×

11-latka wróciła z koloni bez kawałka palca. Opiekunowi zaprzeczają wersji dziewczynki

Na letnie kolonie do Krościenka nad Dunajcem pojechały dzieci w wieku od 8 do 14 lat. Zorganizowane one zostały przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Jak donoszą rodzice, w czasie wakacji poza domem doszło do skandalicznych sytuacji, jednak organizatorzy wszystkiemu zaprzeczają.

Kolonie zostały opłacone z funduszy Gminnego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Natomiast przetarg na organizację wakacji dla dzieci wygrała firma Poltur z Zielonej Góry.

Problemy jeszcze przed wyjazdem

Wyjazd miał miejsce dnia 25 czerwca. Na miejsce zbiórki przyjechał niesprawny, brudny autokar. Z pojazdu wyciekał olej, miał zużyte opony i nie miał działających wszystkich lamp. Wedle relacji dziennikarzy portalu tubalecznej.pl, z koszów wysypywały się śmieci, w tym puszki po piwie. Z tego powodu dzieci wyjechały z 2,5-godzinnym opóźnieniem, innym autokarem.

Stan dzieci

Koloniści wrócili z obozu 6 lipca. Rodzice donieśli, że dzieci wysiadały z pojazdu płacząc. Większość z nich miała wszawicę… Niektóre miały być chore, po zjedzeniu popsutego jedzenia. Jedna z babć wyznała, że pociechy były poniżane przez wychowawców – jej wnuk został wyzwany od debili.

Spostrzeżenia rodziców

Dziennik Wschodni dotarł do relacji matki, która twierdzi, że jej 11-letnia córka straciła we framudze drzwi część palca. Inna powiedziała, że jeden z chłopców wrócił z raną nogi i czterema szwami. Matka dziecka, które również brało udział w koloniach, wyznała coś jeszcze:

Byłyśmy zastraszane przez pracowników MOPS-u, że jak będziemy drążyć temat kolonii w mediach, to stracimy 500 plus

Organizatorzy wszystkiemu zaprzeczają

Dyrektorka MOPS-u, Ewa Studzińska poprosiła rodziców, by złożyli oficjalne zażalenia. Zaprzeczyła także doniesieniom, jakoby jej pracownicy kogokolwiek zastraszali. Dodała, że nie wie nic o obciętym palcu.

Do tej pory nie wpłynęła żadna uwaga w formie pisemnej – powiedziała w rozmowie z Dziennikiem Wschodnim.

Tę wersję potwierdza Mieczysław Bonisławski, prezes biura podróży Poltur. Mówi, że również nie słyszał o uciętym palcu. Odniósł się także do wszawicy:

Co roku organizuję kolonie dla 10 tysięcy dzieci, a wszawica jest coraz większym problemem

Bonisławski przyznał, że atmosfera między podopiecznymi a wychowawcami była tak napięta, że bał się o bezpieczeństwo swoich pracowników.

Ponieważ pod adresem wychowawców były kierowane groźby karalne, to poprosiłem policję w Łęcznej o ochronę podczas powrotu kolonii. Policja odmówiła, ale dyrektor MOPS zorganizowała Straż Miejską

Komu wierzycie?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować