×

Transmitowała własny poród. Nagle zaczęły się komplikacje, a obraz zniknął

Australijka, która transmitowała na Instagramie narodziny najmłodszego syna, została dotknięta falą krytyki. Nie przejmuje się tym, bo wie, że robi, to w dobrym celu.

Decyzja podjęta. Będzie nagranie

Jessica Hood, mama trójki dzieci z Melbourne, podjęła decyzję, aby pokazać urodzenie czwartego dziecka w mediach społecznościowych. Mówiła, że pokaże wszystko, poczynając od podróży do szpitala, a skończywszy na dyskretnych ujęciach porodu (faktycznego „wypychania” dziecka nie będzie na nagraniu). Później również zrelacjonuje pierwsze chwile po porodzie.

Długoterminowy plan

Jej plan obejmował także śledzenie kilku pierwszych tygodni życia noworodka i publikowanie na Instagramie jego zdjęć. Chciała tym sposobem zwrócić uwagę na problem, dotyczący lęków i depresji poporodowej, z którymi sama się borykała.

Mam nadzieję, że to pokaże innym ludziom, jak wygląda poród. Nie jest on tak przerażający, jak mogłoby się wydawać. To samo życie – wyjaśniała Hood

Wyższe cele

Kobieta postanowiła w lipcu stworzyć konto na Instagramie z wielu powodów.

W tym czasie mojego życia przeżywałam ciężkie chwile, byłam pełna niepokoju i w „dołku”. Zdecydowałam się sfilmować mój poród na Instagramie, aby zwrócić uwagę na ten problem. Chciałam też podzielić się doświadczeniem z kobietami, które po raz pierwszy zostaną mamami. Pokazać im dokładnie, co dzieje się podczas porodu – pisała Australijka

Fala krytyki

Jednak, już po ogłoszeniu swoich zamiarów w mediach społecznościowych, Jessica Hood zaczęła być prześladowana przez ludzi, którzy krytykowali jej decyzję o planowanym publicznym porodzie. Próbowali ją powstrzymać.

Jessica nie przejęła się tym

Na nagraniu wrzuconym do sieci, powiedziała:

Dotąd, tak wiele nauczyłam się na temat mojej podróży. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie miałam jeszcze mojego dziecka, a musiałam stawić czoła szykanom, trollom, a nawet dziwakom. I wiesz co? Jestem wdzięczna za wszystko, z czym miałam do czynienia do tej pory. Wiecie dlaczego?

Ponieważ jestem silniejszą, bardziej pewną siebie kobietą, jaką kiedykolwiek byłam. „Biorę to na klatę”, śmieję się i akceptuję, że połowa populacji, to kompletne „dupki”, a ludzie, którzy są naprawdę ważni, to ci, którymi jestem otoczona. Zawsze opowiadają się za tym, w co wierzysz. Nigdy nikomu nie pozwól, żeby dyktował ci, co masz robić. Nie musisz akceptować otrzymywanej krytyki. Uwierz mi, to uczyni cię silniejszą osobą

Oczekiwanie na narodziny

Wszystkie negatywne posty zostały usunięte ze strony Hood na Instagramie. Australijska mama zakomunikowała, że nagranie zrobi w Boże Narodzenie. Wtedy ma nadzieję urodzić naturalnie, jedynie z gazem, który uśmierzać ból.

Nie mogę się doczekać – to zmienia życie. Po raz pierwszy spotkasz swoje nowe dziecko. Wiele osób nie wie, czego się spodziewać i mam nadzieję, że to im pomoże – powiedziała

Wsparcie męża

Chociaż Karl bardzo ceni sobie prywatność, kobieta powiedziała, że popiera on decyzję o wspólnym przeżywaniu narodzin. Dodała, że partner chce być tam dla niej. Pozostałe ich dzieci – Lily, Logan i Eden, także były zachwycone myślą o spotkaniu się z noworodkiem.

Przesłanie

Czy Hook miała wiadomość dla hejterów, którzy skrytykowali jej decyzję o sfilmowaniu narodzin? Stwierdziła, że jest świadoma tego, jak bardzo może to być uciążliwe, ale zrobi to z właściwych powodów.

Jak postanowiła, tak zrobiła. Ignorując krytykę, zrealizowała pomysł… chociaż nie do końca.

Transmisja z porodu nagle została przerwana

Jessica trafiła na porodówkę i zaczęła realizację swojego pomysłu. Odważyła się na bezpośrednią relację z porodu czwartego dziecka. Jednak w najważniejszym momencie transmisja została przerwana. Bynajmniej nie dlatego, że rodząca zmieniła zdanie i zaczęła się wstydzić.

Poważne komplikacje

Kamera została wyłączona, bo widok krwawiącej kobiety stał się zbyt drastyczny. Krwotok był wynikiem poważnych komplikacji w czasie porodu, które zagrażały życiu matki.

Niestety, w pewnym momencie zrobiło się zbyt obrzydliwie, więc nie mogłam pokazać wszystkiego. Łożysko utknęło we mnie i musiało zostać pilnie usunięte. W efekcie straciłam ponad 3 litry krwi. Teraz jest już dobrze. Wciąż mam traumę i trudno mi o tym mówić, ale dochodzę do siebie – wyznała 20 tysiącom obserwatorom na Instagramie

Film jednak opublikowano

Jessica nie wycofała się jednak ze swojego pomysłu. Nagranie z pierwszych chwil życia jej najmłodszego syna Harrisona można oglądać w mediach społecznościowych. Zapowiada także kolejne publikacje. Tym razem związane z macierzyństwem i opieką nad noworodkiem. Bez ubarwiania i koloryzacji. Chce pokazywać tylko prawdę i nie boi się tego robić.

Cienie i blaski macierzyństwa

Australijka od lat działa aktywnie w Internecie, pokazując uroki i problemy, związane z byciem mamą. Kiedy zaszła w kolejną ciążę – postanowiła pokazać ją bez cenzury, łącznie z rozwiązaniem (i to na żywo!).

Historia pokazuje także, że komplikacje zawsze mogą się zdarzyć. Bez względu na to, który to poród. Trzeba być na to przygotowanym.

Co sądzicie o takiej formie edukacji przyszłych matek?

Może Cię zainteresować