×

Ratownik oskarżony o roznoszenie chorób. Otrzymał list o wulgarnej treści

W ostatnim czasie w mediach głośno zrobiło się o pracownikach szpitala, którzy czują się niedocenieni lub wręcz krzywdzeni przez wypowiedzi sugerujące, że mogą roznosić koronawirusa. Do grona oburzonych medyków dołączył Sławomir Pawlik, który niedawno znalazł za wycieraczką samochodu wulgarny list, w którym ratownik został oskarżony o roznoszenie chorób.

Ratownik oskarżony o roznoszenie chorób

Zgodnie ze statystykami szpitale oraz przychodnie zdrowia są miejscami, w których dochodzi do największej liczby zakażeń koronawirusem. Powoduje to, że ludzie nie tylko rezygnują z korzystania z usług medycznych, ale również odczuwają złość na medyków, którzy niestety dość często bywają ogniwami w procesie roznoszenia Covid-19.

W związku z tym, coraz częściej dochodzi do eskalacji ludzkiej frustracji i wylewania niezadowolenia m.in. na ratowników medycznych. Każdego tygodnia słyszymy o skandalicznych listach będącymi przejawem złości skierowanej pod adresem medyków lub hejcie na lekarzy. Tym razem, z nieprzyjemnościami spotkał się pochodzący z Łowicza, Sławomir Pawlik.

Anonimowy list do ratownika medycznego

Mężczyzna na co dzień pracuje jako ratownik medyczny. W ostatnim czasie jego praca polega przede wszystkim na jeżdżeniu do domów osób podejrzanych o zakażenie koronawirusem i pobieraniu od nich wymazów do przeprowadzenia testów. Właśnie dlatego, ratownik jest szczególnie narażony na zakażenie.

Jego sąsiedzi wiedząc, że ma styczność z tak dużą liczbą potencjalnie zarażonych osób, wpadli w panikę. Napisali anonimowy list i zostawili go na samochodzie, pod wycieraczką. Pan Sławomir w rozmowie z Wyborczą żali się, że został znieważony.

Nazwali mnie roznosicielem trypta i hifa.

Ratownik wspomina, w jakich okolicznościach natrafił na list.

Był wieczór, ciemno. W dolnym rogu, za wycieraczką mojego peugeota, zobaczyłem coś białego. Myślałem w pierwszej chwili, że ptak mi na szybę narobił. Ale było gorzej, dużo gorzej.

Na kartce wydrukowany był krótki, ale za to bardzo dosadny tekst.

Nie chcemy twoich wirusów roznosicielu trypta i hifa. Nie chcemy być zarażeni koroną. Wyp**rdaj z Łowicza.

Sławomir Pawlik przyznaje, że zrobiło mu się bardzo przykro. Początkowo zamierzał wyrzucić kartkę. Później jednak zmienił zdanie.

W pierwszej chwili zgniotłem kartkę i chciałem wyrzucić. Ale później pomyślałem: niech ludzie zobaczą.

Ratownicy coraz częściej w mediach

W przeciągu ostatnich kilku miesięcy ratownicy stali się wszechobecni w mediach. Wielu z nich dzieli się swoimi niemiłymi doświadczeniami, jakie doświadczają ze strony hejterów. Na szczęście możemy mówić również o przyjaznym nastawieniu do nich i realnej pomocy (jak np. darmowe posiłki, drobne prezenty itd.).

Sam Sławomir Pawlik przyznaje, że bardzo lubi być doceniany przez swoich pacjentów.

Najczęściej słyszę dobre słowa. Gdy wchodzę do domów ubrany w ten kosmiczny strój i maskę, ludzie chcą rozmawiać, proponują herbatę, choć przecież nie ma mowy, żebym w takim stroju gawędził i popijał herbatkę. Są samotni i przestraszeni. Bo koronawirus ludzi przeraża. Oni witają mnie jak człowieka, który przyszedł pomóc. Od pacjentów nie usłyszałem nigdy złego słowa.

Ogromny strach przed zakażeniem i towarzyszącym mu powikłaniom sprawił, że ilość miłych interakcji z pacjentami zmalała na rzecz niekomfortowych sytuacji.

Doświadczyłem tego na własnej skórze, gdy wszedłem do sklepu spożywczego po wodę mineralną. Nie miałem na sobie stroju ochronnego, tylko kurtkę ratownika. Za plecami usłyszałem, jak jedna sprzedawczyni mówi do drugiej: „Niech stąd sp**prza, bo nam tu jakiejś zarazy przyniesie”. Nie powiem, zabolało. Wodę kupiłem gdzie indziej.

Brak odporności na stres

Niedawno Izba Lekarska uruchomiła telefon wsparcia, który ma służyć medykom do dzielenia się nieprzyjemnościami, z jakimi spotykają się w pracy. Dr Mateusz Kowalczyk z Okręgowej Izby Lekarskiej wyjaśnia, skąd biorą się tak negatywne emocje.

Zazwyczaj boimy się tego, czego nie znamy, więc koronawirus budzi wiele lęków. Łatwiej sobie z nim radzić, jak się go nazwie. Niestety niektórzy ludzie postanowili utożsamiać to zagrożenie z pracownikami medycznymi i na nich kumulują agresję.

Charakter pracy medyków wymaga od nich odporności na wszelkiego rodzaju sytuacje stresowe wiążące się m.in. z ryzykiem śmierci pacjenta czy wyścigiem z czasem. Są one bez wątpienia znacznie poważniejsze niż kilka, obraźliwych zdań od anonimowego autora.

Pracownicy służby zdrowia muszą umieć radzić sobie z tego typu nieprzyjemnościami, ponieważ wymaga tego ich nietypowy zawód.

Takie zachowania dużo mówią o samych agresorach. A chociaż lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni racjonalizują sobie takie przypadki i chociaż hejt na medyków nie jest powszechny, to niełatwo się tym nie przejmować.

Źródła: lodz.wyborcza.pl
Fotografie: Facebook (miniatura wpisu), Facebook

Może Cię zainteresować