×

Zapytała, czy może potrzymać zmarłego w czasie porodu synka. Kiedy go tuliła, stał się cud

Wiara czyni cuda, a nadzieja umiera ostatnia. Widać to szczególnie na szpitalnych korytarzach, gdzie bliscy mają nadzieję, że nie stracą swoich ukochanych… Niestety los bywa na tyle okrutny, że nie oszczędza nikogo. Odchodzą małe dzieci, samotne starsze osoby, czy ludzie, którzy byli szczęśliwi, a choroba spadła na nich jak grom. Bolą bardzo mocno także te historie, w których przyszli rodzice przygotowywali się na przyjęcie potomka, a okrutne życie odebrało im szansę wychowania go. Tak też myślało to młode małżeństwo.

W 2010 roku David i Kate Ogg z niecierpliwością oczekiwali narodzin swoich bliźniaków. Ale kiedy kobieta 25 marca w 27. tygodniu zaczęła rodzić, wszyscy byli zaniepokojeni, ale para była dobrej myśli. Kate urodziła chłopca i dziewczynkę. Jednak już po chwili lekarze pojawili się z bardzo smutną wiadomością.

Lekarze zapytali rodziców, czy wybrali już imię dla chłopca. Oggs powiedział, że nazwali go Jamie.

Po chwili dodali, że niestety Jamie nie przeżył. Jego płuca były tak słabe, że nie miał siły oddychać. Robili wszystko, co w ich mocy, ale nie udało się go uratować. Zrozpaczona mama zapytała, czy może potrzymać swojego synka w ramionach i pożegnać się z nim. Lekarze się zgodzili.

Był pod moim sercem przez sześć miesięcy, jakbym mogła go nie poznać i nie przytulić? Pogodziliśmy się z tym, że go stracimy, ale chcieliśmy poczuć jego drobne ciałko… Po prostu go dotknąć. Staraliśmy się wykorzystać te ostatnie, cenne chwile. Dotknęłam go. Przytuliłam i płakałam. Tak bardzo było mi źle. Wtedy w jednej chwili… on sapnął! Wziął oddech i otworzył oczy! Lekarze oczywiście twierdzili, że tak się dzieje po śmierci, że nie są to oznaki życia, ale moja matczyna intuicja mówiła zupełnie coś innego. Wzięłam odrobinę mleka na palec i przyłożyłam do jego usteczek, a od zaczął je ssać! To nie mógł być zwykły odruch kogoś, kto nie żyje! W końcu lekarze przyznali mi rację: JAMIE PRZEŻYŁ.

Dziś mija siedem lat od tamtych wydarzeń, a Jamie ze swoją siostrą są zdrowi. Nic nie wskazuje na to, że życie chłopca wisiało z początku na włosku.

Czy można to wytłumaczyć w racjonalny sposób? Czy naprawdę matczyna miłość jest w stanie przenosić góry? Przepiękna historia i dowód na to, że cuda się zdarzają.

Może Cię zainteresować