×

Ewa Krawczyk przerwała milczenie po śmierci męża. „Nie radzę sobie”

Pogrążona w żałobie Ewa Krawczyk przerwała milczenie. Wdowa przyznała, że nie radzi sobie po śmierci męża. Na jego grób chodzi kilka razy dziennie. Nic nie ruszyłam, bo mam wrażenie, że on za chwilę wróci – wyznała w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski.

Medialna awantura

Zmarłym należy się szacunek, ale na szacunek zasługują również ci, którzy pozostali z poczuciem ogromnej straty i bólu. Ale wdowa po Krzysztofie Krawczyku została wciągnięta w medialną awanturę tuż po śmierci ukochanego męża. I to za przyczyną jego przyjaciół – Mariana Lichtmana z zespołu Trubadurzy i menedżera Andrzeja Kosmali.

Wszystko zaczęło się od przykrego incydentu na pogrzebie legendarnego artysty. Andrzej Kosmala zarzucił Lichtmanowi, że zachowywał się nieodpowiednio. Również Ewa Krawczyk oskarżyła Lichtmana o to, że chce się lansować na śmierci jej męża. Zaapelowała, by Trubadur uszanował żałobę rodziny.

Mój mąż przed Tobą mnie ostrzegał bo zawsze wynosiłeś do gazet, co się dzieje u nas w domu. Krzysztof Junior nagrał piękną płytę z Ojcem. A ja jemu krzywdy nigdy nie zrobię. Rozmawiałam z moim mężem o tym. Płacę od 15 lat za niego alimenty na jego dziecko i nadal będę to robić, opłacam fundusz emerytalny i jego mieszkanie i opłaty. Wszystko, co się należy Synowi Juniorowi dostanie, ale to jest proces który trwa. Sprawami mojego męża zajmuje się nadal Andrzej Kosmala. A Ciebie błagam odpuść i nie mieszaj ludziom w głowach i uszanuj naszą żałobę

– napisała Ewa Krawczyk.

Marian Lichtman przeprosił, ale stwierdził również, że to ludzie z boku starają się jątrzyć i poróżnić go z Ewą Krawczyk. Miał z pewnością na myśli m.in. Andrzej Kosmalę, który również komentował sprawę w mediach społecznościowych.

Ewa Krawczyk przerwała milczenie po śmierci męża

Pogrzeb Krzysztofa Krawczyka odbył się 10 kwietnia, ale emocje nadal sięgają zenitu. Mówią, że czas leczy rany, ale gdy odchodzi najdroższa nam osoba tęsknota z czasem tylko się pogłębia.

Pani Ewa opowiedziała o swojej tęsknocie za mężem redaktorowi Wirtualnej Polski. Klaudiusz Michalec spotkał się z Ewą Krawczyk tuż po tym, jak odwiedziła grób męża na cmentarzu. Padły poruszające słowa i łzy…

Nie radzę sobie. Jest bardzo ciężko. Jeszcze to jakoś do mnie nie dociera. Ja tu jestem kilka razy dziennie, wchodzę do kościoła, modlę się za Krzysia. Jest mi strasznie miło, że tyle ludzi tu przyjeżdża, wszyscy zapalają te znicze i modlą się, to jest bardzo wzruszające. Ale ja bym chciała, żeby Krzysiu był. Rozmawiam z nim, proszę go o pomoc, żebym mogła spać, bo śpię na jego połowie łóżka. Nic nie ruszyłam, bo mam wrażenie, że on za chwilę wróci

– wyznała łamiącym się głosem wdowa po Krzysztofie Krawczyku.

Ewa Krawczyk podkreśliła, że nie da się przygotować na odejście ukochanej osoby.

Ja mówię o nim „mój Krzysiu”. On jest. Chociaż człowiek wie, że ta bliska osoba jest chora i może odejść, to liczy zawsze na jakiś cud

– dodała.

Wdowa po legendarnym artyście wyznała, że nie chce przyjmować ludzi w domu i woli przeżywać żałobę w samotności. Sytuacja jest jeszcze bardziej dotkliwa ze względu na brata Krzysztofa Krawczyka. Jak wynika z zamieszczonego powyżej wpisu, Andrzej Krawczyk jest w ciężkim stanie i nie wie nawet, że jego brat nie żyje.

Marian Lichtman o konflikcie z Ewą Krawczyk: „Krzysztof tego nie chciał”

Fotografie: Facebook , Twitter

Może Cię zainteresować