×

Zasady w szkole w czerwonej strefie. „Ktoś kichnie i wyląduje w izolatce”

Czy zalecone przez MEN restrykcje w szkołach są brane przez uczniów i nauczycieli na poważnie? Czy da się w ogóle do nich w praktyce zastosować? O tym opowiedziała jedna z licealistek, która postanowiła napisać list do redakcji Onetu.

Restrykcje w szkołach

Nastolatka jest w tegorocznej klasie maturalnej i uczęszcza do liceum w jednym z miast w czerwonej strefie. W swoim liście wylicza wiele absurdów, z jakimi się zdążyła już zetknąć w szkole. Dziewczyna zaczyna od tego, że co prawda przy rozpoczęciu roku szkolnego dyrekcja starał się wszystko zorganizować tak, aby trzymać uczniów w izolowanych od siebie grupach, by pomiędzy zbyt dużą ilością nastolatków nie dochodziło do kontaktu. Tyle, że okazało się to fikcją – nie zadbano o to przy przechodzeniu do klas, a także przy wchodzeniu do szkoły – tworzyły się zatory i długie kolejki, w których uczniowie stali ściśnięci.

Zasady, których nikt nie stosuje?

Dziewczyna opowiada, że od razu na początku ich klasę przywitała nauczycielka przeczytaniem im 4 stron zasad przestrzegania restrykcji, których prawdopodobnie wszystkich nie sposób było zapamiętać. Nastolatka wskazuje, że na korytarzach szkolnych wprowadzono ruch prawostronny, podzielono wejścia do budynku na wejścia i wyjścia. Ustalono także zasadę, że nauczyciel po przeprowadzonej lekcji pozostaje z uczniami przez przerwę (nie mogą oni wychodzić z sali) do czasu przyjścia kolejnego nauczyciela na nową. Okazało się, że tej zasady większość grona pedagogicznego nie przestrzega, co akurat cieszy nastolatków, bo czuli się oni ograniczeni w swobodzie rozmów i zachowywania się.

Aż prosi się o złapanie przeziębienia

Maturzystka punktuje też absurdy związane z lekcją W-Fu. Wszystkie zajęcia mają bowiem odbywać się na dworze, niezależnie od pogody. Dziewczyna obawia się, że będzie to skutkować z jednej strony wylewem zwolnień lekarskich, z drugiej – naraża uczniów na rozchorowanie się i osłabienie organizmu. A co więcej: wylądowanie w szkolnej izolatce, gdyż objawów koronawirusa często nie sposób odróżnić od przeziębienia. Co więc, jeśli ktoś ćwicząc w niekorzystnych warunkach pogodowych zacznie kaszleć?

Mało wyrozumiała dyrekcja?

Poważnym problemem jest też to, że uczniom zabroniono przychodzić do szkoły wcześniej, niż 15 minut przed rozpoczęciem zajęć. Dziewczyna zwraca uwagę, że zasada ta zdaje się w ogóle nie liczyć z tymi uczniami, którzy do szkoły dojeżdżają z okolicznych wiosek i czy tego chcą, czy nie są często na miejscu dużo wcześniej. Dyrekcja w jej szkole podobno nie ma także brać pod uwagę spóźnień i nieobecności spowodowanych tym, że kogoś na skutek limitu pasażerów nie wpuszczono do autobusu i nie miał jak dojechać na zajęcia.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Źródła: kobieta.onet.pl

Może Cię zainteresować