×

Plaga robactwa na Śląsku. Karaluchy wchodzą już ludziom do uszu i tam mieszkają!

Plaga robactwa na Śląsku. Mieszkańcy nie mogą uporać się z tysiącami karaluchów, które zawładnęły budynkiem. Robaki wchodzą do mieszkań i żadne metody nie są w stanie ich wyplenić. Ludzie są przerażeni. Pomijając względy estetyczne, martwą się o własne zdrowie i życie.

Robaki są wszędzie

Trudno uwierzyć, że w XXI wieku nadal istnieją w Polsce miejsca, w których ludzie muszą zmagać się z problemem robactwa. Pomimo radykalnej higieny, którą wymusiła epidemia koronawirusa nie brakuje ludzi, którzy żyją w towarzystwie nieproszonych gości. Mieszkańcy jednego z lokali socjalnych przy ul. Klonowej w Lublińcu na co dzień mają do czynienia z tysiącami owadów. Robaki atakują ich ze wszystkich stron.

O sprawie stało się głośno na całą Polskę, gdy jeden z karaluchów wszedł do ucha nastolatki i spędził tam kilka dni. Dzięki reportażowi Interwencji Polsatu, wyszło na jaw, w jakich warunkach żyją lokatorzy budynku. Robactwo jest dosłownie wszędzie. Wchodzi do jedzenia, zamieszkuje szafy a nawet dziecięce zabawki. Na osiedlu mieszka łącznie ok. kilkadziesiąt osób. Wszyscy skarżą się na ciągłe niedogodności.

Ludzie podejrzewają, że obecność insektów ma związek ze znajdującym się w sąsiedztwie wysypiskiem śmieci. Właściciel firmy zapewnia jednak, że nie ma żadnego problemu z zachowaniem czystości, ponieważ teren jest regularnie dezynfekowany. Utrzymuje, że środki czystości są stosowane co kilka tygodni a na obszarze wysypiska nigdy nie było robactwa. Jaka jest w takim razie przyczyna obecności karaluchów w mieszkaniach socjalnych?

Plaga robactwa na Śląsku

W reportażu Interwencji głos zabrała m.in. pani Barbara Pragier. Kobieta opowiedziała o dramacie, który spotkał jej wnuczkę. Karaluch wszedł do ucha nastolatki i żył tam kilka dni(!). Nie można wykluczyć, że chciał złożyć tam jaja. Zrozpaczona kobieta mówiła:

Parę dni ją ucho bolało, więc coś musiało być nie tak. Pani laryngolog aż się przeraziła. Jeszcze nie umiała dobrze tego wyciągnąć, tylko część wyciągnęła. Resztę pod ciśnieniem przepłukała i cały wyszedł. Ponoć ten karaluch był żywy.

Sytuacja była na tyle poważna, że dziewczynka potrzebowała pomocy ze strony lekarza. Na osiedlu przeprowadzono dezynfekcję, ale nie przyniosła ona oczekiwanych efektów.

Co czeka mieszkańców?

Lokalny sanepid zna sprawę, ale unika jej komentowania. Specjaliści twierdzą, że wciąż czekają na wyniki niedawnych kontroli. Przedstawiciele Urzędu Gminy zadeklarowali chęć rozwiązania problemu, ale póki co problem wciąż istnieje. Urzędnicy chcieliby przenieść mieszkańców gdzie indziej. Józef Korpak z Urzędu Gminy w Lublińcu tłumaczył:

Plan jest taki, żeby najpóźniej do końca tego roku wszystkich lokatorów wyprowadzić w lepsze miejsce. Budynek poddać rozbiórce, a teren ewentualnie przeznaczyć na dalsze zagospodarowanie, na działalność przemysłową, a nie mieszkaniową.

Niedawno było głośno o innym budynku, do którego nocą wchodziły niezwykle groźne dla człowieka kleszcze ptasie.

Fotografie: Freepik (miniatura wpisu), Facebook, Google Maps

Może Cię zainteresować