×

Ratownik medyczny zwolniony z pracy. Brał udział w marszu antyszczepionkowców

Ratownik medyczny zwolniony z pracy po tym, jak brał udział w marszu antyszczepionkowców w Lublinie w sobotę 22 stycznia. Podczas wydarzenia wygłosił publicznie mowę, która wzbudziła ogromne kontrowersje, zwłaszcza, w obliczu dramatycznej sytuacji epidemicznej w Polsce. Mówił m.in. że szpital tymczasowy w Lublinie jest niepotrzebny, testy na koronawirusa „pokazują bzdury”, a statystyki covidowe są zawyżane. Aż ciężko uwierzyć, że te słowa padły z usta ratownika medycznego, a jednak… Wszystko zarejestrowano na nagraniu, a więc są ku temu niezbite dowody.

Marsz antyszczepionkowców

W sobotę w Lublinie odbył się marsz antyszczepionkowców. Zorganizowali go przeciwnicy segregacji sanitarnej i przymusowych szczepień przeciwko COVID-19. Przeciwnicy, którzy uważają, że paszporty covidowe to „pierwszy krok do chińskiego społecznego systemu punktacji kredytowej”. W marszu wzięło udział kilkaset osób. Wśród nich był Robert Oleniacz.

Ratownik medyczny zwolniony z pracy

Robert Oleniacz, były już ratownik medyczny w szpitalu w Lubartowie (wcześniej pracował w lubelskim pogotowiu), został zwolniony z pracy po sobotnim marszu antyszczepionkowców w Lublinie. Szala goryczy przelała się po tym, jak mężczyzna wygłosił kontrowersyjną, pełną zarzutów dla szpitala i polskiej ochrony zdrowia mowę.

Nazwisko nie jest tajemnicą, bo sam się przedstawił podczas wystąpienia na sobotnim „Marszu o wolność” w Lublinie. Decydując się na bardzo mocne słowa pod adresem polskiej ochrony zdrowia, musiał liczyć się i liczył się z konsekwencjami służbowymi.

Wystąpienie byłego ratownika medycznego

Nie możecie mieć za złe innym ratownikom, którzy są tutaj na marszu, lecz nieprzebrani i po prostu nie mogą powiedzieć tego, co ja teraz mówię, bo zrobią z nimi to co ze mną. Po prostu zwolnią. Kiedy ujawniłem zgon poszczepienny, zostałem po prostu zwolniony

– od tych słów zaczyna się zarejestrowane na nagraniu wystąpienie byłego już ratownika medycznego Roberta Oleniacza, który wcześniej miał zostać zwolniony z innej pracy.

Mężczyzna miał zarzuty do lekarzy, którzy jego zdaniem są „chciwi i kupieni”, ponieważ biorą pieniądze za covidowych pacjentów. Informacja ta zdaniem Roberta ma być zatajana, podobnie jak poważne skutki szczepień, m.in. kardiologiczne czy neurologiczne.

Nigdy nie widziałem tylu arytmii, migotań przedsionków, zaburzeń neurologicznych i udarów, ile jest teraz. Kardiologie są pozapychane ludzie, rozumiecie co się dzieje?!

– mówił ratownik.

Były ratownik medyczny podczas wystąpienia publicznego przekonywał, że szpital tymczasowy był celowo „zapychany” chorymi przed wizytą premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego w Lublinie. Zaznaczył przy tym, że była to „jedna z najbardziej haniebnych rzeczy”, jakie musiał wykonać.

Ci pacjenci byli zwiezieni przez nas ratowników ze Szpitala Klinicznego nr 1 do szpitala tymczasowego. Po wizycie z powrotem odwoziliśmy ich do SPSK1

– przekonywał Oleniacz.

Kto jak nie my to widzi, dlatego medycy się nie szczepią. Dlatego kombinujemy i możemy, ale ja się nie poddam. Nawet nie będę kombinował z tym systemem… Medycy sobie poradzą, ale nie każdy sobie poradzi…

Szpital zabrał głos

W poniedziałek dyrektor szpitala w Lubartowie zdecydował o rozwiązaniu umowy z Robertem Oleniaczem. W wyniku zaistniałej sytuacji głos zabrała rzeczniczka szpitala w Lubartowie, Wioleta Wojciechowska, którą cytuje „Dziennik Wschodni”:

Nie zgadzamy się z tezami, jakie wygłasza pan Robert, który otwarcie neguje fakty medyczne i godzi tym samym w dobre imię medyków oraz naszego szpitala. Decydując się jednak na takie wystąpienie musiał się liczyć z konsekwencjami służbowymi.

Odpowiedź byłego ratownika

Jeszcze tego samego dnia Robert Oleniacz umieścił na swoim profilu na Facebooku nagranie, które skierował do wojewody lubelskiego i „kolegów”. W materiale odniósł się do sytuacji, kiedy przyjechał do szpitala tymczasowego. Na miejscu jeden z lekarzy, który „miał na sobie jedynie fartuch i maskę”, miał odpowiedzieć, że nie ma tam pacjentów z COVID-19.

Zapytałem go, czy tutaj jest COVID. Powiedział, co ty, nerki zniszczone. To jest odpowiedź lekarza, który tam wówczas pracował

– relacjonował zwolniony ratownik.

Uznał tym samym, że szpital tymczasowy jest „naciągactwem” i nie musiał istnieć, natomiast szły za tym duże pieniądze.

Mężczyzna odniósł się również do wystąpienia podczas marszu i do „kolegów”, którzy mają zarzuty o to, że wystąpił w służbowym stroju. Oleniacz uważa, że miał do tego prawo, a poza tym nikogo nie namawiał, żeby się nie „zakeczupować”. Wiadomo, co były ratownik miał przez to na myśli.

Do zwolnienia z pracy odniósł się bardzo krótko.

Ja sobie poradzę

– powiedział Robert Oleniacz.

Jego nagranie publikujemy poniżej:

Źródła: www.o2.pl, www.youtube.com, www.facebook.com, www.dziennikwschodni.pl
Fotografie: Youtube (miniatura wpisu), www.youtube.com

Może Cię zainteresować