Tragedia w Dobczynie. Sołtys wsi jest wstrząśnięty: „Musiały to zaplanować”
Tragedia w Dobczynie: ta niewielka miejscowość, przez niektórych nazywana „sypialnią Warszawy”, nadal żyje wydarzeniami sprzed kilku dni. Mieszkańcy Dobczyna zaangażowali się w poszukiwania dwóch 13-latek. Niestety ich finał okazał się tragiczny. Sołtys wsi jest wstrząśnięty tym, co się stało. Uważa, że dziewczynki zaplanowały swoją śmierć…
Tragedia w Dobczynie
Ciała nastolatek wiszące na tej samej gałęzi, znalazł mężczyzna, który wyszedł z psem na spacer. Dziewczynki odnaleziono niecałą dobę po tym, jak rozpoczęły się poszukiwania. Obok rozłożystej wierzby, stojącej na środku dużej łąki, leżały donice. Te same, które wcześniej dziewczynki niosły z dworca w Dobczynie, co zarejestrowały kamery monitoringu.
Gdy przypadkowy przechodzień zauważył ciała nastolatek wiszące na gałęzi rozłożystej wierzby, na początku sądził, że to jedynie manekiny.
Miały pomalowane oczy na czarno i ostry makijaż twarzy, przypominały manekiny. Były też bardzo eleganckie ubrane, obydwie na czarno. Jedna w spodnie, druga sukienkę. Pod nimi leżały plastikowe doniczki
– relacjonował mężczyzna w rozmowie z „Faktem”.
„Musiały to zaplanować”
Policjanci przyznali, że od początku mieli w tej sprawie niepokojące informacje. „Fakt” rozmawiał z sołtysem wsi Pawłem Kurkiem. Mężczyzna uważa, że dziewczynki zaplanowały samobójczą śmierć.
O godz. 18 Zuzia skontaktowała się z mamą i zapewniła, że przebywa w Warszawie. Z zapisu kamer monitoringu wynika, że do Dobczyna dziewczynki dotarły ok. godziny 18.30. Przyjechały pociągiem. Potem, zamiast pójść do domu Zuzi, ruszyły w kierunku lasu.
Musiały to zaplanować
– mówi sołtys Dobczyna.
Mężczyzna podkreśla, że Zuzia pochodziła z ułożonej, spokojnej rodziny. Nigdy nie interweniowała w niej opieka społeczna. Zuzia była jedynaczką, ukochanym dzieckiem rodziców.
Trudno powiedzieć czy dziecko miało zaburzenia, Zuzię znałem tylko na „dzień dobry”. Ale niezrozumiałe jest dla mnie, że ta dziewczynka, z którą ją znaleziono, to nie była jej koleżanka od dziecka, z piaskownicy, tylko z drugiego świata, z Warszawy. A wisiały na jednej gałęzi
– mówi przejęty sołtys w rozmowie z „Faktem”.
Dla mnie to jest dziwne. Takie dziewczynki powinny mieć pierwsze zauroczenia, spotkania z koleżankami, ewentualnie wyjechać gdzieś bez wiedzy rodziców. Ale taki cios w serce matce zadać? To jest niewyobrażalne
– dodaje.
Ta tragedia jest niewyobrażalna dla nas wszystkich. Co musi się dziać w głowach nastoletnich dziewczynek, które decydują się na tak desperacki krok? Czy tej tragedii można było uniknąć?