×

„Wyglądałam jak bezdomna. Nie widziałam nic na lewe oko i odczuwałam ogromny ból”

O alkoholizmie niewiele się mówi, a zwłaszcza niewiele mówią osoby, których ten problem dotyczy. Ta historia pokazuje, że alkohol w nadmiernych ilościach może doprowadzić do tragedii. Dajmy, sobie pomóc…

„Miałam 35 lat, byłam singielką i byłam w szczytowym okresie mojej kariery”

Mieszkałam we wspaniałym mieszkaniu w centrum miasta i na zewnątrz wszyscy myśleli, że jestem szczęśliwa. Nie byłam. To był moment, gdy piłam codziennie i zdarzało mi się iść w takim stanie do pracy. W sumie to przyjęłam mój los jako taki, który dzielą setki tysiące ludzi na świecie. Myślałam, że piwko do obiadu albo drink do kolacji to nic

„Jednak przyszedł taki czas, gdy zorientowałam się, że piję za dużo, ale nie umiałam tego zmienić. Zaczęłam siebie nienawidzić”

To była wymówka, by traktować siebie jak bezwartościowego śmiecia, o którym zawsze myślałam. Zawsze czułam, że żyję czyimś życiem i pewnego dnia wszyscy zrozumieją, jaką jestem słabą, obrzydliwą osobą, a wszystko, co robię razem z nimi to tylko fikcja.

Nikt jednak nie myślał, że alkohol zmienia jakoś specjalnie moje życie. Jasne, zrobiłam kilka głupich rzeczy związanych z byciem pod wpływem, ale tak naprawdę wszyscy uznawali to za wygłupy, bo z powodzeniem ukończyłam studia na Uniwersytecie w Memphis i rozpoczęłam udaną karierę. Byłam królową życia – tak mi się przynajmniej wydawało

„Z czasem stałam się kumplem każdego, kto tylko chciał się napić. Towarzyszyłam ludziom, lubili moje towarzystwo, a ja czułam się ważna”

Co dziwne, utrzymywałam niezłą grupę przyjaciół i wsparcie rodziny w trakcie mojej kariery związanej z piciem – kochali mnie i często przypominali mi, że jestem niesamowita, utalentowana i odnoszę sukcesy. Nie znali mnie. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek poznają moje prawdziwe oblicze leniwej osoby, która najchętniej piłaby całymi dniami. Gdy mój zewnętrzny sukces rósł, rosły także moje wewnętrzne demony.

W 2010 roku w końcu się zakochałam. Prawdziwa miłość. Wielka miłość. Mając 29 lat, w końcu pomyślałam, że moje życie się zmieni. Miałam karierę, pensję, samochód, dom i wreszcie miłość. Pomyślałam, że w końcu odkryłam brakujący kawałek układanki. Alkohol stał się moim najlepszym przyjacielem, moim kochankiem, moim wszystkim. Alkohol był jedyną rzeczą, która mogła uciszyć ciągłą, negatywną gadkę w mojej głowie i przez kilka chwil, alkohol mógł sprawić, że poczułam się kompletna

Za każdym razem, gdy piłam, nie miałam umiaru. Moim umiarem było upić się do nieprzytomności. Przestałam jeść regularnie, moje nerki bardzo źle pracowały i codziennie wypluwałam żółć do zlewu kuchennego. Nie miałam ochoty żyć, ale nie miałam odwagi się zabić. Pamiętam, że pomyślałam: „Co za żart – pracujemy całe nasze życie, aby dorosnąć, odnieść sukces, a żadne z nich nie przynosi prawdziwego szczęścia”.

Pewnego sobotniego ranka poszłam do sklepu. Nie było piwa, więc kupiłam wino, whisky i jeszcze jakiś alkohol. Tak wyliczyłam, że dzięki temu wytrzymam do niedzieli. Pamiętam, jak chodziłam po sklepie monopolowym, pamiętam, a moje następne wspomnienie z tamtej soboty to fakt, że siedzę na podłodze w holu budynku, w którym mieszkałam – na wpół ubrana, moje psy biegały wszędzie, a jeden z moich najdroższych przyjaciół stał przede mną, błagając mnie, abym wstała.

Nagle znalazłam się u siebie w mieszkaniu. Jak przez mgłę pamiętam, że chciałam ustać na nogach, ale nie dawałam rady Nagle z całej siły uderzyłam o framugę drzwi. Nie myślałam o tym, że boli, ale o tym, że chcę zostać sama i pić dalej

„Wyglądałam tak, jakby ktoś mnie pobił. Wyglądałam jak ci bezdomni, których codziennie mija się na ulicy, ale to byłam ja”

Następnego ranka o siódmej rano obudziłam się, aby zdać sobie sprawę, że nie widzę mojego prawego oka i odczuwam ogromny ból. Dotarłam do łazienki i zobaczyłam siebie w lustrze. Po raz pierwszy od 35 lat moje ciało było dokładnie dopasowane do tego, co czułam w środku. Cały wstyd, poczucie winy, rozczarowanie i czysta nienawiść, którą zawsze miałam dla siebie, były dosłownie na mojej twarzy. To, co widziałam w lustrze, pasowało dokładnie do tego, co czułam głęboko w mojej duszy. Właśnie wtedy wiedziałam, że mam wybór. Życie albo śmierć. Gdybym dalej piła, to umarłabym. Gdybym nie piła, mogłabym żyć. Ale nie miałam pojęcia, jak żyć bez alkoholu. Alkohol był jedynym stałym elementem w moim życiu i nie mogłam sobie wyobrazić, że bez niego da się funkcjonować.

Na szczęście na mojej drodze stanęła mama, która wyciągnęła do mnie rękę, o nic nie pytając. Nagle dostrzegła ogrom bólu, jaki odczułam fizycznie, emocjonalnie i psychicznie. Dzięki wsparciu rodziny mogłam wziąć udział w Intensywnym Rehabilitacyjnym Programie w Memphis, dzięki któremu jestem obecnie 599 dni trzeźwa

„Chociaż moje dni nadużywania alkoholu znacznie przewyższają moje trzeźwe dni, czuję się tak silna, że mogłabym góry przenosić”

Każdy dzień mojego życia – dobry, zły, szczęśliwy i smutny – był wart życia. Udało mi się nauczyć, jak zatrzymać to, co jest dobre i czerpać z tego. Powiedziałabym ci, że w moim życiu nie ma nic nadzwyczajnego – mam 37 lat, jestem singielką, mieszkam z siostrą i pracuję jako asystent menedżera w branży, w której zawsze pracowałam od lat. Chodzę dwa razy w tygodniu na spotkania AA i do kościoła w niedziele. Jeśli zaprosisz mnie na kolację, przychodzę z gazowaną wodą, cieszę się obiadem i wychodzę, bo nie muszę pić, aby żyć

Kochani, jeśli potrzebujecie pomocy, nie bójcie się o nią prosić. Wasze życie jest najcenniejszych darem

Może Cię zainteresować