×

Karolina zmarła na to samo, co Kora. Przed śmiercią apelowała do innych kobiet

Karolina chciała pokazać wszystkim, że walkę z nowotworem można wygrać. Niestety, nie udało jej się to. Zmarła 18 lipca, dokładnie miesiąc po 29. urodzinach. Rak szyjki macicy okazał się silniejszy. Za życia wciąż powtarzała kobietom, aby regularnie się badały.

Jeszcze rok temu Karolina była pełna nadziei, że uda jej się pokonać tego bezwzględnego przeciwnika. W rozmowie z portalem fakt.pl przez łzy mówiła: „Chcę i będę żyć dla mojego synka”. Niestety, mimo ogromnej determinacji już kilka miesięcy później na swoim blogu pisała:

Od dwóch tygodni rodzice pomagają mi się ubrać… Mama zakłada mi ubranie, kiedy tata pędzi ze mną do szpitala. Bez ich pomocy nie poradziłabym sobie nigdy. To uciążliwe, kiedy muszę zakładać pampersy lub pieluchomajtki

Dzielenie się tym wszystkim z innymi było dla niej niesamowicie trudne, jednak czuła, że powinna. Miała nadzieję, że być może to uchroni inne kobiety przed jej losem.

20 lipca 2016 roku

Tego dnia świat Karoliny dosłownie się zawalił. Właśnie wówczas usłyszała tę przerażającą diagnozę – złośliwy, nieoperacyjny nowotwór szyjki macicy. Najgorsze było to, że wykryto go za późno – „Pani szanse są niepewne, minęło kilka lat, a nowotwór jest duży”.

Ale pojawiły się także i inne – „Jacy lekarze skazali tak młodą kobietę?”. Pani docent z z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku sądziła, że Karolinie uda się przeżyć. Młoda kobieta rozpoczęła walkę o swoje życie. Chemioterapia i radioterapia, którym została poddana, wyniszczyły jej organizm. Na swoim blogu pisała wówczas:

Chemioterapia i radioterapia wyniszczyły mój organizm. Uczucie, jakbym miała tracić już wszystko, śpiąca, wijąca się z bólu, posmak wypitego metalu, jadłowstręt, żyłam jak wampir w pokoju, zasłaniałam się przed słońcem

Było źle, ale nagle pojawiała się nadzieja. Po jednych z badań okazało się, że guzy obumarły. Radość Karoliny i jej rodziny nie trwała jednak długo… W styczniu 2017 roku okazało się, że pojawiły się przerzuty do lewej piersi. Musiała przejść kolejną chemioterapię i naświetlania. Lekarze byli coraz bardziej sceptyczni. Ona jednak nie dopuszczała do siebie myśli, że może jej się nie udać…

Synek Karoliny bardzo ją wspierał. Gdy pytano go o jego największe marzenie, odpowiadał, że marzy o lekarstwie dla swojej mamy.

Jak to się zaczęło

Pierwsze podejrzenia Karoliny pojawiły się w maju 2016 roku.

Dzień zwykły, gdyby nie kilka dolegliwości. Dzień, w którym zaczęły się sygnały, które dały mi do myślenia «coś złego dzieje się ze mną». Krwotok tak silny, który zmusił mnie do zmiany odzieży pięć razy

Szybko rozpoczęła poszukiwania lekarza. Po pierwszej wizycie usłyszał coś, co dosłownie ją przeraziło. Jej lekarz powiedział do niej: „Dziecko, masz długoletnią nadżerkę, jacy lekarze nie widzieli problemu kilka lat temu?”

Wtedy wszystko się zaczęło. Krwotoki, badania, łyżeczkowanie macicy, pobranie wycinka i wyrok. Karolina była załamana, ale chciała walczyć o swoje życie. Dla synka.

Nie można doszukiwać się tylko złych chwil w tym wszystkim, trzeba spojrzeć na to z drugiej strony. Przed leczeniem ludzie są zabiegani, nie mają czasu dla siebie, rodziny. Żyją pracą, siedzeniem na portalach społecznościowych, narzekają przesadnie. A kiedy słyszymy diagnozę, świat zmienia się ot tak, stajemy się mniej wrażliwi na inne problemy. Z własnego doświadczenia: gdy usłyszałam diagnozę, olałam wszystko, żyłam i żyję chwilą, nie interesują mnie inne problemy, sprawy, które muszę załatwić – skoro wcześniej dawałam radę, to nie będę się zastanawiała, czy dam sobie radę teraz

„Badajcie się!

Karolina wszystko, czego doświadczała, opisywała na swoim blogu: przejsciakrok.blogspot.com. Z tego miejsca apelowała do wszystkich kobiet, aby się badały. Przecież im wcześniej choroba zostanie wykryta, tym większe prawdopodobieństwo, że uda się ją pokonać. Wpisy Karoliny regularnie czytywało 15 tysięcy osób.

Chcę przekonać was do tego, jak wiele można stracić. Kiedy słyszę tekst typu: „co to znaczy chorować” lub „będę się badać, jak przyjdzie na to czas”, to właśnie wtedy najbardziej denerwuje mnie bagatelizowanie najwyższej wartości w swoim życiu…

U Karoliny nowotwór został wykryty zbyt późno. Dlatego zależało jej na tym, aby to, co ją spotkało, było chociaż ostrzeżeniem dla innych.

Jeśli ten mój apel uratuje choć jedno życie, to będę szczęśliwa

Kora

Znana wszystkim Olga Jackowska walczyła z rakiem jajnika przez ponad 5 lat. Niestety, także przegrała tę nierówną walkę. Ona również chciała pomagać innym chorym. Dzięki jej staraniom lek na raka jajnika, z którego korzystała ona sama, został w końcu refundowany. Wcześniej kosztował 24 tysiące złotych. Wielokrotnie w wywiadach podkreślała, że jej chorobę można było wykryć o wiele wcześniej.

Pół życia zjadałam tony środków przeciwbólowych. Mój lekarz, którego znałam od lat, nie zlecił przede wszystkim badań, które zleciła inna lekarka

Ostatecznie okazało się, że jej choroba jest śmiertelna i nieuleczalna…

Badajmy się, nim będzie za późno!

Może Cię zainteresować