×

Festyn na Wszystkich Świętych? Niewiarygodne, co można było kupić przy cmentarzach

Od lat naturalnym widokiem obok cmentarzy były stoiska ze zniczami czy kwiatami. W ostatnich latach jednak cmentarny biznes się rozrasta. Pod nekropoliami zakupimy ciepły posiłek, ciastka czy… cukierki odpustowe. Czy aby nie zapominamy o tym, co najważniejsze jest w tym święcie?

Cmentarny biznes

Widok osób owiniętych kurtkami i sprzedających znicze na cmentarzu to dla wielu z nas norma. Sprzedawcy pojawiają się pod bramami cmentarza już koło godziny 6 rano.

Pierwszego listopada uważają za najlepszy dzień w roku i zarabiają nawet kilka tysięcy złotych w ciągu uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego.

Już w 2017 r. Lucjan Kułeczko, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Producentów Zniczy i Świec (OSPZiŚ) w jednym z wywiadów dla portalu „Puls Biznesu” mówił:

Europejska produkcja zniczy jest zdominowana przez polskich wytwórców. Zdaniem OSPZiŚ, na firmy z Polski przypada ponad dwie trzecie światowej produkcji. Mimo to także na naszym rynku pojawiają się wytwórcy z zagranicy

Pomimo tego, że jesteśmy w czołówce producentów lampionów, ceny z roku na rok są coraz wyższe. Jak zauważa portal Superbiz od 2016 roku ceny sukcesywnie rosną. Za małe znicze zapłaciliśmy nawet 4 zł, za duże w okolicach 50 zł. Ich cena jest jednak zdecydowanie niższa w supermarketach, czy pomniejszych sklepach.

Najdrożej wypadają wszelakiej maści kwiaty oraz wiązanki. Ich ceny potrafią osiągnąć nawet 200 zł.

Cmentarny biznes, to nie tylko znicze

Nie tylko na zniczach można zarobić w trakcie Wszystkich Świętych. Pojawiają się także stragany z ciastkami, ciepłą herbatą czy jedzeniem, a nawet zabawki. Takie stragany można było zobaczyć m.in pod Cmentarzem Salwatorskim w Krakowie czy warszawskich Powązkach. Sprzedawcy nie narzekają i są bardzo zadowoleni. Ich zyski są wysokie i pracują legalnie. Ale czy wszyscy?

Niezarejestrowanie faktu handlowania zniczami lub kwiatami jest wykroczeniem

Grozi za nie kara ograniczenia wolności lub grzywny od 500 do 5000 zł. Można także zostać ukaranym przez urząd skarbowy za utajenie dochodów.

Nielegalny oznacza, że handlarz nie ma zarejestrowanej działalności gospodarczej lub nie zdobył zgody właściciela terenu (najczęściej gminy) na zajęcie danego pasa chodnika lub ulicy. Jednak znajdują się tacy, którzy ryzykują i handlują lampionami z samochodu, stojąc na parkingu przylegającym do cmentarza.

Straż miejska z Warszawy poinformowała, że w czasie Wszystkich Świętych ulice miasta patrolowało 700 funkcjonariuszy

Nie tylko pilnowali tzw. hien cmentarnych, czyli osób kradnących znicze i wieńce z grobów, ale także sprawdzali legalność ulicznego handlu. Co roku – jak podaje warszawska straż miejska – ukaranych zostaje nawet kilkadziesiąt osób.

Działalności nie trzeba zgłaszać, gdy handlujemy kwiatami z własnego ogrodu. Jest to sprzedaż okazyjna, nie kwalifikująca się za zorganizowaną i ciągłą.

Spotkaliście się z nietypowymi straganami pod cmentarzem? Jak oceniacie takie praktyki?

Źródła: www.portalsamorzadowy.pl, www.pb.pl, metrowarszawa.gazeta.pl, dziennikzachodni.pl
Fotografie: Pixabay.com, Wikipedia.org

Może Cię zainteresować