×

Przepisała majątek na opiekunkę i niedługo później zmarła. Przypadek?

Przepisała majątek na opiekunkę, po czym przeżyła tylko trzy miesiące. Rodzina seniorki jest przekonana, że kobiecie nie zależało na dłuższym przebywaniu podopiecznej na tym świecie.

Zamożna seniorka

Podobną historię wszyscy znają z gazet. Dotyczyła Violetty Villas i jej opiekunki, Elżbiety B., która tuż po tym, gdy artystka przepisała na nią cały majątek, odseparowała ją od rodziny i przestała dbać o jej zdrowie. Potem jeszcze wyszło na jaw, że znęcała się nad podopieczną.

Rodzina pani Marii (70 l.) podejrzewa, że padła ona ofiarą osoby tego samego pokroju. Mieszkająca w Szwajcarii kobieta, która nie dochowała się własnych dzieci, zawsze mogła liczyć na pomoc krewnych. Kiedy w 2018 roku doznała rozległego wylewu, siostrzeniec i siostrzenica przez pół roku na zmianę jeździli do Szwajcarii, żeby się nią opiekować.

Jak wspomina Adam Chudoba, siostrzeniec pani Marii w programie TVN Uwaga:

Jeździłem tam kilka razy w roku, siostra podobnie. Jej stan po udarze był ciężki. Cała prawa strona była sparaliżowana. Przez pół roku była rehabilitowana. Moja siostra była cały czas przy niej. Po pół roku zaproponowałem cioci, żeby przeprowadziła się do Polski, żeby była bliżej nas. Po namyśle zgodziła się.

Krewni wyszukali mieszkanie w Nowym Targu, wyremontowali, urządzili i zorganizowali cioci przeprowadzkę ze Szwajcarii. Jak wspomina pan Adam:

Ciocia sprzedała dom w Szwajcarii za 700 000 franków. Tu miała mieszkanie warte 500 tysięcy złotych, samej biżuterii miała za ok. 100 tysięcy złotych. Kupno mieszkania i cała przeprowadzka nie kosztowała jej więcej niż 120 tysięcy franków. W styczniu ciocia dostała drugiego udaru. Trzeba się nią było zajmować 24 godziny na dobę. Po tygodniu takiej opieki, wiedzieliśmy, że trzeba znaleźć jej profesjonalny dom opieki, bo sami nie damy rady.

Obrotna opiekunka

Rodzina znalazła wygodny dom opieki w Czarnym Dunajcu. Tam obok zamożnej seniorki szybko zakręciła się niejaka pani Władysława. Jak wspomina szefowa domu seniora, była to osoba nisko wykwalifikowana:

Pani Władysława trafiła do nas, szukając pracy. Chciała pracować jako opiekunka, ale nie miała do tego kwalifikacji, więc jedyne, co mogłam jej zaproponować, to stanowisko salowej, ewentualnie sprzątaczki. Sprawiała wrażenie miłej, sympatycznej osoby. Szybko zauważyliśmy, że dużo czasu spędza u pani Marii za zamkniętymi drzwiami.

Pani Władysława szybko postarała się o to, by stać się niezbędna. Okazało się, że cokolwiek pani Maria potrzebuje, najlepiej zajmie nie tym pani Władysława lub ktoś z jej rodziny, a krewnych pani Marii nawet nie ma sensu o niczym zawiadamiać. Pod pozorem naprawy komputera syn pani Władysławy uzyskał dostęp do wszystkich informacji bankowych dotyczących majątku zamożnej seniorki. Jak ujawnia siostrzeniec:

Podejrzewam, że wszystkie informacje, które zdobyła, pochodziły właśnie z laptopa cioci. Jaki ma majątek, jaką emeryturę, za ile sprzedała dom.

Po kilku miesiącach za namową pani Władysławy schorowana seniorka wypisała się do domu na własną prośbę. Szybko wyszło na jaw, że opiekę nad nią zaoferowała pani Władysława, chociaż nie miała do tego kwalifikacji. Jak wspomina szefowa domu seniora:

Czułam złość. Pracownik, któremu zaufałam, potrafił zrobić takie świństwo. Zrobiła to bez porozumienia ze mną, z rodziną. Pani Władysława nie umiała zająć się schorowaną osobą, nie miała o tym pojęcia.

Przepisała majątek na opiekunkę

Pani Władysława okazała się sprytną osobą. Zaczęła od zmiany zamków w drzwiach do mieszkania cioci, numeru telefonu i domofonu. Błyskawicznie odcięła seniorkę od krewnych, a po kilku tygodniach zaprowadziła schorowaną kobietę do notariusza, aby przepisała cały majątek na opiekunkę.

Potem wszystko potoczyło się szybko. Po sporządzeniu korzystnego dla opiekunki testamentu, pani Władysława zawiozła swoją podopieczną do domu opieki w Witowie. Tam pani Maria przeżyła jeszcze zaledwie 3 miesiące. Zmarła na początku lipca, a pogrzeb odbył się w tajemnicy przed rodziną.

Zdaniem krewnych pani Marii podpisując testament podpisała na siebie wyrok śmierci:

Notariusz musiał to widzieć. Wcześniej sam jeździłem z nią kilkukrotnie do banku, podpisywała dokumenty lewą ręką z dużymi problemami. Chcemy, żeby ciocia miała godny pochówek. Majątek umieli zagrabić, ale godnie pochować, to już nie.

Notariusz nie ma sobie nic do zarzucenia:

Gdybym miał jakiekolwiek podejrzenia, że ta osoba nie rozumie tej czynności, którą ze mną sporządza, to absolutnie bym takiej czynności nie sporządził

– przekonuje notariusz. I dodaje:

Jeżeli podejmuję jakąś czynność, zwłaszcza w takich sytuacjach jak umowa o dożywocie z osobami obcymi, szczególną uwagę zwracam na to, żeby ta osoba wiedziała, co podpisuje. Z tego, co pamiętam, termin tej czynności był umawiany dwukrotnie. Za pierwszym razem nie doszło do podpisania, bo ta osoba nie rozumiała, na czym polega umowa o dożywociu.

Rzecznik policji nie zgodził się na rozmowę przed kamerą.

Źródła: www.wprost.pl, www.popularne.pl, www.youtube.com
Fotografie: YouTube (miniatura wpisu), YouTube

Może Cię zainteresować