×

„Listy do M. 4” to gniot? Korwin-Piotrowska porównała film do skiśniętej kapusty

„Listy do M. 4” to gniot? Poprzednie części podbiły serca widzów, którzy wprost nie mogli się doczekać na kontynuację. Ale według Karoliny Korwin-Piotrowskiej, tym razem twórcy się nie postarali. W recenzji dziennikarka porównała film do… skisłej potrawy.

„Listy do M. 4” to gniot?

Śnieg, święta, św. Mikołaj – „Listy do M.” mają wszystko, co potrzebne, żeby stać się jedną z ulubionych świątecznych komedii Polaków. Ale historia pokazuje, że „trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść”. Twórcy pokonani? Film, który miał swoją premierę na Playerze i to z dużym opóźnieniem, zbiera fatalne recenzje.

Według Karoliny Korwin-Piotrowskiej formuła już dawno się wyczerpała, a scenarzystom zwyczajnie brakuje pomysłu.

Z tej historii od lat wyciska się ostatnie soki. I z jednej strony rozumiem, że człowiek, słysząc kolędy, głupieje i zniesie wszystko, ale na miłość boską, ileż można. To już sadyzm

– pisze dziennikarka.

„Bezczelne lokowanie produktu”

Niedawno fala krytyki spadła na firmę Apart, za sztuczną, egzaltowaną reklamę biżuterii, zupełnie odklejoną od realiów. Według Piotrowskiej, czwarta część „Listów do M.” to zbitek takich reklam.

Gdyby ten film był w kinach rok temu, w innych czasach, może łatwiej byłoby go znieść. Ale mamy 2021 i świat się zmienił. Może dlatego widzę w nim głównie nachalną, długą, słodko pierdzacą, obsypaną sztucznym śniegiem reklamę Apartu, Ferrero, Hebe i masy innych sponsorów. W tym wszystkim desperacko próbują znaleźć swoje miejsce takie tuzy jak Adamczyk, Szyc, Pazura, czy Boczarska albo młoda Vanessa Aleksander. Ale to nie robi filmu

– pisze Korwin-Piotrowska na Instagramie.

Karolak, bez którego nie może się obejść żadna komedia romantyczna, zamienił się w Mikołaja, który klepie Śnieżynki w tyłek. Wygląda na to, że jego bohater niczego się nie nauczył przez ostatnie części filmu. Jednak Korwin-Piotrowska pisze o „świetnych aktorach”, którzy w tym przypadku nie mieli szansy, by się wykazać.

Niestety mamy tu niestrawną, nadpsutą i tkniętą zębem czasu kapustę wigilijną, która jakimś cudem przetrwała do lutego w zapomnianym garze na balkonie i teraz wszyscy zastanawiają się, jak to zjeść, żeby przeżyć, nie stracić zbyt dużo. Sponsorów oczywiście, bo sponsor rządzi. Szkoda, że nie widz. I tylko świetnych aktorów żal

– podsumowuje w recenzji, której całość można przeczytać poniżej.

Zgadzacie się?

Fotografie: Instagram

Może Cię zainteresować