Wchodził do mieszkania po drabinie, bo sąsiad zamurował mu klatkę schodową
„Jak dobrze mieć sąsiada” — śpiewał kiedyś zespół Alibabki. To, co wydarzyło się w Gryfinie, raczej przeczy temu twierdzeniu. Pan Tomasz wchodził do mieszkania po drabinie. Wszystko przez sąsiada, który zamurował klatkę schodową i dołączył ją do swojego lokalu. Teraz mężczyzna musi się zmierzyć nie tylko z nieuczciwym sąsiadem, ale i z urzędnikami. Jak do tego doszło?
Wchodził do mieszkania po drabinie
Historię pana Tomasza nagłośniono w programie „Państwo w Państwie”. Sytuacja mężczyzny jest patowa, a to, co wydarzyło się w Gryfinie, mogłoby stanowić inspirację dla Stanisława Barei lub Sylwestra Chęcińskiego. Kilka lat temu pan Tomasz przystał na propozycję sąsiada. Ten spodziewał się dziecka i w związku z tym zaproponował panu Tomaszowi rozdzielenie wejść. Umowa była prosta i wydawać by się mogło, że nie ma żadnych powodów do niepokoju. Sąsiad miał zabrać klatkę schodową i dołączyć ją do swojego mieszkania, a w zamian wybudować nową klatkę, prowadzącą do mieszkania na piętrze. Szybko okazało się jednak, że pan Maciej F. miał zamiar wywiązać się jedynie z jednej części umowy. Mężczyzna zabrał klatkę schodową, ale wcale nie chciał budować nowej.
Pan Tomasz pracował za granicą. Dopiero gdy wrócił do kraju, zorientował się, że został oszukany. Jego sąsiad zburzył schody, zamurował wejście i dołączył klatkę schodową do swojego lokalu. Pan Tomasz nie miał więc innego wyjścia — by wejść do mieszkania, chwytał za drabinę i dostawiał ją do okna.
Nie było innego wyjścia. Brałem drabinę, dostawiałem do okna i tak wchodziłem. Umówmy się, raz na jakiś czas to jeszcze można przeboleć, ale żyć tak się nie da. Ani wnieść zakupów, ani nawet zamknąć tego mieszkania. Nie mówiąc już o tym, co by było jakby tu musiało przyjechać pogotowie…
– skarżył się w programie „Państwo w Państwie” pan Tomasz.
„Zrobił z nas małpy i tu jest po prostu ZOO”
Partnerka Tomasza, pani Joanna, uważa, że złośliwemu sąsiadowi zależało na tym, by pozbyć się współlokatorów.
Oszukał Tomasza. Moim zdaniem zależało mu, żeby zabudować to wejście, żeby na górze nikt nie mieszkał, żeby mieli ciszę i spokój. Bo w tym mieszkaniu nie da się funkcjonować, ja mam dwójkę dzieci, nie będę z nimi skakała po drabinie jak jakaś małpa. Zrobił z nas małpy i tu jest po prostu ZOO
– przekonuje kobieta.
Problem polega na tym, że Maciej F. nie ma wyrzutów sumienia i nie poczuwa się do odpowiedzialności. Mężczyzna udaje, że nic się nie stało, a pan Tomasz sam powinien wybudować sobie wejście do swojego mieszkania. Szczególnie, że Maciej F. sprzedał już mieszkanie i przeprowadził się w nowe miejsce.
Jestem normalnym człowiekiem, nie wiem czego oni ode mnie chcą
– ucina krótko, poproszony o komentarz w tej sprawie.
Okazuje się, że najprawdopodobniej mężczyzna nie był do końca uczciwy również wobec nowych nabywców mieszkania.
My wiedzieliśmy, że są tu jakieś nieporozumienia, ale sprzedająca obiecywała nam, że wszystko załatwi jeszcze przed podpisaniem aktu. Tutaj sprawa miała być czysta, nie wiedzieliśmy, że tak to wygląda
– twierdzą nowi właściciele.
Drabina lepsza niż schody?
W tej sprawie pojawił się jeszcze jeden zaskakujący wątek. Gdy do pana Tomasza wprowadziła się partnerka wraz z dwójką dzieci, mężczyzna próbował zadbać o ich bezpieczeństwo i komfort, o ile w ogóle można o nim mówić w tej sytuacji. Dostawił więc do okna metalowe schody, które miały zastąpić drabinę. Sęk w tym, że pomysł pana Tomasza nie spodobał się urzędnikom. Stwierdzili oni, że schody są nielegalne i należy je zdemontować.
(…) te schody nie spełniają warunków konstrukcyjnych i powinny zostać zdemontowane
– wyjaśnia Krzysztof Macieszyn z Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Szczecinie.
Jaki będzie finał tej sprawy? Na razie zapanował chaos i pozostaje mieć nadzieję, że wynurzy się z niego coś konstruktywnego, choć póki co szanse na to są raczej niewielkie.
Bułgarskie przysłowie mówi, że dobry sąsiad jest najlepszym krewnym. Warto dodać, że zły sąsiad może się okazać najgorszym wrogiem.