×

Łamiące serce słowa rodziców Pawła Adamowicza. „Nie wiemy czy syn żył, gdy go żegnaliśmy”

Po roku od zabójstwa Pawła Adamowicza, Teresa (85 l.) i Ryszard (92 l.) Adamowiczowie, rodzice zmarłego zdecydowali się udzielić wywiadu dla Fakt.pl na temat tragedii, którą przeżyli. Ujawnili dotąd nieznane fakty z życia syna.

Śmierć na oczach setek ludzi

Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz zmarł 14 stycznia 2019 roku w wyniku ran zadanych dzień wcześniej przez nożownika w chwili wysyłania światełka do nieba w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Trzy godziny przed atakiem rozmawiali z nim rodzice. Nie mogli nawet przypuszczać, że ich syn zginie.

Paweł Adamowicz wydał przed śmiercią książkę zatytułowaną „Gdańsk jako wyzwanie”. Pisał w niej, że jego ojciec przybył do miasta z Wilna w 1946 roku w wagonie towarowym. Dziś, 92-letni Ryszard Adamowicz przyznaje, że wybór Gdańska jako miasta, w którym spędził resztę życia był w pełni świadomy. Jego ojciec był stolarzem, prowadzącym jednoosobowy zakład stolarski. W zniszczonym przez wojnę Gdańsku, mógł liczyć na ogrom zamówień.  Ryszard Adamowicz opowiada, że choć jego syn wychował się w Gdańsku, to od rodziców przejął zamiłowanie do kresów wschodnich.

Po latach, w trakcie tych zmian 1989-90 sąsiadka namówiła Pawełka, by kandydował do rady miejskiej. Pawełek posłuchał i tak zaczęła się jego praca w samorządzie. Najpierw był radnym, potem przewodniczącym rady miasta, a potem prezydentem. – powiedział w rozmowie z fakt.pl

Rodzice zmarłego opowiadają, że to startu w wyborach na radnego namówiły go sąsiadki. Rodzina szybko poznała cienie i blaski sławy.

Później jak już były te nagonki to człowiek chciał, żeby on zrezygnował. To wszystko było naprawdę nie do zniesienia. Nasza starsza wnuczka Antosia bardzo cierpiała. Płakała, bo nie mogła zrozumieć, że tata jest tak obrażany. Stąd pojawił się pomysł na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Antosia i Tereska chodziły tam do szkół. – powiedziała w rozmowie z fakt.pl

 

Rodzice namawiali Pawła Adamowicza, żeby nie kandydował w ostatnich wyborach. Woleli, aby skupił się na pracy akademickiej i zrobił doktorat. Odrzucił propozycję kandydowania do Europarlamentu, ponieważ chciał być w Gdańsku. Decyzję podjął pod wpływem namowy kolegów.

Ostatnie spotkanie

Matka Pawła Adamowicza wspomina, że dzień przed śmiercią odwiedził rodziców. Przyszedł na obiad sam, ponieważ Magdalena Adamowicz była w tym czasie w USA wraz z córkami. Teresa Adamowicz wspomina wydarzenia z tamtego dnia.

Przyszedł koło 13 na obiad, zjadł i chciał na chwilę się zdrzemnąć, bo w nocy źle spał. Położył się, ale nie mógł zasnąć i po 15 minutach powiedział, że idzie kwestować na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Miał ze sobą skarbonkę. Wrzuciłam mu 20 złotych, by mu się dobrze zbierało i poszedł. To było chyba po 14. – powiedziała matka Pawła w rozmowie z fakt.pl

Spotkanie było takie jak zwykle. Później, około 17 Paweł Adamowicz zadzwonił do rodziców i chwalił się, że ma już pełną puszkę. Niecałą godzinę później zadzwoniła Antosia, pytając o tatę. Babcia opowiedziała jej o pomyślnym przebiegu zbiórki. Była godzina 18:30. Półtorej godziny później doszło do ataku.

Los czy przeznaczenie?

Teresa Adamowicz opowiada o tym, że w dniu śmierci prezydenta Gdańska natrafiła w prasie na informację o akcji Młodzieży Wszechpolskiej. Nacjonalistyczne ugrupowanie wystawiło tzw. „akty zgonu politycznego” 11 prezydentom miast, w tym Pawłowi Adamowiczowi. Natychmiast zadzwoniła do swojej siostry, aby powiedzieć o wstrząsającym artykule. W tej samej chwili, w telewizji podano wiadomość o ataku na jej syna.

Pomyślałam, wyrok został wykonany…

Teresa Adamowicz miała nadzieję, że został tylko ranny. Dopiero kolejnego dnia w szpitalu rodzice przekonali się, że stan Pawła Adamowicza jest krytyczny.

Rano 14 stycznia synowa, czyli żona Piotra zadzwoniła do nas i zapytała, czy chcemy zobaczyć Pawła. To było chyba koło 8. Powiedziałam, że tak. Pojechaliśmy do szpitala, czekał na nas Piotr, czekali lekarze i zaprowadzili nas do Pawła. Był tam też ksiądz Ireneusz Bradtke, proboszcz Bazyliki Mariackiej, który całą noc czuwał przy nim. – powiedziała w rozmowie z fakt.pl

Matka prezydenta do tej pory nie zapytała czy wtedy, gdy przyszli do szpitala, ich syn jeszcze żył.

Zapamiętałam, że Paweł miał gołe stopy, bo on przecież taki wysoki, że wystawały… Miał podłączone różne rurki, pogłaskałam go po łysinie i po policzku… – powiedziała w rozmowie z fakt.pl

Ksiądz Bradtke zaopiekował się zrozpaczoną rodziną. Wrócił do domu z Teresą i Ryszardem Adamowiczami. Opowiadał im o swojej modlitwie w intencji prezydenta oraz ostatnim namaszczeniu, którego mu udzielił.

Co sądzą o ataku?

Pomimo przypuszczeń, że morderstwo Pawła Adamowicza mogło mieć związek z aferami finansowymi, w które był zamieszany (podejrzany w aferze Amber Gold, sprzedaż Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej czy niespójne zeznania podatkowe) uważają, że ich syn został zaatakowany z innego powodu. Posądzają o to obecną władzę i sposób wypowiadania się o przeciwnikach politycznych (tzw. mowę nienawiści). Rodzice uważają, że morderstwo zostało zaplanowane.

Jak to możliwe, że on w ogóle mógł wejść na tę scenę. Skoro mówią, że jest niepoczytalny to przecież mógł też zaatakować wcześniej, kiedy Paweł po mieście chodził z puszką, a wybrał taki moment… Skoro jest niepoczytalny to czemu nikogo po drodze nie zaatakował… – powiedzieli zrozpaczeni rodzice w rozmowie z fakt.pl

Teresa Adamowicz nie wierzy w to, że nożownik był niepoczytalny.

Słyszałam, że on przecież wcześniej na Wyspy Kanaryjskie jeździł to człowiek w takim stanie, umiałby załatwić sobie taki wyjazd. Nie wiem… – powiedziała w rozmowie z fakt.pl

Rodzice nie wierzą, że sprawa zostanie wyjaśniona. Od morderstwa minął już rok, a sprawa ucichła. Okazuje się, że już dzień przed zabójstwem, w sieci krążyły wiadomości o tym, że Adamowicz zginie. Niestety, służby nie sprawdziły kto napisał te słowa. Ryszard Adamowicz uważa, że nagonka polityczna stworzyła atmosferę, sprzyjającą osobom hipotetycznie niepoczytalnym.

On przecież zaraz po ataku miał pretensje, że siedział w więzieniu za czasów Platformy Obywatelskiej. Być może to było przyczyną planowania tego ataku, bo na pewno to było zaplanowane. Nie wiem czy na ten dzień i na tę godzinę, to trudno stwierdzić, ale uważam, że ta sytuacja sprzyjała. Osoby niezrównoważone na pewno czekają na takie momenty. – powiedział w rozmowie z fakt.pl

Teresa Adamowicz nie wierzy, że morderca cierpi na schizofrenię. Opowiada, że znała w przeszłości człowieka zmagającego się z tą chorobą i wie, że przebiega ona w zupełnie inny sposób. Wspomniany mężczyzna nikogo nie skrzywdził, lecz popełnił samobójstwo.

Trudno mi powiedzieć, czy Stefan W. jest chory, bo się na tym nie znam, ale stało się to akurat wtedy, gdy ogłoszono te wyroki śmierci dla tylu osób, w tym Pawła. Dlaczego nie ma żadnych konsekwencji dla tych osób, które wydały te wyroki śmierci? – powiedziała w rozmowie z fakt.pl

Życie po śmierci dziecka

Po mszy pogrzebowej do rodziców prezydenta podszedł premier. Teresa Adamowicz powiedziała wówczas:

Panie premierze, to co się dzieje to jest bardzo źle, a od pana dużo zależy.

Premier nic nie odpowiedział na jej słowa. Wyraził jedynie współczucie i uścisnął dłonie żałobników. W rocznicę śmierci syna, rodzice udadzą się na mszę świętą. Zamierzają spędzić ten dzień w ciszy i spokoju. Pomimo tragicznych przeżyć Teresa i Ryszard Adamowiczowie nie martwią się o los drugiego syna, Piotra oraz synowej, Magdaleny, którzy zajmują się polityką. Proszą jedynie, aby dbali o swoje bezpiczeństwo. 

Źródła: www.fakt.pl
Fotografie: Imgur.com, Twitter.com

Może Cię zainteresować