Hejt na lekarzy i ich rodziny. Groźby, wyzwiska, przebijanie opon
Hejt na lekarzy. Na co dzień są na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem, ale w ostatnich dniach – zamiast z brawami – coraz częściej spotykają się z wyzwiskami.
Hejt na lekarzy
„Z dziećmi tego pana się nie bawcie, bo mają wirusa”, „Pan drzwi zamknie, bo zaraza ze szpitala chce wyjść”, „Masz się wyprowadzić, bo nas zarazisz” – to niektóre z haseł, które w ostatnim czasie usłyszeli pod swoim adresem lekarze i pielęgniarki. Jak podaje Onet, hejt na medyków trwa już od pewnego czasu.
Podczas rozmowy z portalem pielęgniarka na oddziale położniczym powiedziała:
Powiem krótko: skończyły się oklaski, zaczęło plucie jadem.
Z kolei Maciej, pielęgniarz ze szpitala zakaźnego, relacjonował:
Sąsiedzi zabraniają się zbliżać swoim dzieciom do moich. Ich synek powiedział nam, że nie może się zbliżać, bo tata go ostrzegał, że moje córki mają wirusa.
Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie potwierdza, że skala zjawiska jest szeroka. Spływają do nich liczne raporty o atakach skierowanych na pracowników ochrony zdrowia. Lek. Maria Kłosińska, koordynatorka mediów w OIL w Warszawie powiedziała Onetowi:
Wyodrębniliśmy trzy obszary hejtu, z jakim spotykają się lekarze i lekarki. Jeden związany jest z informacjami medialnymi. Jeżeli są przekazane nierzetelnie lub wyrażają dobitne opinie na temat procedur, bez wcześniejszej weryfikacji, uruchamia się spirala nienawiści.
Przebite opony w aucie, drzwi oblane farbą
Pani Ola Korczyńska z Gliwic postanowiła podzielić się historią swojej mamy w mediach społecznościowych. Dodała także zdjęcie ukazujący zdewastowany samochód. Jak czytamy w poście:
[Tylko w Polsce…] Lęk i niepewność przeradza się w hejt.
Objawy hejtu i ataki na pracowników służby zdrowia w czasach COVID-19, przekraczają moje możliwości pojmowania.
Dziś moja mama, pielęgniarka gliwickiego szpitala, została ofiarą wandalizmu. A może i też nudy sąsiadów (?) po 1.5 miesiącu przymusowego siedzenia w domu.
Wychodząc jak codzień o 6stej rano do pracy, znalazła swój samochód z przebitymi oponami. Cały obsmarowany farbą ze sprayu.
Pani Bogusława Siciarz, pielęgniarka z Gliwic, odniosła się do wpisu swojej córki:
Dziś to dotknęło mnie. A jutro kolejnych pracowników służby zdrowia?
NIE DAJMY SIĘ ZASTRASZYĆ.
Nie dajmy się zastraszyć tym prymitywnym ludziom, którzy nie widza w nas wsparcia, a widza tylko wrogów, którzy zarażają.
Róbmy swoje.
Mimo wszystko pomagajmy i nieśmy pomoc tym, którzy tego od nas oczekują!
Sprawą zajęła się miejscowa policja. Głos w tej sprawie zabrała także Anna Ginał, rzecznik Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach:
Do tej pory nasz szpital spotykał się tylko z pozytywnymi reakcjami na naszą pracę. Otrzymujemy od kilku tygodni wiele form wsparcia od naszych darczyńców. Nikt z nas nie spotkał się z hejtem czy z niechęcią. Dlatego ta historia jest dla nas zaskoczeniem i czekamy jakie będą ustalenia policji w tej sprawie.