Wjechał w nią w walentynki i pozostawił roztrzęsioną. „Pan d**ek już nie jest anonimowy”
Wypadek Patrycji Sołtysik, to zdarzenie drogowe, którego padła ofiarą w walentynki. Mimo to, to kobieta została skrytykowana przez jedną z organizacji kościelnych. Pouczono ją, że zamiast kierować niemiłe słowa wobec kierowcy, który zarysował jej samochód i uciekł, powinna była okazać mu miłosierdzie.
Wypadek Patrycji Sołtysik
Do stłuczki doszło w same walentynki. Jak ujawniła na Instagramie żona Andrzeja Sołtysika, sprawca zachował się wyjątkowo nieelegancko, bo po tym, jak uszkodził jej samochód, uciekł z miejsca zdarzenia.
Świadkowie wprawdzie próbowali go zatrzymać, ale wyrwał się im i zwiał.
Jak wiecie z moich relacji to był hardcorowy dzień… Rozwalony samochód i dużo nerwów. Z jednej strony to zwątpiłam w ludzi patrząc na sprawcę który mimo że świadkowie go zatrzymywali uciekł z miejsca zdarzenia. A z drugiej strony właśnie dzięki pomocy świadków pan d**ek, który wjechał w mój samochód już nie jest anonimowy. (…) Oby przyszły tydzień nie przynosił już takich niespodzianek
Połajanki od chrześcijan
Jakby nieszczęścia było mało, do dyskusji na Instagramie włączyła się… organizacja kościelna. Osoba, pisząca w jej imieniu, najwyraźniej działała w poczuciu misji ewangelizacyjnej. Nie zająknąwszy się ani słowem, że to musiało być przykre przeżycie i najważniejsze, że ucierpiał tylko samochód, z zapałem przystąpiła do połajanek.
Patrycja dowiedziała się między innymi, że używając wobec sprawcy stłuczki, który zbiegł z miejsca zdarzenia określenia „dupek” wykazuje brak chrześcijańskiego miłosierdzia. Żona Sołtysika z podziwu godną cierpliwością próbowała wyjaśnić okoliczności zdarzenia i usprawiedliwić swoje zdenerwowanie w sytuacji, gdy sprawca zbiegł, a naprawa została wyceniona na 20 tysięcy złotych, jednak trafiła jak grochem o ścianę.
Skończyło się na tym, że osoba pisząca w imieniu chrześcijańskiej organizacji jeszcze ją obraziła, zamieszczając sarkastyczną uwagę na temat jej zachowania.
To pani mogła mu okazać miłosierdzie. Kończę ta [chyba miało być „tą”, czyli z błędem – przyp. red] dyskusję, bo pani zachowanie mówi samo za siebie
Dopiero wtedy Patrycja zdobyła się na minimum asertywności.