Ziobro twierdzi, że od 2010 roku wiedział o niewinności Komendy. Mężczyzna jest tym oburzony
Sprawą Tomasza Komendy nadal żyje cały kraj. Większość mu kibicuje i trzyma kciuki za to, aby w końcu mógł zacząć godnie żyć, o ile można mówić o czymś takim po odsiadywania wyroku za coś, czego się nie uczyniło.
Mężczyzna ma świadomość tego, że jego sprawa jak i on sam są nośnym tematem i wielu polityków wykorzystuje go do tego, żeby się wybielić i móc zabłysnąć przed wyborcami. Tomasz jednak nie jest tak łatwowierny, jakby mogło się wydawać.
Dobrze wie, komu może dziękować, a komu nie
I choć wszyscy wiemy, że Komenda dostanie odszkodowanie, nikt nie chciałby być na jego miejscu. 31 grudnia 1996 roku doszło do brutalnego morderstwa i gwałtu 15-latki. Od tego czasu Tomasz przebywał w więzieniu. Przechodził tam istny terror, bo mimo że wśród niego byli inni niebezpieczni skazańcy, istnieje niepisana zasada, że pedofilów i gwałcicieli nie traktuje się dobrze, a za takiego uważali go współwięźniowie. Gdy wyszedł, zaczął nowy etap życia. Będzie starać się o najwyższe w historii prawa odszkodowanie, wynoszące 10 mln złotych.
Kto pomógł mężczyźnie wyjść z tego piekła?
Sam zainteresowany jest wzburzony tym, że tak wiele osób, w tym Zbigniew Ziobro, próbuje przypisać komuś zasługi za to, że znalazł się na wolności. Komenda zdenerwował się i w czasie wywiadu dla „Gazety Wyborczej” powiedział:
Nie rozumiem, jak Zbigniew Ziobro może pokazywać jako bohatera człowieka, który od 2010 roku miał wiedzieć o tym, że siedzę niewinnie, ale nic nie zrobił. Jeżeli faktycznie był przekonany o mojej niewinności, to dlaczego musiałem spędzić w więzieniu kolejnych osiem lat? Denerwuje mnie, że władza traktuje mnie jak maskotkę i chce z mojego uniewinnienia zrobić swój sukces. To, że jestem na wolności, zawdzięczam przede wszystkim pracy pana Remigiusza z CBŚ, ale też dwóch prokuratorów Dariusza Sobieskiego i Roberta Tomankiewicza
