×

Pokazała sprawdzian ucznia z dysleksją i się zaczęło! „Wykończyli mi dziecko w podstawówce”

Nauczyciele mają różne podejście do oceniania prac szkolnych. Niekiedy ich oceny wydają się być bardzo przejrzyste i racjonalne, innym razem znacznie bardziej kontrowersyjne i sprzeczne z poglądami rodziców czy nawet ekspertów. Tak było chociażby tym razem. Terapeutka pedagogiczna pokazała sprawdzian ucznia z dysleksją rozwojową. Widzimy, że podczas sprawdzania nauczyciel nie oszczędzał (delikatnie mówiąc) czerwonego długopisu i niemal całą pracę podkreślił na czerwono. To pokazuje, że zupełnie nie zwracał uwagi na zespół zaburzeń dziecka. Internauci nie kryją rozczarowania takim podejściem.

Pokazała sprawdzian ucznia z dysleksją

Coraz częściej u młodych uczniów diagnozowana jest dysleksja rozwojowa. U takich osób mogą wystąpić zaburzenia mowy, uwagi, koncentracji, pamięci, a także problemy z czytaniem oraz zapisywaniem słów, które występują mimo stosowanych metod nauczania. Bardzo często specjaliści i rodzice takich dzieci oczekują, że nauczyciele będą zwracać uwagę na zaburzenia i predyspozycje danego dziecka i adekwatnie do nich oceniać ich wiedzę. Nie zawsze tak jest. Niektórzy jakby za punkt honoru obrali sobie ocenianie wszystkich tak samo. Tę tezę potwierdza post opublikowany przez terapeutkę pedagogiczną Dorotę Lubas.

Dorota Lubas opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie sprawdzianu szóstoklasisty ze zdiagnozowaną dysleksją rozwojową. Do fotografii dołączyła wymowny opis.

Pomyślmy: Jestem w 6 klasie SP, mam dysleksję rozwojową – dysortografię i dysgrafię. Mam opinię, w której są zalecenia do pracy. Uczęszczam na terapię 1 raz w tygodniu. Nauka zajmuje mi znacznie więcej czasu niż rówieśnikom, bo dysleksja rozwojowa to specyficzne trudności w uczeniu się. Dysortografia polega na tym, że nie potrafię zapamiętać ortogramów. Piszę sprawdzian z języka polskiego. Bardzo się staram. Trudno mi pisać tak na szybko w klasie i „składać myśli”. Ale piszę. Przychodzi dzień, gdy dostaję oceniony sprawdzian. I oczy mnie bolą od czerwonego długopisu nauczyciela. Już nic mi się nie chce. Nienawidzę szkoły. Płaczę. To bez sensu.

Na zdjęciu widzimy, że nauczyciel faktycznie nie oszczędzał czerwonego długopisu do podkreślania kolejnych błędów. Praca aż „krzyczy” od rażących oczy zakreśleń. Jakby tego było mało, można się na niej dopatrzyć również kilku uwag: „W pracy nie ma ani jednego poprawnie zapisanego zdania” czy „Co to ma znaczyć?”.

Internauci dosadnie skrytykowali nauczyciela

Pod postem terapeutki pojawiły się liczne komentarze internautów. Internautów, którzy stanęli po stronie ucznia, a jednocześnie dali do zrozumienia, że są oburzeni sposobem oceniania i atakującymi uwagami pedagoga. Jedna z osób przytoczyła traumatyczny przykład swojej córki. Napisała, że nauczyciele w ten sposób „wykończyli jej dziecko”.

Przeszłam to samo i moja obecnie 14-letnia córka. Wykończyli mi dziecko w podstawówce

Inni użytkownicy Facebooka są zniesmaczeni postawą nauczyciela.

Szczerze, jak to widzę, to gotuje się we mnie! To nie tylko zwrócenie uwagi na to, co jest do poprawy. Tam jest język oceniający i zawstydzający! Dołujące. Kiedy dziecko widzi, że wszystko jest źle, to nie wierzy, że może zrobić cokolwiek dobrze

Dla nauczycieli nie jest ważne to, że ma problemy z nauką. Ma umieć

Nie wierzę w to co widzę. Poczułam ból tego dziecka

Podpisałbyś się pod tymi komentarzami? Nie wszystkie wpisy wybrzmiewały jednak jednym głosem.

Kiedyś dla uczniów z różnymi „dysami” i brakami rozwojowymi były szkoły specjalne i tam tacy uczniowie byli traktowani inaczej. Tak powinno być i teraz, a nie łączyć na siłę i w imię „wyższych celów” takich uczniów z resztą i domagać się od nauczyciela, żeby traktował ich inaczej. Nauczyciel też człowiek, a poza tym ma na lekcji nie tylko takiego „dysa”, ale przynajmniej 20 albo 30 innych, którym też musi poświęcić uwagę.

Uczniowie pokazują swoje nowe plany lekcji. Są nimi przerażeni.

Źródła: www.o2.pl
Fotografie: Pexels (miniatura wpisu), Facebook

Może Cię zainteresować