×

Ofiara fałszywego botoksu pokazała, jak wygląda po zabiegu. Omal nie umarła

Marcelle King to ofiara fałszywego botoksu. 63-latka chciała poprawić swój wygląd po okazyjnej cenie, a w skutek zabiegu prawie umarła. Teraz opowiada o tym, co się stało.

Ofiara fałszywego botoksu

Starsza pani przeżyła przygodę niczym z filmu sensacyjnego i tak jak ich bohaterowie ledwo uszła z tego z życiem. Angielka jest mieszkanką Poole w Dorset, aby poczuć się z sobą i swoją starzejącą się skórą lepiej postanowiła zafundować sobie najpopularniejszy z zabiegów medycyny estetycznej, czyli wstrzyknięcie botoksu. Zwykle jest to raczej niegroźna procedura medyczna, ale w tym przypadku ważnym czynnikiem było coś jeszcze: kobieta chciała na zabieg wydać jak najmniej pieniędzy. To ją zgubiło.

Tanio rzadko kiedy znaczy dobrze

King znalazła ogłoszenie, w którym jej uwagę przyciągnęła niezwykle atrakcyjna w porównaniu z innymi cena – wstrzyknięcie botoksu wyniosłoby ją tylko 300 funtów, plus koszt podróży do stolicy, gdzie miała się znajdować klinika. Starsza pani skontaktowała się z „kliniką”, umówiła termin i ucieszona tak pomyślnym obrotem spraw, udała się w podróż.

Ofiara botoksu

Ufna starsza pani

W stolicy Wielkiej Brytanii pod wskazanym adresem King jednak nie znalazła żadnej kliniki. Za to, gdy była na miejscu podjechało do niej BMW, z którego wyszedł nienagannie ubrany, stosunkowo młody mężczyzna. Wytłumaczył kobiecie, że z pewnych powodów zdecydował się na pracę z domu, King mu uwierzyła i dała się zawieść do nowej lokalizacji. Okazało się, że trafiła do zwykłego mieszkania, gdzie został posadzona w kuchni.

Do dwóch razy sztuka

Pomimo tego wciąż była zdecydowana na zabieg. Zapłaciła mężczyźnie 300 funtów, a ten wstrzyknął jej coś pod skórę. Na koniec oznajmił, że jeśli nie będzie zadowolona z efektów, to dokona poprawki bez dodatkowych kosztów. Jako że King nie zauważyła w wyniku zabiegu żadnych zmian postanowiła jeszcze raz odwiedzić „doktora”. Ten dotrzymał słowa i zabieg wykonał powtórnie za darmo – choć zdążył swoją klientkę naciągnąć na dodatkowe 100 funtów za poprawienie brwi. Ale tym razem nic nie poszło tak jak powinno.

Nie mogła wytrzymać z bólu

King zdecydowała się przerwać zabieg. Nie mogła znieść bólu, czuła, jakby jej skóra płonęła. Niemal natychmiast wróciła do domu. Tuż po wyjściu od „lekarza” twarz kobiety zaczęła tak puchnąć i boleć, że musiała trafić do szpitala. Przez zatrucie nieznaną substancją prawie straciła wzrok i umarła, ale lekarze zdołali ją uratować. Niestety już do końca życia nie będzie mieć czucia w niektórych partiach twarzy.

Starsza pani obecnie działa w organizacji Save Face, jest jej ambasadorką i opowiada publicznie swoją historię starając się przestrzec wszystkich przed nadzianiem się na podobne supertanie „okazyjne” oferty wstrzyknięcia botoksu. Co szczególnie niebezpieczne, ostatnio – w związku z pandemią koronawirusa – coraz popularniejsze stały się w USA zabiegi, gdzie botoks klientom wstrzykuje się bez konieczności wysiadania przez nich z samochodu. Tak jakby to było drive-thru w fast foodzie.

Źródła: www.o2.pl, www.saveface.co.uk, www.liverpoolecho.co.uk
Fotografie: Archiwum prywatne Marcelle King

Może Cię zainteresować