Polak opisuje warunki w „izolatce” we Włoszech. Warunki są tragiczne
Polak opisuje warunki w izolatce, które są tragiczne! Towarzyszą mu m.in. insekty, które biegają po stole na którym podaje mu się żywność.
Polak opisuje warunki w izolatce
Pan Kamil z Rzeszowa jest kierowcą i wykonywał trasę do Włoch. W piątku na sobotę przejeżdżał przez Lombardię i zaczął mieć objawy grypy. To zwróciło uwagę policjantów, którzy „zaprosili” go do izolatki. Okazało się, że pomieszczenie jeszcze niedawno było… poczekalnią! Przebywał on w szpitalu w Romano Di Lombardia, około 25 kilometrów od Bergamo i 50 kilometrów od Mediolanu. Według jego słów szpital nie był w ogóle przygotowany na przyjęcie ewentualnych pacjentów z koronawirusem. Jak relacjonuje dla Radia RMF:
Pomijam fakt, że jedzenie w tym szpitalu jest gorsze od naszego krajowego, a stan tejże izolatki w żadnym stopniu nie zabezpiecza ani mnie ani innych pacjentów szpitala. W poczekalni przerobionej na izolatkę nie czuję się samotnie, ponieważ po podłogach i ścianach chodzą sobie mrówki i inne insekty. Z kosza powoli zaczynają wypadać śmieci…
Obsługa szpitala także nie była najlepsza. Jak relacjonuje dalej kierowca:
Obsługa, przyjmując mnie i pobierając ode mnie materiał do badań, po pobraniu krwi odłożyła niezamkniętą ampułkę z krwią na stół, gdzie ta zaczęła się wylewać na blat, ale zaraz wszystko już było zamknięte i wyniesione do badań.