×

Wyrzucił psa z ósmego piętra. Wyrok, który zapadł w sprawie jest bardzo łagodny

Wyrzucił psa z ósmego piętra, ponieważ go zdenerwował. 35-letni mężczyzna dopiero przed sądem przyznał się do winy. Twierdził, że postąpił tak, ponieważ zachowanie zwierzęcia mocno go poirytowało. Wyrok sądu w tej sprawie jest niezwykle łagodny.

1,5 roku za kratami

Na początku epidemii koronawirusa schroniska w całej Polsce opustoszały. Ludzie chętnie zabierali bezdomne psy w nadziei na to, że ich posiadanie umożliwi im opuszczanie domu podczas lockdownu. Niestety z czasem egoistyczne postawy dały o sobie znać i okazało się, że wielu właścicieli czworonogów traktuje je w bardzo zły sposób. Podobnie było w przypadku mieszkańca Białegostoku.

35-latek stwierdził przed sądem, że zdecydował się pozbyć psa, ponieważ irytowało go jego zachowanie. Chwilę przed zabiciem zwierzęcia, pies miał wskoczyć na stół. Mężczyzna doszedł wówczas do wniosku, że musi coś z tym zrobić i bez chwili wahania wyrzucił psa przez okno.

Za popełniony czyn zasądzono mu zaledwie półtora roku pozbawienia wolności. Póki co, wyrok nie jest prawomocny i niewykluczone, że ulegnie zmianie. Obrona zapowiedziała już złożenie apelacji. Co ciekawe, adwokat Marek Jaroszewicz powiedział, że jego zdaniem wyrok jest surowy:

Wyrok jest nadzwyczaj surowy. Już na sali rozpraw mówiłem, że osadzenie mojego klienta w zakładzie karnym nie nauczy go miłości czy szacunku do zwierząt.

Wyrzucił psa z ósmego piętra

W postępowaniu przygotowawczym oskarżony nie przyznał się do zabicia psa. Zrobił to dopiero przed sądem. Mężczyzna na początku unikał składania wyjaśnień. Później jednak stwierdził, że skomplikowana sytuacja w pracy spowodowała, że był wściekły. Dodatkowo zirytowało go zachowanie małego pieska. Gdy zwierzę niespodziewanie wskoczyło na stół, miarka się przebrała. 35-latek tłumaczył:

Byłem zły na siebie, a nie na psa. Mówiłem mu, żeby zszedł z blatu, a on nie chciał posłuchać.

Oskarżony usprawiedliwiał się mówiąc, że pies był mieszańcem. Zwierzę zostało wzięte z ogłoszenia, ponieważ domagała się tego 4-letnia córka jego partnerki.

W procesie zeznawało kilku świadków. Wśród nich był mężczyzna, który 20 listopada nad ranem dostrzegł, że na jednym z miejskich osiedli leży martwy pies. Świadek doniósł policji, że w nocy dosłyszał szczekanie psa, które chwilę później gwałtownie ucichło. Po sekundzie jego uszom dobiegł dźwięk zamykanego okna lub drzwi balkonowych. Towarzyszyło temu głuche uderzenie jakiegoś przedmiotu o ziemię.

Kara więzienia

Jeszcze tego samego dnia śledczym udało się ustalić, kto jest właścicielką psa. 22-letnia partnerka zabójcy zwierzęcia zeznała, że 35-latek był zajęty przygotowywaniem kolacji, gdy nagle pies wskoczył na stół kuchenny. Niehigieniczne zachowanie zwierzęcia niezwykle go zdenerwowało. Sierżant sztabowy Izabela Kłosowska z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku w rozmowie z TVN24 powiedziała:

Oświadczyła, że do tragicznego zdarzenia przyczynił się jej partner. Tłumaczyła, że konkubent przygotowywał dzień wcześniej kolację, kiedy pies nagle wskoczył na stół kuchenny.

W mowie końcowej obrońca oskarżonego mecenas Marek Jaroszewicz dopominał się o uwzględnienie okoliczności łagodzących. Twierdził, że mężczyzna wcześniej dobrze zajmował się zwierzęciem. Chodził z nim do weterynarza i nie znęcał się nad psem. Podkreślał także, że 35-latek jest niekarany. Sąd jednak odrzucił wniosek o przyznanie kary więzienia w zawieszeniu, połączonej z zakazem posiadania psów.

Sędzia stwierdził, że odpowiednią karą jest półtora roku pozbawiania wolności, połączone z 15-letnim zakazem posiadania jakichkolwiek zwierząt. Oprócz tego, mężczyzna musi zapłacić 10 tys. zł na rzecz białostockiego schroniska dla zwierząt. Adwokat skazanego zapowiedział apelację.

Jakiś czas temu było głośno o przypadku amstaffa gwałconego przez właściciela.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Fotografie: Pixabay (miniatura wpisu), Imgur, Pixabay

Może Cię zainteresować