×

Mąż pisze wzruszający list do lekarzy, którzy opiekowali się jego żoną tuż przed śmiercią

Personel medyczny często spotyka się z różnego rodzaju chorobami czy też ze śmiercią. Jednak czy to oznacza, że uodparnia się na tragiczne przypadki? Że jest obojętny i znieczulony?

Być może są takie osoby, ale na szczęście nie wszystkie…

Ten list jest tego najlepszym dowodem. Peter DeMarco to pogrążony w żałobie mąż, który pragnął podziękować personelowi szpitala, za to, co ten zrobił dla niego i jego umierającej żony.

Czytając ten list i wyobrażając sobie ogrom smutku, jaki przepełnia serce tego młodego mężczyzny, łzy same napływają do oczu..

Kiedy zaczynam opowiadać moim przyjaciołom i rodzinie o tych siedmiu dniach, kiedy leczyliście moją żonę Laurę Levis, które okazały się być jej ostatnimi, zatrzymują mnie w czasie wymieniania nazwisk…

Cała lista zawiera ich piętnaście – lekarzy, pielęgniarki, pracowników socjalnych, a nawet salowe. Wszystkich, którzy się nią opiekowali.

Jak Ty byłeś w ogóle w stanie spamiętać ich wszystkich? – Pytają.

A ja odpowiadam – A jak mógłbym nie?

Przecież każdy z Was traktował Laurę z takim profesjonalizmem, życzliwością i godnością, nawet wtedy gdy leżała nieprzytomna…

Za każdym razem gdy potrzebowała zastrzyku, przepraszaliście ją, że będzie bolało, nie mając nawet pewności czy ona to usłyszy…

Kiedy słuchaliście bicia jej serca i oddechu przez stetoskop, a jej okrycie zaczęło się zsuwać, nakrywaliście ją z szacunkiem.

Rozkładaliście koc nie tylko wtedy, gdy widzieliście, że temperatura jej ciała wymaga regulacji, ale nawet wtedy gdy w jej sali było odrobinę chłodno. Mając nadzieję, że będzie dzięki temu lepiej spać…

Tak bardzo troszczyliście się o jej rodziców, przez godzinę cierpliwie tłumaczyliście im wszystko. Odpowiadając na każde pytanie z niezwykłym zaangażowaniem i cierpliwością.

Mój teść, lekarz, czuł, że jest zaangażowany w jej opiekę oraz leczenie. Nie potrafię nawet powiedzieć, jak ważne to było dla niego.

Jeszcze to, jak traktowaliście mnie…

Nie wiem, jak znalazłbym siłę na przeżycie tego tygodnia bez Was…

Ile razy zastawaliście mnie płaczącego, z głową ukrytą w dłoniach? Dużo. Szybko i prawie niewidocznie wykonywaliście swoje obowiązki i niepostrzeżenie opuszczaliście salę…

Ile razy pomagaliście mi ustawić leżankę tak, abym mógł być jak najbliżej mojej żony, wplątując się przy tym w masę drutów i wbijając się w różnego rodzaju rurki? Tylko dla kilku centymetrów mniejszej odległości między nami…

Ile razy sprawdzaliście czy nie potrzebuję czegoś do jedzenia, świeżego ubrania, gorącego prysznica, wytłumaczenia czegoś lub po prostu rozmowy?

Ile razy przytulaliście mnie i pocieszaliście za każdym razem, gdy rozsypywałem się na miliony kawałeczków? Ile razy pytaliście mnie o to, jaką osobą była Laura czy oglądaliście ze mną nasze wspólne zdjęcia…

Ile razy przekazaliście mi złe wieści ze współczuciem i smutkiem w oczach?

Ile razy użyczaliście mi komputera, gdy musiałem pilnie napisać maila?

Nawet kiedy przyniosłem do szpitala specjalnego gościa, naszego kota Colę, aby mogli się pożegnać, niczego nie widzieliście…

Pamiętam też jeden specjalny wieczór, kiedy pozwoliliście mi w sumie na wprowadzenie kolejno około 50 osób… Rodzinę, przyjaciół, znajomych, współpracowników, aby każdy mógł się z nią pożegnać…

To było niesamowite – wszyscy mogli okazać jej miłość – od gry na gitarze, po śpiewy i tańce. Dzięki temu odkryłem, jak bardzo moja żona porusza ludzi…

To była ostatnia, wspaniała noc naszego małżeństwa i to nie wydarzyłoby się bez Was i Waszego wsparcia.

Jest też jeszcze jedna chwila – właściwie jedna godzina, której nigdy nie zapomnę…

Ostatni dzień, przed operacją pobrania organów, chciałem być z nią sam… To było jedyne, czego wtedy pragnąłem… Jednak rodzina i przyjaciele ciągle przychodzili, aby pożegnać się z nią. W końcu około 16.00 wszyscy już wyszli, a ja byłem fizycznie i psychicznie wyczerpany. Potrzebowałem drzemki…

Zapytałem pielęgniarek – Donny i Jen czy znów pomogłyby mi ustawić leżak obok Laury. Niewygodny, ale to było wszystko, co miałem, żeby móc być bliżej niej… One poprosiły, żebym wyszedł…

Kiedy wróciłem, okazało się, że przesunęły Laurę maksymalnie na prawą stronę jej łóżka, tak abym mógł położyć się obok niej po raz ostatni…

Później zapytałem czy mogłyby przez godzinę nam nie przeszkadzać. One skinęły tylko głową, zasunęły zasłony, zgasiły światła i zamknęły drzwi…

Położyłem głowę na jej ramieniu. Wyglądała tak pięknie…cały czas jej to powtarzałem, głaskając ją po włosach i twarzy.

To była nasza ostatnia wspólna chwila, jako męża i żony. To było tak piękne, wspanialsze niż wszystko, co kiedykolwiek miałem. Wtedy zasnąłem…

Będę pamiętał tę godzinę przez resztę mojego życia. To był najwspanialszy prezent, jaki dostałem. Dona i Jen dziękuję.

Wam wszystkim mam za co dziękować…

Z dozgonną wdzięcznością

Peter DeMarco

To piękne, że mimo codziennego spotykania się z podobnymi przypadkami Ci wspaniali ludzie nie popadli w rutynę i znieczulenie… Oby więcej takich lekarzy i pielęgniarek!

Może Cię zainteresować