×

Szkoła w TVP to porażka! Kto odpowiada za tak niski poziom telenauczania?

Szkoła w TVP okazała się być kompletną klapą. W związku z trwającą epidemią koronawirusa, Telewizja Polska postanowiła wesprzeć uczniów, zapewniając im tzw. telenauczanie. Niestety, jak sugerują specjaliści, jakość oferowanych lekcji jest bardzo niska. Co gorsza, w programach pojawiają się liczne błędy merytoryczne.

Szkoła w TVP

Z powodu wybuchu epidemii koronawirusa, zamknięto placówki oświatowe i zalecono nauczanie zdalne. Jednak, jak się okazało, wielu nauczycieli i uczniów ma problemy z obsługą systemu Librus. Stąd też narodził się pomysł, by wprowadzić cykl programów dla dzieci klas od 1 do 8.

Dostępność lekcji w telewizji miało stanowić znaczne odciążenie dla pedagogów, a także ułatwić uczniom przyswajanie wiedzy. TVP przy współpracy z MEN stworzyła więc programy edukacyjne i poradnikowe. Znajdują się wśród nich „Wesoła Nauka” oraz „Szkoła z TVP”. Niestety poziom nauczania jest tam bardzo niski.

Zamiast wsparcia… jest rozczarowanie

Widzowie wyrazili w Internecie ogromne rozczarowanie telelekcjami, zwracając uwagę na niski poziom realizacyjny i błędy merytoryczne. W mediach społecznościowych obiektem drwin stała się wypowiedź jednej z nauczycielek, która na antenie podała swoją autorską definicję liczby parzystej, mówiąc:

Liczba parzysta to taka, która… ma parę.

Nie wiadomo, czy jej wypowiedź była rezultatem stresu czy może wynikała z braku wiedzy. Pewne jest, że jakość lekcji pozostawia wiele do życzenia. Przemysław Staroń, uhonorowany w 2018 roku tytułem „Nauczyciel Roku” ostro skrytykował ofertę edukacyjną Telewizji Polskiej i ocenił ją na 1 w szkolnej skali od 1 do 6. Swoją opinię uzasadnił tym, że po narodowej telewizji obywatele mają prawo oczekiwać znacznie więcej.

Gdyby pani Krysia z drugiego piętra przygotowała coś takiego dla dzieci z osiedla, to byłbym pod wrażeniem jej chęci, wysiłku i szczerze bił jej brawo. Ale tutaj TVP, która na co dzień jest zaprzeczeniem istoty edukacji, bo kłamie i hejtuje, nagle stwierdza, że zrobi zdalne nauczanie. Ta sama TVP, która niedawno, w atmosferze skandalu, dostała 2 miliardy zł. Rocznie. Kontrast między tym faktem i wykonaniem… serio, nie mam słów. Poziom przekazu jest makabryczny.

Znany nauczyciel wytyka Telewizji Polskiej tzw. „mowę nienawiści i hejt”, a tymczasem sam nie powstrzymuje się od bardzo dotkliwych stwierdzeń w stosunku do prowadzących lekcje nauczycieli:

Stosuję zasadę „jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz”. Gdyby mnie poproszono o zrobienie lekcji o budowie okrętów, odmówiłbym. Bo nie znam się na budowie okrętów. Gdyby poproszono mnie o lekcję filozofii połączoną z robieniem w trakcie fikołków, także bym odmówił, bo nie umiem robić fikołków. A przede wszystkim zwróciłbym uwagę, od kogo wyszła propozycja.

Wykluczenie cyfrowe

Jedna z nauczycielek miała usprawiedliwiać się mówiąc, że nie ma doświadczenia w prowadzeniu wykładów.

Jak tłumaczy Staroń:

Warto także zwrócić uwagę na fakt, że jedna z nauczycielek tłumaczyła potem w necie, że ona uwielbia interakcję, a TVP wymagało od niej wykładu z języka polskiego. Ja nie raz jestem proszony o wykład i wtedy dbam szczególnie o to, aby był on ciekawy i interaktywny. To się w żaden sposób nie wyklucza.

Czy na pewno jest aż tak źle? Nauczyciel narzeka, że lekcje obfitują w błędy merytoryczne np. mylenie obwodu ze średnicą.

Wewnętrznie po prostu rozdziera mnie fakt, że tymczasem za tak fundamentalne błędy system dla dzieci przewiduje jedynki i brak promocji do następnej klasy.

Przemysław Staroń uważa, że edukacja zdalna powoduje wykluczenie cyfrowe uczniów, którzy nie posiadają laptopa, smartfona czy tabletu. Stąd, dziwi fakt, że jest przeciwnikiem edukacji telewizyjnej. W Polsce bowiem, zaledwie 3,2 procenta obywateli nie posiada telewizora.

Miałem szansę zderzyć się z tymi problemami dużo wcześniej. Kiedy podczas lekcji używaliśmy Snapchata czy aplikacji do VR, okazywało się, że nie każdy ma smartfona czy wymagany system operacyjny. Prosiłem wtedy uczniów, żeby dobierali się w pary, udostępniali sobie wzajemnie sprzęty, stymulowałem w ten sposób nawiązywanie i budowanie relacji, kupiłem za własne pieniądze kartonowe viewery, pożyczałem swój telefon. Ale to jest możliwe w warunkach szkolnych i przy właściwym rozumieniu edukacji, która jest pełną wzajemnego zaufania i szacunku relacją, a nie w warunkach ciągłego lekceważenia ekspertów i natychmiastowego masowego przejścia na nauczanie zdalne.

Kto odpowiada za poziom telenauczania?

Z nieoficjalnych danych wynika, że to Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowuje i deleguje do TVP kadrę nauczycielską podczas, gdy nadawca jedynie udostępnia antenę.

TVP zwala winę na MEN:

W związku z tym pretensje dotyczące poziomu lekcji powinny raczej być kierowane pod adresem MENmy naprawdę niewiele tutaj możemy.

Należy zwrócić uwagę na fakt, że sama w sobie „szkoła w TVP” jest dobrym pomysłem. Telewizyjne lekcje dają uczniom wiele korzyści. Przede wszystkim wiążą się z oszczędnością czasu, który w szkołach jest nagminnie tracony na sprawdzanie obecności na każdej lekcji, upominanie uczniów, wpisywanie uwag przez nauczyciela czy odpytywanie i pisanie sprawdzianów.

Trzeba też pamiętać, że TVP dopiero zaczyna swoją przygodę z telenauczaniem, dlatego wskazana jest wyrozumiałość. Z pewnością, z upływem czasu jakość programów będzie stopniowo rosnąć, a rodzice docenią, że dzieci uczące się indywidualnie przed telewizorem osiągają lepsze wyniki w nauce, dzięki uniknięciu rozproszenia obecnością rówieśników.

Jak zdalne lekcje w TVP uczą o tym, czym jest średnica from r/Polska

Fotografie: Twitter, YouTube, Reddit

Może Cię zainteresować