×

Samobójstwo pary 21-latków. Stali na torach czekając aż potrąci ich pociąg

Samobójstwo pary 21-latków nie mieści się w głowie. Dwoje młodych ludzi dwa lata temu w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia przyszło na tory kolejowe z zamiarem odebrania sobie życia. Maszynista zauważył kobietę i mężczyznę znajdujących się w niewielkiej odległości od pojazdu, ale nie zdołał wyhamować. Oboje zginęli na miejscu.

Niewiele mówi się o tym, jak fatalne skutki dla psychiki ludzkiej miała epidemia. Długotrwałe zamknięcie w domu oraz brak kontaktu z rodziną i znajomymi powodował, że u coraz większej liczby Polaków zaczęły występować zaburzenia psychiczne. Choroby tego typu nie omijają również znanych osób. Przykładem może być Julia Wróblewska, która sama przyznała, że ma problemy z psychiką i rozpoczęła leczenie w specjalnym ośrodku.

Samobójstwo pary 21-latków

Bardzo prawdopodobne, że decyzja pary 21-latków o odebraniu sobie życia była wynikiem trudnej sytuacji panującej w kraju. Prawdy jednak zapewne nigdy nie poznamy.

Przypomnijmy, że do tych dramatycznych wydarzeń doszło w Boże Narodzenie w 2020 roku ok. godz. 19:55. To wtedy mężczyzna i kobieta stanęli na torach pomiędzy przejazdami kolejowymi przy ul. Szarych Szeregów i Piłsudskiego w Radomsku. Chwilę później już nie żyli.

Maszynista pociągu, jadącego w kierunku Łodzi zauważył osoby na torach. Zaczął hamować, ale niestety bezskutecznie. Mężczyzna oraz kobieta w wieku 21 lat zginęli na miejscu

– mówił tuż po tragedii Włodzimierz Czapla z Komendy Powiatowej Policji w Radomsku.

Wiadomo, że ofiary pochodziły z Radomska. Z kolei, jak ustalili policjanci, maszynista w momencie zdarzenia był trzeźwy.

Codzienność maszynistów

Po horrorze jaki rozegrał się wówczas na torach, portal naTemat przeprowadził wywiady z maszynistami. W opowieściach ludzi zawodowo prowadzących pociągi niejednokrotnie pojawiają się wzmianki o samobójstwach. Niemal każdy ma na swoim koncie śmierć jakiegoś samobójcy.

Jeden z rozmówców opowiadał:

Głuchy dźwięk, puknięcie, coś chrupnęło pod lokomotywą – koła przejeżdżają przez kości.
To jest mniej więcej takie samo uczucie, jakby się na kamień najechało. Wie pani, taki, który dzieciaki położą dla zabawy na torach. Słychać tylko huk. Jeżeli samobójca stoi, to głową uderzy, a że głowa jest twarda i ciężka, to obije się o lokomotywę. Uczucie zabicia człowieka jest fatalne.

Niektórzy maszyniści nazywają wręcz siebie egzekutorami. Mężczyzna, z którym rozmawiała Daria Różańska tłumaczył:

Bo jak inaczej nazwać sytuację, jak człowiek podchodzi pod pociąg na odległość 50 metrów, rozkłada ręce i się rzuca? Egzekutor to jest najlepsze słowo. Prędzej, czy później każdego to spotka.

Bardzo rzadko w telewizji pojawiają się informacje o samobójstwach. Często same rodziny nie chcą, aby śmierć ich bliskich była klasyfikowana jako samobójstwo, ponieważ boją się stygmatyzacji lub problemów z pochówkiem w duchu chrześcijańskim.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Fotografie: Ciało księdza w pociągu (miniatura wpisu), Pixabay

Może Cię zainteresować