×

Czy inflacja znów wzroście? Glapiński zdradził prawdę o najbliższych miesiącach

Adam Glapiński o inflacji i prognozach na przyszłość: prezes Narodowego Banku Polskiego, w przeciwieństwie do wielu Polaków (szczególnie tych, którzy wzięli kredyt), przyszłość widzi raczej w jasnych barwach. Glapiński uważa, że inflacja wkrótce zacznie spadać. Kiedy konkretnie?

Adam Glapiński o inflacji

Prezes NBP Adam Glapiński i jego prognozy dotyczące inflacji to temat-rzeka. W lipcu odbyła się konferencja z udziałem szefa NBP, która wzbudziła spore kontrowersje. Słowa Glapińskiego można by zawrzeć w popularnym zdaniu „wiem, że nic nie wiem”. Prezes NBP stwierdził, że poziom inflacji wyniesie albo 6 procent, albo 9 a może 12.

Chcielibyśmy, tak się nam marzy, jak śpimy, żeby wzrost gospodarczy w przyszłym roku utrzymał się na poziomie 2 procent, a inflacja spadła do poziomu 6, może 9 procent. Jeśli będzie dalej tarcza antyinflacyjna, będzie 6, jeśli nie – może 12 procent

– prognozował prezes NBP Adam Glapiński.

 

Tym razem wypowiedź prezesa NBP była nieco bardziej precyzyjna i optymistyczna. Glapiński uważa, że inflacja po wakacjach zacznie spadać, a polska gospodarka nie wejdzie w recesję.

Mamy wysoką inflację, która już po wakacjach zacznie się obniżać, by w przyszłym roku zejść do jednocyfrowego wskaźnika, a w 2024 r. znaleźć się w naszym celu inflacyjnym. (…) Tymczasem kraj się rozwija, PKB rośnie. Inflacja, jeśli nie zajdą inne okoliczności, będzie maleć

– stwierdził prezes NBP w wywiadzie dla tygodnika „Sieci”.

Wszystko na to wskazuje, że nie wejdziemy w recesję. Najbardziej pesymistyczne prognozy pokazują, że możemy mieć co najwyżej do czynienia z tzw. techniczną recesją, tempem wzrostu gospodarczego poniżej zera przez dwa kwartały

– dodał.

Czy inflacja zacznie spadać?

Adam Glapiński wskazał również, co mogłoby umocnić złotego i stwierdził, że „podnoszenie larum, że nasza waluta jest słaba, jest fałszywe i błędne”.

Oczywiście, że te fundusze byłyby przydatne, z inwestycjami wciąż jest słabo, a KPO wsparłoby wiele inwestycji. Ale nie niesie to jakiegoś przełomu gospodarczego i ma nikły wpływ na PKB. Wzmocniłby się złoty i to należałoby uznać za główny pozytywny skutek ekonomiczny pozyskania środków z KPO (…)

– powiedział prezes NBP.

Kurs złotego w takich warunkach gospodarczych jest głównym zderzakiem różnych procesów. Gdybyśmy nie mieli własnej waluty, tym zderzakiem byłby wzrost bezrobocia i spadek aktywności gospodarczej. Tymczasem polska gospodarka nie reaguje na kryzysy wzrostem bezrobocia i spadkiem PKB, ale właśnie kursem złotego. Amortyzujemy w ten sposób negatywne warunki, choć oczywiście trzeba zauważyć, że niższy kurs oczywiście wspiera inflację. Ale tak reaguje wspomniany zderzak, raz spada, potem się wzmocni, bo fundamenty są mocne

– wyjaśnił.

Jak wynika z danych przedstawionych przez Główny Urząd Statystyczny (odczyt za lipiec), ceny dóbr i usług były średnio o 15,5 proc. wyższe niż rok wcześniej.

Fotografie: Twitter (miniatura wpisu),

Może Cię zainteresować