ZUS uśmiercił 65-latkę. Dowiedziała się, o tym przypadkiem 2 miesiące później
Kiedy mieszkanka Gliwic przyszła do banku, aby zapłacić rachunki, powiedziano jej, że nie żyje. Kobieta była w szoku, gdy wyszło na jaw, w jakich okolicznościach „zmarła”. Okazało się, że ZUS uśmiercił 65-latkę i to kilka tygodni wcześniej.
ZUS uśmiercił 65-latkę
Nie od dziś wiadomo, że w dużych instytucjach, takich jak ZUS zdarzają się pomyłki. Natłok obowiązków, presja czasu i niezadowoleni podatnicy powodują, że pracownicy popełniają błędy. Tak właśnie stało się w przypadku pochodzącej z Gliwic, pani Wandy, która przez przypadek dowiedziała się, że „zmarła” w lipcu.
Niedawno kobieta udała się do banku, aby opłacić rachunki. Ku jej zaskoczeniu pracownik powiedział, że z powodu problemów technicznych, nie jest w stanie uregulować płatności. Powiedziano jej, że „system wyświetla jej konto na szaro i jest polecenie z zakładu ubezpieczeń, by zablokować wysłaną na początku sierpnia emeryturę i zwrócić ZUS-owi”.
Pani Wanda nie miała pojęcia, co się dzieje. Po chwili, gdy pracownik dokładnie sprawdził informacje w systemie, kobieta poznała wstrząsającą prawdę. Okazało się, że jedna z osób zatrudnionych w ZUS wprowadziła do systemu błędną informację dotyczącą śmierci kobiety. Wynikało z niej, że Pani Wanda zmarła w lipcu. Jak to możliwe, że doszło do tak skandalicznej pomyłki?
Niedopuszczalna pomyłka
W wywiadzie dla Nowin Gliwickich Beata Kopczyńska, rzeczniczka prasowa ZUS w województwie śląskim wytłumaczyła, w jakich okolicznościach doszło do szokującej pomyłki.
Do błędu doszło z winy naszego pracownika, który, na podstawie złożonego aktu zgonu, dokonał błędnej identyfikacji zmarłej w systemach informatycznych. Imię i nazwisko osoby wskazanej w akcie były tożsame z danymi tej, której niesłusznie wstrzymano wypłatę świadczenia.
Sprawę szczęśliwie udało się wyjaśnić, jednak pani Wanda jest niezadowolona ze sposobu, w jaki została potraktowana. W rozmowie z prasą wyznała, że pomimo faktu, że za błąd odpowiedzialni są pracownicy, to jednak to na niej spoczywał obowiązek uregulowania sytuacji.
Straciłam nerwy, kilka godzin i musiałam na nowo wyrabiać kartę płatniczą oraz zlecać przelewy w banku. Moim zdaniem, to urzędnicy powinni zająć się tym problemem, bez mojego udziału. Przecież nie ja zawiniłam.
Pani Wanda stara się jednak znaleźć w tym zdarzeniu, choć odrobinę pozytywów. Okazuje się, że kobieta planowała w najbliższym czasie udać się do Niemiec. Bardzo prawdopodobne, że podczas ewentualnej kontroli, związanej z trwającą epidemią, mogłaby być narażona na poważne kłopoty.