×

Zabójstwo sześciotygodniowej Zuzi. 27-letnia matka i jej partner zatrzymani!

Bił, zażywał amfetaminę i pił. Nie nadawał się ani na męża, ani na ojca. Chociaż dla wielu ludzi było to jasne, nikt nie interweniował w zdecydowany sposób. Zabójstwo sześciotygodniowej Zuzi wstrząsnęło mieszkańcami Złotowa. 27-letnia matka dziewczynki miała działać w porozumieniu z 28-letnim partnerem. W dzień, kiedy Zuzia zmarła, w mieszkaniu byli pracownicy opieki społecznej. Ale – jak twierdzą – nie zauważyli niczego niepokojącego.

Zuzia nie oddychała, jej ojciec grał w grę

22 listopada Joanna B. zadzwoniła po pomoc do koleżanki i sąsiadki. Twierdziła, że mała Zuzia zakrztusiła się mlekiem. Gdy pani Paulina odparła, by kobieta zadzwoniła po pogotowie, otrzymała zaskakującą odpowiedź.

(…) odpowiedziała, że po co ma dzwonić, skoro przyjdę ja

– opowiada kobieta.

Z panią Pauliną, świadkiem tragedii w Złotowie, rozmawiał reporter programu „Uwaga! TVN”. To, co mówi kobieta, po prostu nie mieści się w głowie. Gdy przyszła do mieszkania Joanny B. i Rafała Z., Zuzia nie dawała żadnych oznak życia.

Rafał Z. spokojnie siedział przy stole i grał w grę na telefonie. Nie chciał dzwonić po pogotowie. A gdy pani Paulina zaproponowała, by przejął reanimację podczas gdy ona będzie dzwonić, zaczął brutalnie bić Zuzię.

Zaczął nap…. dziecko po całym ciele, żeby się obudziło

– relacjonuje kobieta.

Mężczyzna, zdaniem świadka, był naćpany. Zresztą narkotyki brał już od dawna. Twierdził, że ma wszystko pod kontrolą.

Sprawiał wrażenie, że jest naćpany. Chodził, kręcił się bez celu. Widziałam po jego oczach, że coś jest nie tak

– wspomina pani Paulina.

Gdzie w tym czasie była Joanna B.? Zdaniem sąsiadki, pojawiła się dopiero po 25 minutach. Świadkowie twierdzą, że… kobieta była na zakupach.

Joanna B., to bezrobotna 27-latka. Oprócz Zuzi ma dwóch kilkuletnich chłopców. Rafal Z., jak wynika z relacji świadków, bił chłopców i wyzywał ich. Mężczyzna w przeszłości był już karany za znęcanie się nad byłą żoną, z którą miał córkę Wiktorię. Kobieta zerwała z nim dopiero, jak połamał jej trzy kości twarzowe. Gdy Zuzia umierała, także Wiktoria była pod „opieką” Rafała Z.

Rodzice oskarżeni o zabójstwo sześciotygodniowej Zuzi

Według ustaleń śledczych dziecko zostało brutalnie pobite. Miało obrażenia czaszkowo-mózgowe m.in. krwiaka i złamaną kość potyliczną. Zarzut zabójstwa postawiono Joannie B. i Rafałowi Z. Rodzice dziewczynki mieli działać wspólnie i w porozumieniu.

Obydwoje nie przyznali się do winy, kobieta oświadczyła, że jak była obecna w domu, to dziecku nic złego się nie działo, a mężczyzna oświadczył, że tego dnia nie dotykał dziewczynki

– przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak.

Dwa dni przed śmiercią Zuzia wróciła ze szpitala, gdzie przebywała aż miesiąc. Dziewczynka trafiła tam odwodniona, niedożywiona i wyziębiona. Dlaczego szpital nie zgłosił tego odpowiednim służbom?

Nie mam informacji na ten temat

– odpowiada na pytanie reportera Teresa Marchlewicz–Pachuc ze Szpitala Powiatowego im. Alfreda Sokołowskiego w Złotowie.

W dzień, gdy Zuzia zmarła, w mieszkaniu byli pracownicy opieki społecznej ze Złotowa. I oni nie zareagowali, bo nie widzieli ku temu podstaw.

Informacja o śmierci dziecka była szokiem dla wszystkich, a szczególnie dla pracowników, którzy byli w tym domu kilka godzin wcześniej. Ta matka nie sprawiała wrażenia, że panuje tam przemoc. W mieszkaniu był porządek, dzieci się bawiły, oglądały bajki. Nie było przesłanek, żeby to dziecko zabrać z tego domu. To był nasz pierwszy kontakt z tą rodziną

– podkreśla Piotr Brewka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Złotowie.

Czy można było zapobiec tragedii maleńkiej, bezbronnej Zuzi, gdyby w porę zareagowano tak, jak trzeba? Odpowiedź na to pytanie, jak w innych, podobnych przypadkach, niestety wydaje się twierdząca. A tłumaczenie, że nikt nic nie widział, nikt niczego nie zauważył, gdy dzieci były bite i wyzywane od dawna, wydaje się mocno naiwne. Sprawie przyjrzy się prokuratura.

Synowie Joanny B. decyzją sądu zostały zabezpieczone w pieczy zastępczej. Joannie B. i Rafałowi Z. grodzi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Fotografie: Uwaga! TVN

Może Cię zainteresować