspomina reżyser.
Jak widać nie od dziś Donald Trump potrafi walczyć o swoje.