×

„Słyszałem płacz personelu i wiedziałem, że jest źle”. Jego żona urodziła martwe dziecko

Do tragicznego wydarzenia doszło w szpitalu w Pyskowicach, w którym w czasie porodu pan Marcin stracił żonę i dziecko. Ciężarna kobieta zaczęła rodzić po wyznaczonym terminie w 41. tygodniu ciąży.

Na początku sierpnia wyznaczono datę porodu, a za zgodą lekarzy pani Pandera miała rodzić siłami natury

W dniu porodu ciężarna kobieta otrzymała oksytocynę, aby wywołać poród. Już wieczorem zaczęła się akcja porodowa. Pan Marcin usłyszał w czasie badania od personelu, że wszystko przebiega właściwie, rozwarcie jest takie, jak powinno być i za chwilę będzie mógł powitać córkę na świecie.

Pani Pandera po podaniu leków rozkurczowych przestała odczuwać ból, ale zanikły czynności skurczowe

Personel medyczny jednak na tym się nie skupiał, a także nie sprawdzał tętna dziecka, które według ostatniego zapisu nie było prawidłowe. Osłabiona kobieta nie miała także siły na to, aby przeć i zastosowano wobec niej próżnociąg, za pomocą którego lekarze chcieli wyciągnąć dziecko. Pan Marcin w rozmowie z reporterami stacji TVN dzieli się tym tragicznym dla niego dniem.

Wyciągnięto dziecko i chcieli położyć żonie na pierś, a wraz z dzieckiem wypada łożysko. To już przeraziło położną, która odcięła pępowinę i zabrali dziecko do pokoju i wezwali zespół reanimacyjny. Położna przyszła i powiedziała że mimo reanimacji moja córka nie żyje. Zapytała jeszcze, czy dajemy żonie pożegnać się z dzieckiem. Powiedziałem, że jak najbardziej. Żona przytuliła, pocałowała w czółko, a po chwili straciła przytomność. I od tamtego momentu nie miałam z żoną kontaktu

Kobieta dostała krwotoku wewnętrznego, dwa razy w nocy zatrzymała się jej akcja serca. Lekarze usunęli jej także narządy rodne. Niestety po dziewięciu godzinach pani Pandera zmarła

Okolicznościami tych tragicznych wydarzeń zajęła się prokuratura. Pan Marcin nie może się pogodzić z tym, co się stało. Został sam z 3-letnią córeczką i próbuje ze wszelkich sił dociec prawdy. Chce dowiedzieć się, jak mogło dojść do śmierci jego żony i córeczki. Chce wiedzieć, czy działania personelu medycznego były odpowiednie i czy zrobili wszystko, aby pomóc jego rodzinie.

Pani Pandera w tym samym szpitalu rodziła trzy lata temu przez cesarskie cięcie, ponieważ miała komplikacje

To według osób, badających tę sprawę, powinno być sygnałem do tego, aby pochylić się nad przypadkiem tej ciężarnej kobiety i zadbać o kolejną ciążę. Pan Marcin zapewnia, że nie spocznie póki nie dowie się, co tak naprawdę się stało. Dziś, trzy miesiące po śmierci żony i córki, próbuje funkcjonować, aby być dobrym rodzicem dla 3-letniej córeczki…

Nie jesteśmy nawet w stanie wyobrazić sobie tej tragedii

Może Cię zainteresować