×

Syn Kory wspomina matkę. „Płakaliśmy tylko raz… Potem już była walka”

Kora, a właściwie Olga Sipowicz, na zawsze zapisała się w historii polskiej muzyki rockowej. Prywatnie miała dwóch synów – Mateusza i Szymona. Jaka dla nich była? Syn Kory wspomina matkę w rozmowie z Beatą Biały, w książce „Słońce bez końca. Biografia Kory”.

Kora, czyli królowa polskiego rocka

Olga Aleksandra Sipowicz z domu Ostrowska stała się ikoną polskiej sceny muzycznej. Przez lata 1976-2008 występowała pod szyldem zespołu Maanam, wraz z którym skradła serca tysiącom polskich słuchaczy. Jej największe hity to „Krakowski spleen”, „Cykady na cykadach”, „Boskie Buenos”, „Kocham cię, kochanie moje” czy „Bez Ciebie umieram”.

Kora zostawiła po sobie jednak nie tylko niezapomniane wspomnienia, emocje i piękną muzykę, która porusza serca, ale również dwoje dzieci, Mateusza i Szymona. Jej synowie nie mają wspólnego biologicznego ojca – Mateusz jest synem pierwszego męża Kory, Marka Jackowskiego, z kolei Szymon – Kamila Sipowicza.

Syn Kory wspomina matkę

Mateusz Jackowski w rozmowie z Beatą Biały, w książce pt. „Słońce bez Końca. Biografia Kory” wspomina, jak wyglądało dzieciństwo u boku wokalistki. Nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, ze ta była nietuzinkową mamą. Jak dowiadujemy się z relacji jej syna, na wywiadówki przychodziła ubrana jak na koncert, często robiła awantury nauczycielom i narzekała na polski system edukacji.

Kiedyś przyszła ubrana totalnie po punkowsku, czarne okulary, a do tego futro ze srebrnych lisów, dobrze znane fanom Maanamu. Zrobiła totalne zamieszanie w szkole, bo po pierwsze, pomyliła klasy i przez dłuższy czas komentowała, oczywiście bezlitośnie, miałkość systemu edukacji. Dopiero potem trafiła do mojej, gdzie nie było lepiej

– wspomina w rozmowie z Beatą Biały Mateusz Jackowski.

Prywatnie Kora pozwalała dzieciom na wiele, a nawet bardzo wiele. Najlepszym potwierdzeniem tych słów jest fakt, że nie zabraniała synowi zażywać narkotyków, czemu wiele matek jest absolutnie przeciwna.

To było normalne. Mama też paliła. I mi nie zabraniała. Chciała jednak, żebym wiedział, co to jest jakość

– dodaje Mateusz.

Kiedy widziała, że z czymś eksperymentowałem, dawała spróbować najlepsze. Czyli jak zacząłem palić trawę, dała mi najlepszą. Podobnie było z haszyszem, grzybami czy LSD. Rodzic świadomy powinien z dzieckiem współpracować. Myśmy się z mamą przyjaźnili, z ojcem też, choć z nim byliśmy trochę na dystans, chyba bardziej się kumplowaliśmy, niż przyjaźniliśmy

– wyjaśnia.

„Płakaliśmy tylko raz”

Syn Kory wspomniał również, jak dowiedział się o chorobie matki. Był to niedługo po śmierci Marka Jackowskiego w 2013 roku.

Zadzwoniła do mnie po pierwszych badaniach, zanim wszystko się potwierdziło. To był zimowy wieczór, było już ciemno, i powiedziała mi, że jest chora. Oboje czuliśmy, że będzie ciężko. Płakaliśmy tylko raz, właśnie wtedy. Potem już była walka

– wspomina Mateusz Jackowski w książce „Słońce bez końca. Biografia Kory”.

Mimo przeciwności losu, najbliżsi Kory, w tym ona sama, starali się traktować chorobę zadaniowo.

Staraliśmy się zyskać jak najwięcej czasu. Mama niesłychanie dzielnie radziła sobie z tym wszystkim, były trzy ciężkie operacje, chemia za chemią, radioterapia. Walczyła do samego końca, nie odpuściła ani na minutę. Nie było pójścia na łatwiznę. To trwało ponad pięć lat. W pomoc zaangażowali się przyjaciele i rodzina, na różnych etapach, w różny sposób, w zależności od sytuacji. Każdy robił, co miał zrobić

– wspomina Jackowski.

Kora zmarła 28 lipca 2018 r. o godzinie 5:30 w otoczeniu rodziny i przyjaciół w domu w Bliżowie. Dziś wciąż uważana jest za jedną z najbardziej charyzmatycznych i wybitnych postaci w historii polskiego rocka.

Źródła: kobieta.wp.pl
Fotografie: Instagram (miniatura wpisu), www.instagram.com

Może Cię zainteresować