×

Beatę wyrzucono ze sklepu spożywczego. Kobieta nie kryje swojego oburzenia

Beata na łamach portalu papilot.pl podzieliła się z czytelnikami swoją historią. Kobieta jest zbulwersowana obsługą sklepów spożywczych i nie zamierza kryć się ze swoim zdaniem.

Czasami mi się wydaje, że kiedyś było lepiej. Człowiek szedł do sklepu albo na targ i sprzedawcy robili wszystko, żeby zachęcić do zakupu. Częstowali różnymi rzeczami i na pewno źle na tym nie wychodzili. Teraz człowiek nie wie, za co płaci.

Poszło o cukierki

Od czego wszystko się zaczęło? W mięsnym poprosiła panią obsługującą o ukrojenie kawałka kiełbasy na spróbowanie. Jednak prawdziwa afera rozegrała się dopiero w następnym sklepie.

Ostatnio poprosiłam w masarni, żeby ekspedientka ukroiła mi cienki plasterek kiełbasy. Jeśli mi zasmakuje, to kupię większą ilość. Odmówiła, bo „u nich tak się nie robi”. A jak w sklepie samoobsługowym spróbowałam 2-3 cukierki, to od razu afera.

Dano mi wyraźnie do zrozumienia, że mam spadać. Potraktowali jak złodziejkę, która się przyszła najeść!

Beata uważa, że nie zrobiła niczego złego, jednak innego zdania była obsługa

Kobieta twierdzi, że chciała tylko skosztować cukierków, zanim je zakupi. Przyznaje, że jeden smak przypadł jej szczególnie do gustu i miała zamiar kupić aż pół kg tego rodzaju. Jednak nie zrobiła tego, ponieważ została „zaatakowana przez obsługę”.

„To nie jest kradzież a degustacja!”

Nic na tym nie stracili. Gdybym nie spróbowała, to bym niczego nie kupiła. A tak planowałam wydać na cukierki kilkanaście złotych. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale to już nie moja wina. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby przyłapali mnie na podjadaniu winogron.

Też je zawsze próbuję, bo nie lubię kwaśnych. Czy cała sieć nagle zbankrutuje, bo wezmę sobie jedną kuleczkę? Strasznie to wszystko przewrażliwione. Należy odróżnić kradzież i objadanie się za friko od degustacji.

Moim zdaniem powinna być możliwa w każdym sklepie

Beata

Po czyjej stronie jesteś?

Z punktem widzenia Beaty nie każdy się zgadza. Pod artykułem pojawiło się sporo komentarzy. Ludzie wcale nie stają po stronie klientki, a obsługi sklepu. Uważają jej zachowanie za karygodne i niedopuszczalne. Przedstawiają swoje argumenty:

Niektórzy ludzie to mają tupet. Myślą że wszystko jest dla nich i wszystko im się należy. Po pierwsze, jakbym widziała to na własne oczy to stwierdziłabym że jesteś złodziejką i wcale nie dziwię się reakcji obsługi. Za wszystko co jest w sklepie trzeba zapłacić. Dlaczego inni płacą uczciwie, a Tobie wolno podjadać? Po drugie branie do buzi winogron, które leżą w sklepie jest największym ohydztwem jakie można sobie wyobrazić. Przecież nie jesteś pierwszą osobą, która ich dotyka. Tu już nie chodzi o to, że ludzie nie myją rąk po wyjściu z toalety. Chociaż to już powinien być pierwszorzędny powód. Są różne choroby, na rękach przenosi się mnóstwo bakterii. Poza tym muchy też siadają na tych owocach. W głowie się nie mieści, że ludzie potrafią robić jeszcze takie rzeczy.

No a teraz pomyśl ze każdy tak bierze po cukierku na degustacje. I efekt taki ze faktycznie firma obrywa finansowo. Jeśli ja chce cos sprobować to to kupuje dajmy na to jednego cukierka jak zasmakuje dokupię więcej ja nie zasmakuje nie kupie więcej, ale nie zdarzyło mi się jeść na terenie sklepu.

Ciesz się, że cię tylko wyprosili ze sklepu, a nie zadzwonili na policję i dali pouczenie. Kradzież to kradzież, nieważne czy to jest cukierek czy większy produkt. Kiedyś przeczytałam że wsadzili babę do kicia na miesiąc, bo ukradła batonika za 99 groszy

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować